Chłopcy patrzyli na siebie przez dłuższą chwile, dopóki Eddie znowu się nie odezwał.
-Richie proszę powiedz mi co się z tobą dzieje? Co się z nami dzieje?
Oczy Toziera robiły się coraz bardziej szklane.
Złapał chłopaka za policzek i delikatnie złączył ich usta.
Całowali się namiętnie i chociaż na chwilę zapomnieli o tym co ich otacza. Było widać jak bardzo się nawzajem kochali.
-Eddie, ja też cię strasznie kocham, nawet nie wiesz jak bardzo mam ochotę aby cię dotknąć bez żadnych ograniczeń i móc być przy tobie na dobre i na złe.
-W takim razie dlaczego nie możemy żyć jak normalna kochająca się para? Pieprzę już zdanie mojej mamy i innych, chcę być po prostu przy tobie.
-Chodźmy do mnie, wszystko sobie wyjaśnimy.
Wyruszyli w stronę domu Toziera, na szczęście nie było nikogo więc Kaspbrak miał wielką nadzieję, że dadzą się ponieść emocjom.
Wszedł ostrożnie do domu, zdjął buty i poszedł do pokoju nastolatka.
-Richie mam lepszy plan. - powiedział z pewnością chlopak.
-Jaki plan? - zapytał trochę rozkojarzony Richie.
Wtedy brunet położył palec na ustach chłopaka i zaczął ściągać z niego koszulkę. Tozier zrobił dokładnie to samo i zaczęli znowu się całować.
Robili to bez przerwy, byli tak zajęci tą piękną chwilą, że Richie zapomniał przekazać mu coś ważnego. Wiedział jednak, że to może diametralnie zmienić atmosferę na gorszą więc postanowił rozkoszować tym na co tak długo czekał.
Było między nimi w końcu tak jak sobie wymarzyli. Eddie był z siebie dumny, że nareszcie zebrał się na odwagę i powiedział już nie przyjacielowi o swoich głębokich uczuciach.
-Richie marzyłem, żeby właśnie tak wyglądała nasza relacja.
-Ja również o tym marzyłem - powiedział łapać chłopaka za rękę.
-Czyli już oficjalnie jestem twoim chłopcem? - zapytał Eddie czerwieniąc się z wielkiej radości.
-Ależ oczywiście, mój mały chłopcze, nie będę się z nikim tobą dzielił.
Tylko ja cię tak mocno Kocham. - mówiąc to pocałował Eddiego w czoło.
-Proszę, obiecaj, że nie zranisz mnie i nie zostawisz tak podle!
-Eddie... Uczuciami zawsze będę przy tobie jednak nie ciałem. - złapał brodę chłopca i uśmiechnął się szeroko.
-A-ale j-jak to nie ciałem?
Co chcesz mi przez to powiedzieć? - zapytał zdziwiony.
-Eh, nie chciałem ci teraz o tym mówić i akurat w takim momencie, ale wychodzi na to że to moje ostatnie dwa dni tutaj. - oznajmił dalej się uśmiechając.
-Richie jakie ostatnie dwa dni?! Dlaczego?!
-Wybacz mi kochanie, wyjeżdżam.
Zauważył, że jego mały chłopiec zaczął szlochać. Przytulił go mocno do siebie i chcąc go uspokoić pogłaskał go po głowie.
-Nie zostawiaj mnie proszę, umrę z tęsknoty za tobą Richie! - krzyknął cienkim i zapłakanym głosem.
-Przepraszam Eds, muszę.
Nigdy ci o tym nie mówiłem, ale mam straszny dług do spłacenia i jeśli nie spłacę tego w ciągu tygodnia może stać się coś złego.
-O jakim długu mówisz? Coś ty najlepszego narobił?! - wstał z przerażeniem
-Przez te problemy rodzinne weszłem w pewien nałóg, zawszę gdy to robiłem mogłem poczuć się chociaż przez chwilę spokojny. Niestety nie było mnie stać na to wszystko więc za każdym razem mówiłem, że oddam, do czasu kiedy powiedziałem, że nie chcę już brać tego świństwa, szczególnie ty byłeś tym powodem. Oni wszyscy byli zdenerowani i zostałem szantażowany. Nie wiedziałem co mam zrobić więc zaplanowałem przeprowadzkę do innego miasta. Myślę, że zrozumiesz.
-Richie, w co ty się wpakowałeś. - westchnął
Chłopak był przerażony słysząc, że jego (już można powiedzieć, że chłopak) dopuścił się do takich rzeczy i do tego nigdy mu nic o tym nie mówił. "Przecież on ma dopiero 15 lat co mu przyszło do głowy?!"
-Richie zostań, razem postaramy się to jakoś rozwiązać, nie możesz uciekać!
-Zrozum, że już zdecydowałem. Nie mogę ryzykować.
Brunet zalał się bardzo dużymi łzami. Myślał już, że ten dzień będzie jego najlepszym dniem dopóki nie usłyszał tego. W ułamku jednej sekundy cała romantyczna atmosfera zmieniła się w paskudny płacz.
Richie jedyne co chciał teraz zrobić, to zapalić sobię. Był cały pełen stresu. Zastanawiał się też czy dobrze zrobił mówiąc to. Może gdyby zadziało się to spontanicznie nie musiałby teraz patrzeć na smutne oczka Kaspbraka.