#WBFwatt na twitterze
Holden
– Chyba sobie z nas żartujecie! – huknął mój ojciec i uderzył dłońmi w biurko. Catalina lekko drgnęła, ale ja pozostałem niewzruszony. To nie był pierwszy raz, gdy tak na mnie wrzeszczał.
Poza tym tak to sobie wyobrażałem. Oboje wiedzieliśmy, że nie poklepią nas przyjaźnie po pleckach i nie puszczą wolno. Jeśli dobrze liczyłem, to była już trzecia godzina rozmów, która co jakiś czas zostawała przerwana podobnym okrzykiem z ust mojego ojca. Denerwował się bardziej niż reszta zarządu. Pokrzyżowałem mu więcej planów, niż myślałem.
– Przestań wrzeszczeć, tato. Nie jesteśmy tu sami! – Tym razem to ja podniosłem głos. Obdarzył mnie zawistnym spojrzeniem, które udało mi się odwzajemnić.
– Wyrzuciłeś do kosza miesiące ciężkiej pracy i jeszcze śmiesz mi przerywać?! Mieliśmy plan. Prostszego już nie dało się ułożyć. Daty, terminy, miejsca. O niczym nie musiałeś decydować sam. Nie potrafiłeś przez parę miesięcy usiedzieć w jednym miejscu?! Kim ona jest?! – zagrzmiał.
Według planu, który opracowałem wcześniej z Cataliną, oboje zgodziliśmy się, by spróbować przekonać wytwórnię, że żadna osoba trzecia nie miała wpływu na podjętą przez nas decyzję o rozwiązaniu umowy. Nie chciałem przyjąć wcześniejszej propozycji Liny, bo nie zasługiwała na to, by po raz kolejny płacić za moje błędy. Milczeliśmy na temat Kelsey, licząc na to, że jej temat nie zostanie poruszony. Przeliczyliśmy się.
– Nie wiem, o kim mówisz – brnąłem w kłamstwo.
– Och, to może w takim razie ci przypomnę – zakpił i zwrócił się do wielkiego ekranu, na którym już po chwili pojawiły się wszystkie zdjęcia, jakie udało się wykonać paparazzi.
Ja i Kelsey na imprezie na plaży oraz wjeżdżający na teren samochodowego kina. Idący za rękę po tłocznej ulicy i uciekający od aparatów. Przyłapani kolejny raz na plaży i na Alei Gwiazd. Mnóstwo zdjęć. Tyle dobrego, że każde z nich niewyraźne, przez co nie można poznać, że jestem na nich z Lester.
– Teraz coś ci świta? – kontynuował ojciec.
– To przypadkowa dziewczyna...
– Przestań kłamać! To jedna i ta sama dziewczyna, która od miesiąca przysparza nam coraz więcej problemów. Nie sądziłem, że zaprzepaścisz wszystko przez...
– Co takiego zaprzepaściłem? Czy nie wystarcza ci, że skaczę po scenie, jak ty mi zagrasz? Śpiewam, co karzecie. Chodzę tam, gdzie mi pozwolicie. Ten udawany związek dał mi tylko bandę idiotów z aparatami, śledzących mnie na każdym kroku! Ja chcę śpiewać! Chcę zająć się muzyką, a nie mogę, bo w każdej wolnej chwili muszę uważać, czy ktoś nie zrobi mi zdjęcia, gdy kicham. Mam tego dosyć i Catalina też.
Zaczerpnąłem powietrza, patrząc po zebranym zarządzie. To już dawno przestało być otwartym posiedzeniem, a przemieniło się w moje porachunki z ojcem. Nie chciałem wynosić prywaty do reszty, ale chyba nie miałem innego wyjścia.
– Jestem w tym z Holdenem – odezwała się w końcu Catalina. – Na początku jakoś mogłam to znieść, ale po czasie ten związek zrobił się uciążliwy i nieznośny. Również mam wrażenie, że nie przynosi nam niczego pozytywnego.
– Przyniósłby, gdyby Holden nie obracał się za każdą dziewczyną na ulicy! – przerwał jej mój ojciec. Nim zdążyłem go uciszyć, zrobiła to Lina.
– Z całym szacunkiem, panie Carson, ale ja nie przerywałam pańskich wybuchów, więc proszę o potraktowanie mnie w ten sam sposób. Mam coś do powiedzenia w tym układzie.
Jeśli nie otaczałaby nas piątka najważniejszych ludzi z naszej branży, przysięgam, że przybiłbym jej żółwika, bo to jak zgasiła mojego ojca, powinno być docenione.
– Udawany związek to nie tylko pokazywanie się razem na ściankach czy nagranie razem piosenki. To bliskość i zaufanie, którego nie udało nam się wytworzyć z Holdenem. Łatwo poznać, że nie łączy nas nic głębszego niż delikatne koleżeństwo. To nie pomagało. Ta farsa tylko nas do siebie zniechęciła, bo wciąż się kłóciliśmy i mieliśmy do siebie pretensje o najmniejsze głupstwa. Myślę, że w tej sytuacji kontrolowane rozstanie jest w stanie dać nam więcej niż ciągnięcie czegoś, co nie miało racji bytu od samego początku.
Gdy Catalina zakończyła, znów nabrałem powietrza do płuc. Miała rację. Powiedziała im dokładnie to, co ja, tylko w wyważony sposób i bez krzyków. Nie wiedziałem, że tak się da.
– Kontrolowane rozstanie? – podchwycił Harry, czyli szef szefów. To on był głową managementu i podejmował ostateczne decyzje.
– Tak. Nie będziemy zrzucać na kogoś winy. Rozstaniemy się w spokoju i za obopólną zgodą. Możemy nawet nagrać ten śmieszny filmik z tłumaczeniami. Zrzucimy wszystko na różnicę charakterów i wypalenie łączących nas więzi. Nie musimy nikogo piętnować. Oboje zagramy smutnych i przybitych. Będą o nas mówić, akurat na rozpoczęcie trasy zrobi się największy szum – Lina przedstawiła dalszą część naszego planu.
– A wasze wspólne występy?
– Pozostaną niezmienione. Skoro rozstajemy się w zgodzie, to nic nas przed nimi nie powstrzyma. Ludzie będą zachwyceni możliwością zobaczenia nas razem po zerwaniu. Będą analizować każdy ruch, spojrzenie, gest. To da nam miliony teorii. Tik Tok pęknie w szwach. Każdy będzie nagrywał o nas. Mogę się założyć, że trzeba będzie dodać parę dat do trasy, bo zwiększy się na nie zapotrzebowanie – tym razem to ja zabrałem głos.
Choć ta część najmniej przypadła mi do gustu, musieliśmy ich czymś przekupić. Nie mogliśmy tak po prostu zrezygnować z miesięcy przygotowań. Zarząd musiał na nas zarobić.
– Macie to gdzieś spisane? Potrzebuję chwili na przemyślenie waszej propozycji.
– Harry... – zareagował mój ojciec.
– Nie ma już co krzyczeć, Jonathanie. Mleko się rozlało, a skoro oni sami chcą to wszystko naprawić, to mogę zrobić przynajmniej tyle i sprawdzić, czy ten mały plan ma szanse – wytłumaczył szef.
Uśmiechnąłem się półgębkiem, ciesząc się, że to już druga osoba, która tylko dzisiaj zamknęła usta mojemu staruszkowi. Może powinienem dołączyć do tego zacnego grona?
Zarządzono krótką przerwę. Od razu zerwałem się z miejsca i wypadłem na korytarz, lecz nim zdążyłem postawić krok za próg firmy, dogonił mnie autorytatywny głos ojca. Przewróciłem oczami, gdy zatrzymał mnie wpół kroku.
– Holden, na słowo – nie poprosił, a postanowił.
Obróciłem się na pięcie i z niechęcią przeszedłem za nim do pustego gabinetu. Nie usiadłem, gdy wskazał dłonią miejsce naprzeciwko siebie. Nie zamierzałem dawać mu w niczym przewagi.
– Czego jeszcze ode mnie chcesz? – spytałem zmęczony ciężkim dniem i obecną sytuacją.
– Coś ty narobił? Jak mogłeś do tego doprowadzić? Nie tak cię wychowałem – wyrzucił mi, patrząc na mnie, jakby mnie nie znał. No to było nas w tym dwóch.
– A jak mnie niby wychowałeś, co? – prychnąłem. – Żeby wiecznie udawać? Być lalką, którą łatwo sterować? Rzucać nią z kąta w kąt, gdy ci się znudzi?
W gardle zamajaczył mi płaczliwy ton. Oddychałem głęboko, próbując pokonać rozżalenie i niemoc. Miałem mu tyle do zarzucenia, że nie wiedziałem, od czego zacząć.
– Wychowałeś mnie na produkt, który łatwo zareklamować i sprzedać. Do tego byłem ci potrzebny.
– Holden! – Jego krzyk mnie nie powstrzymał. Jeszcze nie skończyłem.
– Przez lata zgadzałem się na wszystko, bo... Bo chciałem być dla ciebie idealny. Bo... Bo bałem się, że jeśli się taki nie stanę, to też będę musiał odejść... tak jak mama – wykrztusiłem skrywany głęboko sekret. Ojciec zaciągnął się głęboko powietrzem, lecz i tym razem nie przestałem. – To przez ciebie odeszła, prawda? Ona by mnie nie zostawiła, gdybyś... Gdybyś był normalny, czuły i troskliwy! Gdybyś jej pomagał! Ona cię potrzebowała, a ty... Nie dałeś jej nic i dlatego odeszła.
– Zabraniam ci...
– Czego jeszcze?! Oddychania, myślenia, łączenia faktów? – Krążyłem po pokoju, powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Już mnie nie uciszy.
– Chcesz ideałów, ale nikt nie jest idealny, tato. Mylimy się, robimy coś w inny sposób, niż ty od nas tego oczekujesz, bo mamy własne uczucia, emocje i myśli. Nie możesz wszystkiego kontrolować. Nie możesz kontrolować mnie. – Nachyliłem się do niego nad biurkiem, by spojrzeć mu prosto w twarz. – Cieszę się, że mama zdołała od ciebie uciec, bo...
Powietrze przeciął świst, gdy dłoń ojca zderzyła się z moim policzkiem. Głowa odskoczyła mi w bok, a przed oczami zatańczyły mroczki. Wypuściłem z ust wstrzymywane powietrze, powracając niedowierzającym wzrokiem do człowieka, którego już nie poznawałem.
– Holden... – zaczął równie przerażony swoim czynem.
Pokręciłem głową, nie dopuszczając go do siebie. Tym razem przekroczył wszystkie granice.
– Jest mi ciebie żal, bo w końcu zostaniesz sam. Nikt nie będzie mógł z tobą wytrzymać. Zostaniesz w tym swoim idealnym świecie, do którego nikt nie będzie chciał wejść, bo z tobą nie da się żyć. Mam nadzieję, że mama jest teraz szczęśliwa. Podjęła najlepszą decyzję, jaką mogła – wydusiłem rozgniewany i opuściłem biuro.
Słyszałem za sobą głos ojca, który nakazywał mi wrócić, jednak nawet o tym nie pomyślałem. Na korytarzu złapała mnie przestraszona Catalina. Chyba wszyscy słyszeli naszą kłótnię, ale bali się interweniować.
– Holden, co ci się stało? – spytała, dotykając mojego zaczerwienionego policzka. Syknąłem, gdy poczułem pieczenie i odsunąłem głowę.
– Nic. Poradzisz sobie beze mnie? Muszę stąd wyjść – poprosiłem. Ojciec pojawił się na korytarzu z nieciekawą miną, więc wbiłem niecierpliwe spojrzenie w Linę – Przepraszam, że znowu cię zawodzę.
– Idź, Holden. Nie martw się. Powalczę za nas oboje – zapewniła zatroskanym tonem. Skinąłem do niej głową i ścisnąłem nasze dłonie.
– Holden! – usłyszałem znajomy krzyk.
– Odwdzięczę ci się – obiecałem jej, po czym wybiegłem z budynku. Bez zastanowienia wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik. Nim ruszyłem, wysłałem wiadomość do Kelsey.
HoldenCarson998: Możemy się spotkać. To ważne?
_vermina_: Teraz?
HoldenCarson998: Tak, podjadę do ciebie. Proszę
_vermina_: Dobrze, czekam. Mam nadzieję, że wszystko dobrze
Nie odpowiedziałem na ostatnią wiadomość. Nic nie było dobrze. Ojciec wybiegł na zewnątrz, rozejrzał się po parkingu, a kiedy mnie zauważył, podążył w moją stronę. Dlatego czym prędzej ruszyłem z miejsca i zwiałem mu sprzed nosa.
Potrzebowałem teraz spokoju i zrozumienia. Potrzebowałem Kelsey.
***
Nie myślałem. Nie przewidziałem konsekwencji. Działałem w emocjach. Zawiodłem.
Podjechałem pod dom Kelsey, zatrzymałem się na chodniku i zacząłem głęboko oddychać. Nie potrafiłem powstrzymać już łez. Jedna za drugą zaczęły spływać po mojej twarzy i skapywać na nogi, ramiona, kierownicę. Miałem ochotę krzyczeć, rwać włosy z głowy. Jeszcze nigdy nie czułem się taki samotny i niechciany jak dzisiaj.
Odkąd pamiętałem, starałem się być kryształowy w oczach ojca. Śpiewałem, tańczyłem i mówiłem to, co mi kazał. Wykonywałem wszystkie polecenia bez mrugnięcia okiem i z przyklejonym uśmiechem na ustach. Wtedy to działało. Gdy tylko zboczyłem z utartej przez niego ścieżki i zacząłem sprowadzać na siebie pojedyncze kłopoty, nasze idealne życie zaczęło się walić. Krzyki ojca, wymuszanie wykonywania jego poleceń, kłótnie.
Przez większość życia nienawidziłem mamy. Obarczałem ją winą za to, że uciekła i zostawiła mnie samego, gdy tak bardzo jej potrzebowałem. Przecież byłem tylko małym chłopcem, który pragnął ciepła. Niczego więcej. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego odeszła bez słowa, aż w końcu znalazłem tę przeklętą kartkę i odkryłem, co powinienem robić, by nie popełnić tych samych błędów. Tylko że w końcu zrozumiałem, kto popełnił ich najwięcej.
To nie była mama, to nie byłem ja, tylko ojciec. To on chciał z nas stworzyć swoich idealnych żołnierzy, a kiedy tylko odszedłem zachowaniem od normy, postanowił mnie naprostować. Jednak już nie zamierzałem poddawać się jego słowom. Dzisiejsza kłótnia zaważyła o wszystkim.
Nie dam się zastraszyć, nie dam się stłamsić, nie będę tą marionetką.
Podniosłem głowę, gdy usłyszałem trzask frontowych drzwi. Kelsey wybiegła z domu z zaniepokojoną miną. Natychmiast opuściłem auto i skierowałem się w jej stronę. Spotkaliśmy się na środku chodnika. Bez słowa pochwyciłem ją w ramiona i mocno się w nią wtuliłem. Znajome ciepło rozlało się po moim sercu. Odetchnąłem, czując namiastkę odprężenia.
– Holden, co się stało? – Kelsey brzmiała na przejętą moim stanem. Kiedy tylko lekko się od niej odsunąłem, od razu utkwiła wzrok w czerwonym policzku i rozszerzyła powieki. – Holden! Kto cię uderzył?
– Mój ojciec, to nieważne – mruknąłem.
– Jak to nieważne? Twój ojciec nie ma prawa robić takich rzeczy. Nikt nie ma – zdenerwowała się.
Jej czułość i zatroskanie moim stanem naprawdę mną wstrząsnęły. Tak bardzo chciałem, by ktoś w końcu odwzajemnił ciepło, które w sobie nosiłem właśnie w taki sposób. Kelsey rzuciła mnie na kolana. Pragnąłem być tak blisko niej, jak tylko była mi w stanie pozwolić.
Niewiele myśląc, schyliłem się i pocałowałem jej rozwarte wargi. Choć z początku była zaskoczona, już po chwili oddała pieszczotę, przytulając mnie do siebie. Chłonąłem jej bliskość, uspokajając rozkołatane nerwy.
– Jesteś moją przystanią – wyszeptałem, mocniej się w nią wtulając. – Od zawsze czekałem na latarnię, która poprowadzi mnie do spokojnego miejsca. Do ciebie. Ty jesteś moim spokojnym miejscem, Kelsey.
Nic nie powiedziała. Nie musiała. Czułem, że łącząca nas relacja od dawna nie była już jednostronna. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę, nim Kel zaprosiła mnie do siebie i pozwoliła odpowiedzieć o najgorszym dniu mojego życia. I choć spędzony z nią czas przyniósł mi rozluźnienie, nie potrwało ono za długo.
Nie zauważyłem, że w drodze do Lester dołączył do mnie obcy samochód. Nie zwróciłem uwagi, że zaparkował niedaleko nas, a osoba w środku miała aparat. Nie pomyślałem, gdy pocałowałem dziewczynę na środku chodnika i nie przewidziałem, że następnego dnia rozpęta się prawdziwe piekło.
Naprawdę nas zawiodłem.
...Wesołych Świąt?
A tak na serio, mimo trochę smutniejszego rozdziału :-( życzę Wam spędzenia świąt w rodzinnym gronie i mnóstwa prezentów!!! <33333
Instagram/Twitter: gspersehone22
TikTok: gspersephone