- Jak to? - Zacisnąłem dłoń na słuchawce i przygryzłem wnętrze policzka. Jeszcze nigdy, ale to nigdy nie byłem o kogoś, aż tak zazdrosny. Złość emanowała ode mnie na odległość. Nie mogłem się uspokoić. Chodziłem w kółko i biłem się z myślami.
- Okazało się, że moja kuzynka to jej przyjaciółka. Spotkaliśmy się w tej kawiarni i jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy gadać. W sumie jest całkiem fajna. - Jego głos przepełniony był zachwytem.
- Super. - Wyjąłem z lodówki butelkę schłodzonej wódki i nalałem ją do stojącego na blacie kieliszka. Usiadłem na krześle i wgapiałem się w jeden martwy punkt.
- Także sory, że nie wpadłem, ale wyleciało mi to z głowy. - Zamyślił się, po czym dodał. - Gdybyś ty był z taką laską, zrobiłbyś to samo.
W sumie czym się przejmuję. Na świecie jest milion takich jak ona, a nawet sto razy ładniejszych. Nie będę z tego powodu popadał w paranoję. Ona nie jest moją własnością.
- Luz. - Obracałem bez celu kieliszek w ręce, po czym wlałem jego zawartość do ust. Nie skrzywiłem się nawet odrobinę. Byłem przyzwyczajony. - To już wam nie przeszkadzam, cześć.
- Okej, wpadnę jutro. - Odpowiedział i rozłączył się.
No tak. Dziewczyna ważniejsza od kumpla. A może ja też powinienem kogoś zaprosić? Niejedna byłaby chętna.
Wypiłem jeszcze kilka kieliszków, a gdy pomału zaczynało szumieć mi w głowie, wstałem i skierowałem się do sypialni. Największy kłopot sprawiło mi wyjście po schodach, jednak nie byłem aż tak schlany, że nie potrafiłbym tego zrobić.
Gdy dotarłem już do pokoju, padłem zmęczony na łóżko i wyjąłem z kieszeni dresów telefon. Odblokowałem go i zalogowałem się na Facebooka. Wstukałem na klawiaturze imię i nazwisko szatynki, która ciągle zaprzątała mi głowę i wszedłem w jej profil.
Mia Anderson.
Laska, która omotała mnie wokół palca, a nie jest tego świadoma.
Kliknąłem miniaturkę jej zdjęcia profilowego, a po chwili pokazało się ono w pełni. Miała rozpuszczone włosy, które rozwiewał wiatr i lekki makijaż. Podobało mi się to ujęcie.
Co ty ze mną zrobiłaś?
Przejechałem palcem po ekranie, dotykając tym samym jej twarzy. Zachowywałem się jak psychol, który nie może żyć bez swojej ofiary. Przerażało mnie to. Nie chciałem taki być.
Wybrałem opcję „dodaj znajomego" i ostatni raz patrząc na jej zdjęcie, zablokowałem urządzenie.
***
Minął tydzień odkąd Dylan po raz pierwszy, spotkał się z Mią. Z jego opowiadań, dowiedziałem się, że piszą ze sobą i brunet traktuje ją całkiem poważnie. Udawałem, że wcale mnie to nie obchodzi i mam na to całkowicie wylane, jednak przez te siedem pieprzonych dni nie mogłem przestać o niej myśleć.
Przed oczami miałem jej obrazy, których za żadne skarby nie mogłem się pozbyć. Myślałem, że zwariowałem. Co jakiś czas sprawdzałem, czy zaakceptowała moje zaproszenie. Jednak ona tego nie zrobiła. W szkole, gdy tylko na mnie natrafiała, odwracała się i szła w przeciwnym kierunku. Miałem już tego dość. Oziębłość, którą mnie faszerowała, wychodziła mi już tyłkiem.
Gdy nauczycielka ogłosiła, że organizuje wycieczkę, miałem nadzieję, że niebieskooka na nią pojedzie i będę miał, choć chwilę, żeby z nią pogadać. Zapisy trwały trzy dni, a sam jej koszt nie był wysoki. Wmawiałem sobie, że gdy spędzę z nią trochę czasu, Dylan zejdzie na drugi plan i będę miał szansę, żeby się do niej zbliżyć.
W dniu wyjazdu na obóz wypatrywałem jej na szkolnym parkingu. Wierzyłem, że się zjawi. Jednak jak na złość nigdzie jej nie widziałem. Zrezygnowany zabrałem torbę ze swoimi rzeczami i ruszyłem do autobusu. Wraz z Dylanem, Benem i kilkoma innymi kumplami usiedliśmy na samym tyle. Po chwili zjawiła się też Ashley ze swoimi popychadłami. Usiadły przed nami i zaczęły narzekać na to, jak jest im niewygodnie.
- Przymknij się już. - Obdarzyłem rudowłosą złowrogim spojrzeniem. Nie miałem nastroju na jej gderanie i gdy tylko słyszałem jej skrzeczący głos, nerwy brały górę.
- Drake, o co ci chodzi? - Obróciła się w moim kierunku, przybierając pytający wyraz twarzy.
- Nikogo nie obchodzi, że masz jakieś pierdolone problemy z kręgosłupem i nie możesz siedzieć w autobusie, więc z łaski swojej oszczędź nam cierpienia i przymknij tę jadaczkę. - Uśmiechnąłem się kpiąco i oparłem o siedzenie. Na moje słowa kilka siedzących przed nami osób, spojrzało do tyłu.
- Naprawdę się zmieniłeś. - Oburzona, założyła ręce pod piersi i obróciła się do swoich koleżanek.
Ona na twoim miejscu, nie dałaby się tak traktować i zdzieliła mnie w ryj lub pokazała, że nie jestem tu najważniejszy. I chyba tego właśnie mi brakuje. Szczerości.
Przestań już o niej myśleć debilu.
Gdy chciałem już zamknąć oczy i założyć słuchawki, drzwi autobusu otwarły się, a do środka weszła ona. Miała na sobie podziurawione na kolanach dżinsy i koszulkę z jakimś napisem. Rozpuszczone włosy zakrywały jej twarz, ale i tak wyglądała obłędnie.
Co ja pierdolę?
Patrzyłem prosto na nią jak zahipnotyzowany. Nie chciałem, odwracać od niej wzorku i tego nie robiłem. Kątem oka zerknąłem na siedzącego obok mnie przyjaciela. Szczerzył się jak głupi i także nie spuszczał z niej wzroku. Zagryzłem wnętrze policzka i przejechałem językiem po spierzchniętych ustach. Denerwowało mnie to, że musiała spodobać mu się właśnie ona.
Niebieskooka rozejrzała się dookoła, a gdy zauważyła Dylana, pomachała mu i usiadła obok jakiejś blondynki. Chłopak odwzajemnił jej gest. Gdy obróciła się plecami, wyjął telefon i wysłał jej wiadomość. Przewróciłem oczami i nie chcąc dłużej na to patrzeć, odwróciłem wzrok.
Mia:
Całą drogę na obóz przegadałam z Clarą. Zdałam jej długie sprawozdanie o tym, że między mną a Dylanem nic nie ma. Pisaliśmy zaledwie tydzień i było to za krótko, aby pogłębić naszą relację. Czarnowłosy był naprawdę czarujący. Nie naciskał na mnie, choć dał mi do zrozumienia, że wpadłam mu w oko. Charakterem nie przypominał typowych sportowców, którzy chcą tylko zaliczyć i dobrze się zabawić.
- Ale ma u ciebie szanse? - Nastolatka patrzyła na mnie pytająco.
- Chyba tak. - Zagryzłam wargę i uśmiechnęłam się pod nosem.
- O boże! - Ekscytowała się. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę.
Od Dylan:
Już nie mogę się doczekać, gdy będziemy na miejscu.
Do Dylan:
Ja też. Ta jazda w autobusie zdecydowanie nie jest ciekawa.
Od Dylan:
Poczekaj, gdy dotrzemy, chętnie sprawię, że ten wyjazd będzie najciekawszym, jaki przeżyłaś.
Do Dylan:
Oto się nie martwię.
Odłożyłam telefon i zamknęłam oczy. Nawet nie zauważyłam, gdy zasnęłam. Obudziła mnie Clara, która lekko mną potrząsała.
- Wstawaj, już jesteśmy.
- Okej, okej. - Zaczęłam się podnosić i zbierać swoje porozrzucane rzeczy. Gdy to zrobiłam, wyszłam na zewnątrz.
Rozejrzałam się dookoła, zauważając, że zatrzymaliśmy się na parkingu przed jakimś kampusem. Dookoła rozciągało się kilka zbudowanych koło siebie drewnianych domków, w których jak się mogłam domyślić, będziemy mieszkać. Od razu po odebraniu walizki, pracowniczka obozu zaprowadziła nas do nich i dała godzinę, aby się ogarnąć i rozpakować.
Domek dzieliłam z Clarą i dwoma innymi dziewczynami, których nie znałam. Od razu po wypakowaniu się wzięłam prysznic i zrobiłam lekki makijaż. Założyłam na siebie czarne spodenki i granatową koszulkę. Chwilę później byłam gotowa do wyjścia.
Zajęcia odbywały się na łonie natury, ale przed ich rozpoczęciem czekała nas zbiórka. Opiekunowie sprawdzili, czy wszyscy dotarli na miejsce, a chwilę później wyjaśnili nam, na czym będzie polegało nasze dzisiejsze zadanie.
- Dobierzemy was w dwójki. Każda para dostanie mapę, kompas oraz coś do jedzenia i picia. - Mężczyzna w okularach i siwej brodzie zaczął rozdawać plecaki z rzeczami, które mają nam się przydać. - Kto pierwszy dotrze na miejsce, zdobędzie punkty, które później zliczymy. Zwycięzcy otrzymają nagrodę.
- A co jak się zgubimy? - Zapytał któryś z uczniów.
- Spokojnie. Teren obozowiska nie jest zbyt duży, ale gdyby coś takiego się wydarzyło i tak nie przejdziecie przez ogrodzenie. Prędzej czy później was znajdziemy.
Świetnie.
W sumie całe to zadanie naprawdę mi się podobało. Zawsze lubiłam takie rzeczy i chodzenie po lesie wcale mi nie przeszkadzało. Gdy prawie wszystkie pary zostały wybrane, zaczęłam się rozglądać, aby zobaczyć, kto jeszcze został. I wtedy spojrzałam na niego.
Miał poszarpane na wszystkie strony blond włosy i obojętny wyraz twarzy. Unikałam go przez cały ten czas. Nie patrzyłam na niego dłużej niż pół minuty, a teraz stał przede mną i wyglądał tak samo dobrze, jak zwykle. Miał na sobie dopasowane spodnie moro i czarną koszulkę na ramiączkach. Opierał się o jedno z drzew i nie przejmował się niczym, co go otaczało. Nagle nasze tęczówki się spotkały. Wgapialiśmy się w siebie z determinacją w oczach.
- Ty i ty. - Pan Turner wskazał gestem ręki i na mnie i na niebieskookiego. - Oboje ciągle nie spuszczaliśmy z siebie wzroku.
❤