Maja Nowakowska siedziała na skrzypiącej wersalce w wynajmowanym pokoju w mieszkaniu na warszawskiej Pradze. W jej dłoniach tkwiła książka George'a Orwella Brak tchu. Tak się zaczytała, że nawet nie zwróciła uwagi na swoją najlepszą przyjaciółkę, a zarazem współlokatorkę, Adę Picewicz, która właśnie weszła do jej pokoju.
- A ty nie miałaś gdzieś dziś wyjść? - spytała zdziwiona.
- Co? - Maja podniosła głowę i zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu telefonu. Dziewczyna szybko odnalazła czarnego huawei, wystającego spod sterty papierów na biurku. Podniosła go i ze zgrozą stwierdziła, że jest już dziesięć po siódmej. Od dziesięciu minut cały jej rok ze studiów siedział przy piwie nad Wisłą.
- Kurwa - mruknęła do siebie, odkładając książkę na szafkę nocną. Wstała z wersalki i podeszła do niewielkiej szafy. - Cholera, Ada! Dlaczego ja zawsze muszę się wszędzie spóźniać?
- Bo siedzisz z nosem w książkach non stop? - współlokatorka nakręciła na palec kosmyk czarnych włosów. - Własną śmierć kiedyś przegapisz.
- Bardzo śmieszne - mruknęła Maja. Wyciągnęła z szafy cienki, kremowy sweter, po czym ściągnęła z siebie czarną, poplamioną ketchupem koszulkę, w której chodziła po domu. Założyła sweter i przyjrzała się czarnym rurkom, które miała na sobie. Uznała, że do tego zestawu założy jeszcze conversy i tyle wystarczy. Ostatnio wieczory były na tyle ciepłe, że zakładanie kurtki było raczej zbędne.
- Idziesz ze mną? - spytała, czesząc niedbale włosy.
- Nie, idziemy z Marcinem do kina - powiedziała Ada. W pewnym momencie zauważyła, że na biurku współlokatorki leży czekolada. - O ty skąpidupo, czekoladę kupiła i nie podzieliła się ze mną!
Chowając do brązowej torby paczkę papierosów, Maja odwróciła się w kierunku biurka i uśmiechnęła się do siebie. Schowała jeszcze telefon i portfel, po czym ruszyła w stronę przedpokoju, gdzie zaczęła zakładać czarne trampki.
- O czymś mi nie mówisz, mam rację? - Ada przyglądała się jej podejrzliwie.
- Nie, dlaczego? - Maja chwyciła wiszące na małym haczyku klucze.
- Dobra, leć, opowiesz mi jutro - machnęła ręką, uśmiechając się pod nosem. Maja pokręciła głową i wybiegła z mieszkania. Z Pragi nad Wisłę miała jakieś dwadzieścia minut drogi pieszo - mogłaby podejchać ZTMem, ale mimo wszystko wolała się przejść. Odpalając zapalniczką papierosa, poczuła w torbie wibracje - dzwoniła Marysia Sokół, jej najlepsza koleżanka z roku.
- No a ty gdzie? - zapytała. W tle słychać było jakieś głosy.
- Jezu, Maryśka - jęknęła Maja. - Przepraszam, jestem w drodze.
- Za ile będziesz?
- Maksymalnie dwadzieścia minut - odpowiedziała Maja. - Kupisz mi ze dwa piwa?
- Kupię, kupię. Dawaj, bo tu się tworzą jakieś durne teorie spiskowe i nie mogę już tego słuchać - westchnęła Maryśka.
- Zaraz jestem, wytrzymaj - zapewniła przyjaciółkę Maja i rozłączyła się. Mogłaby przysiąc, że usłyszała w tle głos Filipa.
Ten facet był dla niej prawdziwą zagadką, ale skłamałaby, gdyby powiedziała, że go nie polubiła. O Taco Hemingway'u dowiedziała się zupełnie przypadkiem jakiś czas temu, kiedy w internecie szukała artykułu na temat pisarza Ernesta Hemingway'a. Wyskoczył jej wywiad z Taco, później słyszała o jego koncertach w Warszawie, ale nigdy nie zagłębiała się w temat - rap nie był muzyką, którą nazwałaby swoim ulubionym gatunkiem. Niemniej jednak była szczerze zdziwiona, gdy okazało się, że będzie razem z nim studiować. Jeszcze bardziej zdziwiło ją to, że tak fajnie im się rozmawiało - Filip nie sprawiał wrażenia, jakby był jakimś nadętym typem, któremu sława uderzyła do głowy. Na jej roku było niewiele osób, z którymi mogła porozmawiać o książkach czy różnych kwestiach historycznych - niby kierunek ściśle z tym związany, ale gdy tylko w luźnej rozmowie nawiązywała do historii, większość wywracała oczami.
W końcu dotarła do miejsca, gdzie zawsze spotykała się cała grupa. Na oko było może z piętnaście osób - wszyscy siedzieli na schodach, tworząc figurę przypominającą koło. Już z daleka widać było, że w centrum zainteresowania jest nie kto inny jak Filip. Właśnie opowiadał jakąś historię, gdy Maja postanowiła mu przerwać:
- Hej wszystkim!
- Cześć, Maja! - chórem zawołali jej znajomi.
- Piętnaście minut spóźnienia - Bartek Ciarkowski, z którym dzisiaj dyskutowała na wykładzie z historii starożytnej zerknął na wyświetlacz telefonu. - Jak prawdziwa gwiazda!
- Bo nią jestem, tak? - wyszczerzyła zęby i zajęła miejsce obok Marysi. Wzięła od niej butelkę perły wraz z otwieraczem i szybkim ruchem otworzyła piwo. Po chwili mimowolnie zerknęła na Filipa. Akurat opowiadał o procesie powstawania jego ostatniej płyty, czego cała grupa słuchała z uwagą. Maja również na początku była zainteresowana, jednak po pewnym czasie zaczęło ją to nudzić.
- Chcesz? - wyciągnęła w stronę Maryśki paczkę papierosów, jednak koleżanka odmówiła. Maja odpaliła papierosa i po chwili usłyszała głos Katy:
- Ej, gdzie mi z tym dymem? Fuj!
- Już idę, wrażliwcy - wywróciła oczami i wstała ze schodów. Odeszła kawałek dalej i dopiero wtedy poczuła, że jest jej zimno. Mogła jednak wziąć tę kurtkę.
- Mogę dołączyć? - nagle pojawił się przy niej Filip z jeszcze niepodpalonym papierosem w dłoni. Kiwnęła zdziwiona głową. Raper podpalił używkę i wypuścił dym z płuc: - Wyobrażasz sobie, że nikt z tego towarzystwa nie pali?
- Tylko Maryśka. Ale z jakiegoś powodu teraz nie chciała - poprawiła go Maja i przyjrzała się paczce Pall Malli, wystającej z kieszeni czarnej bluzy Filipa. - Wiesz, że Pall Mall jako pierwsza wprowadziła filtry do papierosów?
- Wiem - odparł bez namysłu Filip. Maja uniosła brwi. - Żartuję, nie miałem pojęcia.
Oboje zaczęli się śmiać i zmienili temat na coś równie przyziemnego, czyli alkohol. Tak dobrze im się rozmawiało, że w pewnym momencie oboje zdali sobie sprawę, że wypili piwo, które trzymali w rękach i postanowili wrócić do reszty. A w zasadzie był to pomysł Filipa - mimo że z Mają świetnie im się rozmawiało nawet na tak durne tematy jak używki, to jednak nie chciał wysłuchiwać później żadnych idiotycznych komentarzy ze strony swoich znajomych.
- Słuchajcie, gramy w Never Have I Ever - wyjaśniła Anka. - Kojarzycie to, prawda?
- Tak - Maja kiwnęła głową.
- Nie - w tym samym momencie Filip zaprzeczył i oboje spojrzeli na siebie. Igor wyjaśnił, że w grze jedynym rekwizytem jest alkohol, jedna z osób mówi nigdy nie robiłem... i dopowiada prawdziwe wydarzenie ze swojego życia, zaś ci, którzy przeżyli taką historię, piją piwo.
Maja usiadła ponownie obok swojej przyjaciółki, zaś Filip wrócił na swoje miejsce między Igorem a Magdą. Kata postanowiła zacząć grę:
- Nigdy nie uprawiałam seksu w samochodzie.
- Nie musiałaś dodawać w samochodzie - powiedział złośliwie Igor i wszyscy zaczęli się śmiać. Kilka osób napiło się piwa - w tym Filip. Maja wbiła w niego wzrok, co nie umknęło jego uwadze. Mimo że zaczynało się ściemniać, to i tak widziała, że się rumieni.
- Głupi jesteś - prychnęła Kata. - Teraz Adam!
- Oj, no dobra - Adam przyjrzał się puszce lecha. - Nigdy nie spałem nago.
Znów napiło się kilka osób, reszta zaczęła chichotać. Filip także upił łyk piwa.
- Nie jesteś taki grzeczny, jak wszyscy myśleliśmy - zwróciła się do niego Magda.
- Błagam, tylko nie idźcie z tym do mediów - poprosił ze śmiechem.
- Dawaj, Fifi, zaskocz nas czymś! - poprosił Adam.
- Ok - raper przeczesał ciemne włosy palcami. Odchrząknął z dziwnym uśmiechem i powiedział: - Nigdy nie całowałem się na pierwszej randce.
Ku jego zdziwieniu, napili się jedynie Jacek i Maja.
- No nie gadaj! - Maryśka trzepnęła ją w ramię. - Z kim niby?
- Stare dzieje, jeszcze byłam w liceum - mruknęła dziewczyna.
- Jednak nie jesteś taka grzeczna! - zawołał Igor. Lekko zawstydzona Maja wywróciła oczami i napotkała wzrok zdumionego Filipa. Szybko popatrzyła w innym kierunku.
Wszyscy świetnie bawili się w swoim towarzystwie, pijąc coraz więcej alkoholu. Co chwila przychodziły coraz to nowe osoby, ale byli też tacy, którzy musieli już iść do domu. Zbliżała się jedenasta i chłód coraz bardziej dawał się Mai we znaki. Wstała ze schodów, żeby trochę się rozruszać i zachwiała się - wypity alkohol robił swoje. Stwierdziła, że chyba pora iść do domu i postanowiła pożegnać się z resztą.
- Będę się zbierać - powiedziała, wyciągając papierosy z torby.
- My chyba też - powiedział Igor, dopijając piwo. - Zimno się robi, nie?
- Racja, ktoś idzie na kebaba? - zapytał Jacek i kilka osób wyraziło chęć przekąszenia jakiegoś fast fooda. Maja również miała ochotę coś zjeść, ale bardziej jednak chciało się jej spać.
- Idziesz z nimi? - zapytał Filip.
- Nie, zmęczona jestem - odpowiedziała, podpalając papierosa. Wyciągnęła paczkę w kierunku rapera, który chętnie wziął od niej używkę. - Wracam do domu i idę spać.
- Odprowadzę cię - powiedział stanowczo, kiedy już podpalił papierosa. Przyjrzała mu się uważnie, zaskoczona jego propozycją.
- Dzięki, ale mieszkam niedaleko - uśmiechnęła się.
- To nie była propozycja, tylko informacja - stwierdził. Dziewczyna wywróciła oczami, choć w rzeczywistości było jej miło. Do tej pory rzadko kiedy ktokolwiek proponował, że ją odprowadzi. Z reguły musiała o to prosić, ale robiła to tylko wtedy, gdy było jej dane wracać z imprezy w podejrzanej okolicy.
- Serio, nie rób sobie kłopotu - ciągnęła i spojrzała na Katę, która zaczęła tańczyć blisko brzegu Wisły. - Lepiej odprowadź wariatkę, jeszcze sobie coś zrobi.
- Spokojnie, Igor się nią zaopiekuje - rzekł Filip. Maja nie odpowiedziała, za to zaciągnęła się mocno papierosem. Raper zauważył, że dziewczyna zaczęła się trząść, toteż bez namysłu zdjął z siebie rozpinaną bluzę i narzucił jej na szczupłe ramiona.
- No już nie przesadzaj, zamarzniesz na kość - zaczęła ją zdejmować, jednak Filip złapał ją za ramiona, czym uniemożliwił Mai pozbycie się bluzy.
- Proszę cię - wywrócił oczami. - Prędzej ty zamarzniesz, umrzesz i z kim wtedy będę dyskutował na wykładach?
Zaśmiała się i oboje zaczęli w końcu iść. Tematów do rozmów im nie brakowało - począwszy od dzisiejszego spotkania ze znajomymi z roku, poprzez historię budynków i ulic Warszawy, którymi szli, skończywszy na planach po skończeniu studiów. Filip bez ogródek przyznał się, że zdecydował się na te studia, ponieważ chciał zdobyć szerszą wiedzę z historii - po zrobieniu licencjatu zamierzał wrócić do koncertowania. Maja z kolei chciała pisać podręczniki do historii, jednak jej największym marzeniem było otwarcie własnego muzeum.
- A jakie konkretnie? - dopytywał Filip.
- Chciałabym mieć całą historię Polski w jednym miejscu - wyjaśniła, a oczy aż jej błyszczały z ekscytacji. - To byłoby największe muzeum w kraju, obowiązkowy punkt odwiedzin każdego obcokrajowca w czasie pobytu w Polsce. Nie wdawałabym się w szczegóły, wszystko byłoby w dużym streszczeniu. Jest zdecydowanie zbyt wiele osób, które od deski do deski streszczą ci całą historię drugiej wojny światowej, ale nie potrafią powiedzieć, dlaczego, dajmy na to, powstanie styczniowe w ogóle miało miejsce, albo kto był ostatnim królem Polski - westchnęła zasmucona. Za chwilę jednak uśmiechnęła się. - To szalone, wiem.
- Możliwe - Filip przechylił głowę. - Ale do odważnych świat należy, nie?
- Coś w tym jest - przyznała Maja z rozmarzonym uśmiechem, po czym zerknęła na pomalowany jasnopomarańczonym kolorem blok na ulicy Suchodolskiej. - Jesteśmy na miejscu.
- Już? - Filip uniósł brwi. - Mówiłaś, że do ciebie idzie się dwadzieścia minut.
Maja zerknęła na zegarek na czerwonym, silikonowym pasku na swoim przegubie.
- I szliśmy dwadzieścia minut - odparła z uśmiechem. Raper był naprawdę w szoku - przy tej dziewczynie czas leciał jak szalony.
- Dzięki, że mnie odprowadziłeś - Maja zaczęla ściągać jego bluzę. - I za bluzę też.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się. - Fajnie się gadało. To do jutra.
- Do jutra - odwzajemniła uśmiech i odwróciła się w stronę klatki, gdzie zaczęła wystukiwać kod wejścia. Filip odwrócił się i zaczął iść w swoją stronę, po drodze wyciągając telefon, by zadzwonić po taksówkę.