𝐀𝐛𝐬𝐨𝐥𝐮𝐭𝐢𝐨𝐧 [𝘦𝘭𝘪�...

By Stydia098

45.9K 2.7K 461

"Czasami krew nie jest gęstsza niż woda." TheOriginals Sezon 1-4 01.06.2022 - 2 książka serii Audrey Gilbert ... More

INTRODUCTION
PART ONE
I - HOUSE OF THE RISING SON
II - TANGLED UP IN BLUE
III - GIRL IN NEW ORLEANS
IV - SINNERS AND SAINTS
V - FRUIT OF THE POISONED TREE
VI- BLOODLETTING
VII - THE RIVER IN REVERSE
VIII - REIGNING PAIN IN NEW ORLEANS
IX - THE CASKET GIRLS
X - APRES MOI, LE DELUGE
XI - 500 YEARS OF SOLITUDE
XII - CRESCENT CITY
XIII - LONG WAY BACK FROM HELL
XIV - LE GRAND GUIGNOL
XV - FAREWELL TO STORYVILLE
XVI - MOON OVER BOURBON STREET
XVII - THE BIG UNEASY
XVIII - AN UNBLINKING DEATH
XIX - A WALK CLOSER WITH THE
XX - THE BATTLE OF NEW ORLEANS
XXI - FROM A CRADLE TO A GRAVE
PART TWO
XXII - REBIRTH
XXIII - ALIVE AND KICKING
XXIV - EVERY MOTHER'S SON
XXV - LIVE AND LET DIE
XXVI - RED DOOR
XXVII - WHEEL INSIDE THE WHEEL
XXVIII - CHASING THE DEVIL'S TAIL
XXIX - THE BROTHERS THAT CARE FORGOT
XXX - THE MAP OF MOMENTS
XXXI - GONNA SET YOUR FLAG ON FIRE
XXXII - BROTHERHOOD OF THE DAMNED
XXXIII - THE DEVIL IS DAMNED
XXXIV - I LOVE YOU, GOODBYE
XXXV - THEY ALL ASKED FOR YOU
XXXVI - SAVE MY SOUL
XXXVII - EXQUISITE CORPSE
XXXVIII NIGHT HAS A THOUSAND EYES
XXXIX - WHEN THE LEVEE BREAKS
XL - CITY BENEATH THE SEA
XLI - FIRE WITH FIRE
XLII - ASHES TO ASHES
PART THREE
XLIII - FOR THE NEXT MILLENNIUM
XLIV - YOU HUNG THE MOON
XLV - I'LL SEE YOU IN HELL OR NEW ORLEANS
XLVI - A WALK ON THE WILD SIDE
XLVII - THE AXEMAN'S LETTER
XLVIII - BEAUTIFUL MISTAKE
XLIX - OUT OF THE EASY
L - THE OTHER GIRL IN NEW ORLEANS
LI - SAVIOR
LII - A GHOST ALONG THE MISSISSIPPI
LIII - WILD AT HEART
LIV - DEAD ANGELS
LV - HEART SHAPED BOX
LVI - A STREETCAR NAMED DESIRE
LVII - AN OLD FRIEND CALLS
LVIII - ALONE WITH EVERYBODY
LIX - BEHIND THE BLACK HORIZON
LX - THE DEVIL COMES HERE AND SIGHS
LXI - NO MORE HEARTBREAKS
LXII - WHERE NOTHING STAYS BURIED
LXIII - GIVE 'EM HELL KID
LXIV - THE BLOODY CROWN
PART FOUR
LXV - WE'RE PLANNING A JUNE WEDDING
LXVI - I WAS FELLING EPIC
LXVIII - NO QUARTER
LXIX - HAUNTER OF RUINS
LXX - KEEPERS OF THE HOUSE
LXXI - I HEAR YOU KNOCKING
LXXII - BAG OF COBRAS
LXXIII - HIGH WATER AND A DEVIL'S DAUGHTER
LXXIV - VOODOO IN MY BLOOD
LXXV - QUEEN DEATH
LXXVI - NO PLACE LIKE HOME
LXXVII - PHANTOMESQUE
LXXVIII - A SPIRIT HERE THAT WON'T BE BROKEN
LXXIV - VOODOO CHILD
LXXV - THE FEAST OF ALL SINNERS
LXXVI - ALWAYS AND FOREVER
Dziękuję
PART FIVE - WHAT COULD HAVE BEEN
THE PATH UNTAKEN
WHERE YOU LEFT YOUR HEART
ONE WRONG TURN ON BOURBON
BETWEEN THE DEVIL AND THE DEEP BLUE SEA
DON'T IT JUST BREAK YOUR HEART
WHAT, WILL, I, HAVE, LEFT
GOD'S GONNA TROUBLE THE WATER

LXVII - GATHER UP THE KILLERS

184 22 2
By Stydia098

--

DWA LATA PÓŹNIEJ

Wędrując po schodach, Audrey zajrzała do sypialni Miry, ale stwierdziła, że dziewczynki nigdzie nie widać. Zamknęła drzwi, ruszyła w kierunku pokoju Hope ze znaczącym spojrzeniem i uśmiechnęła się do Hayley, która stała oparta w otwartych drzwiach. Wewnątrz Hope i Mira siedziały ze skrzyżowanymi nogami na łóżku Hope, a każda z nich kolorowała i rysowała różne obrazki.

Mira natychmiast podniosła głowę i uśmiechnęła się promiennie do swojej mamy. — Cześć mamusiu.

— Hej skarbie. — Audrey uśmiechnęła się, pochylając się w drzwiach obok Hayley.

Hope podniosła wzrok i uśmiechnęła się do mamy i ciotki, po czym jej oczy wyjrzały przez okno za nią, gdy z zewnątrz doszedł dźwięk samochodu. — Czy to ona?

— Babcia Mary już jest? — Uśmiech Miry poszerzył się na te słowa.

Audrey i Hayley spojrzały na siebie, wiedząc, że to Mary. Miały nadzieję, że w końcu uzyskała przewagę, której potrzebowały. To był jedyny element układanki, którego im wciąż brakowało, a kiedy już go zdobyły, mogły w końcu zająć się jedyną rzeczą, o którą walczyły przez pięć lat.

— Pójdziemy sprawdzić. — Hayley im powiedziała. — Zostańcie w środku.

— Zostań z Hope. — Audrey skinęła głową córce, zanim obie kobiety skierowały się na ganek.

Patrzyły, jak ciężarówka Mary podjeżdża do domu, a wysiadająca kobieta Kenner uśmiecha się do nich ciepło. — No cóż, czyż mnie oczy nie mylą?

— Jesteś pewna, że nikt cię nie śledził? — Zapytała ją ostrożnie hybryda Marshall.

Mary rzuciła jej na to okiem. — Unikałam kłopotów na długo przed waszym urodzeniem. — Opowiedziała im rzeczowo, po czym ochoczo klasnęła w dłonie. — Gdzie są te małe dziewczynki?

— Znalazłaś to? — Hayley zatrzymała ją, zaglądając do środka i wypuszczając westchnienie na widok kamiennego wyrazu, który pojawił się na twarzy starszej kobiety. — Mary, proszę. Po takim czasie jesteśmy już tak blisko odzyskania ich. Znalazłyśmy lekarstwo na truciznę Frei, Audrey namówiła wiedźmę, która wyssała zaklęcie Rebekah.

— Więc naprawdę to zrobicie? — Zapytała ich sceptycznie. — Wyleczycie ich, a potem obudzicie? Czy kiedykolwiek pomyślałyście, że Hope i Mirze byłoby lepiej bez nich?

— Mary, w jakim świecie jest im lepiej bez rodziny? — Zapytała ją Audrey z niedowierzaniem. — Bez ich ojców? — Dodała, i zmarszczyła brwi, widząc kwaśne spojrzenie, jakie otrzymała. — Słuchaj, jakiekolwiek osobiste uczucia do nich żywisz, nie zmienia to faktu, że są ich rodziną. To nasza rodzina, Mary. Obiecałyśmy, że będziemy walczyć, abyśmy wszyscy mogli znów być razem, i nie zamierzamy złamać tej obietnicy. — Jej spojrzenie stało się twarde i zdecydowane. — Nie złamię tej obietnicy.

— Komu? — Odpaliła Mary. — Elijahowi?

— Naszym córkom. — Hayley skrzyżowała ramiona. — Obiecałam Hope dom, w którym będzie czuła się bezpieczna i chroniona przez kochających ją ludzi. — Przeczesała dłonią włosy z głębokim westchnieniem. — Mary, one też są Mikaelsonami. Odziedziczyły wszystkich swoich wrogów i moc, której nie rozumiemy. Potrzebują kogoś, kto nauczy je kontrolować. Nie możemy tego zrobić same.

Mary patrzyła na nie przez chwilę, po czym wyjęła z kieszeni złożoną kartkę papieru. — Kazałaś mi obudzić Mikaelsona, którego potrzebujesz do odnalezienia wszystkich siedmiu stad wilkołaków. Znalazłyście sześć. Ostatni, Malraux? Myślałam, że zostali zabici. Według tego, może jeszcze jeden został. — Zanim którakolwiek z nich zdążyła wziąć kartkę, ona cofnęła ją, patrząc na nie szczerze. — Hayley. Audrey. Szukałyście pięć lat. Nic nie znalazłyście. Nagle dostaję wiadomość o tropie. A co jeśli ktoś inny też to znalazł? A jeśli to pułapka?

— W takim razie jest to ryzyko, które jesteśmy gotowe podjąć. — Stwierdziła bez wahania Audrey, podobnie jak Hayley. — Chodź, dziewczyny ucieszyły się na twój przyjazd.

Podczas gdy dziewczynki przywitały się z Mary, Hayley i Audrey przygotowały się do wyjścia. Teraz, gdy miały prowadzenie, nie chciały marnować czasu, zwłaszcza jeśli to była pułapka. Chciały zdobyć to, czego potrzebowały i mieć to wreszcie za sobą. Kiedy ładowały trumny na ciężarówkę, dziewczynki wyszły z Mary na zewnątrz, aby się pożegnać. Audrey zerknęła na Mirę, gdy zamykała tył ciężarówki.

— Chodź tu. — Powiedziała cicho, pochylając się nad nią.

Mira podbiegła w jej otwarte ramiona, trzymając w dłoniach kocyk z białego misia. Zdecydowanie nosił ślady upływu czasu i nie był już tak biały jak kiedyś, a na krawędziach miał kilka luźnych nitek. Ale wciąż tak samo kochany, jak inny miś Miry, jeśli nie bardziej – jeśli to w ogóle możliwe. Każdego wieczoru trzymała go w ramionach i przyciskała do piersi, gdy słuchała dowolnej historii, którą wybrała z mamą na dobranoc, lub dowolnej historii, o którą ją poprosiła. Gdy podrosła, ich zwyczaje związane z bajkami na dobranoc zmieniły się i przestały czytać książki, a Mira poprosiła ją, aby opowiadała swoje historie z Elijahem.

O tym, jak się poznali, o rzeczach, które razem robili, o każdym najdrobniejszym szczególe, o który sześciolatka mogłaby zapytać. Audrey odpowiadała bezbłędnie na każde pytanie, pomijając szczegóły, o których wiedziała, że Mira nie powinna znać, dopóki nie będzie znacznie starsza. Chciała, żeby Mira dowiedziała się wszystkiego, co tylko mogła, o tym, kim był jej ojciec i jak bardzo ją kochał.

— Jak długo cię nie będzie? — Zapytała.

— Parę dni. — Odpowiedziała szczerze, odgarniając jej włosy z twarzy. — Wrócimy, zanim się obejrzysz, obiecuję.

— Mamusiu, źle powiedziałaś. — Mira rzuciła jej spojrzenie, kładąc ręce na biodrach.

Audrey zachichotała i skinęła głową z rozbawionym uśmiechem. — Masz rację, przepraszam. — Odchrząknęła, zabierając ręce. — Masz moje słowo.

Mira zachichotała i skinęła głową z aprobatą. Odkąd dowiedziała się, że często powtarzał to jej tata, stało się tym, co wolała mówić, gdy składała obietnicę. — Lepiej. — Uśmiechnęła się.

— I zgadnij co? — Zaczęła, sprawiając, że najmniejsza Mikaelson spojrzała na nią z zaciekawieniem. — Kiedy wrócimy do domu, będziemy mieli ze sobą ludzi. — Powiedziała jej. — Jak ciocia Freya, ciocia Rebekah, wujek Kol... — Umilkła. — Twój tata.

— Obudzony? — Jej małe oczka rozszerzyły się z nadzieją.

— Obudzony. — Potwierdziła Gilbert, czując ciepło na sercu, na widok twarzy Miry.

Wiedziała, że to było wszystko, czego Mira pragnęła. Aby odzyskać całą rodzinę, a zwłaszcza tatę. I po tak długim czasie Audrey w końcu mogła jej to zapewnić. I nie było nic w porównaniu z tym, jak wspaniałe było to uczucie w środku.

Mira uśmiechnęła się i objęła ją ramionami za szyję, mocno ją przytulając, opierając głowę na jej ramieniu. — Kocham cię, mamo.

— Też cię kocham, skarbie. — Wymamrotała, całując ją w czubek głowy. — Bądź grzeczna dla Mary, w porządku?

Mira skinęła głową, zanim się odsunęła. — Masz moje słowo.

Pocałowała ją w czoło, zanim podniosła się na nogi, patrząc na Hayley, gdy kończyła żegnać się z Hope. Następnie obie dziewczynki zamieniły się miejscami. Mira pobiegła, by uściskać ciotkę Hayley, podczas gdy Hope poruszyła się i uściskała Audrey. Kiedy skończyły, wstały i pomachały im, a Mary poszła za dwiema kobietami, gdy szły do ciężarówki.

— Trzymajcie gardę. Pozostańcie w ruchu. Jeśli poczujecie kłopoty, uciekajcie.  — Ostrzegła ich obie stanowczo, klepiąc dłonią tył ciężarówki. — Ci ludzie tam z tyłu mieli już mnóstwo życia. Jedyne, co wy musicie zrobić, to przeżyć dla swoich małych dziewczynek.

Hayley zatrzymała się, otwierając drzwi ciężarówki, i szczerze spojrzała na Mary. — Wszystko, co robimy, robimy dla nich. — Powiedziała całym sercem, zanim wsiadły i odjechały, a Hope i Mira machały im, aż ciężarówka zniknęła im z oczu.

* * * * * * * * * *

Bar w Teksasie był zatłoczony i głośny, ale Audrey i Hayley z łatwością znalazły osobę, której szukały. Keelin Malraux siedziała ze swoimi przyjaciółmi przy stoliku niedaleko baru, pijąc i śmiejąc się, w błogiej nieświadomości, że para obserwowała ją z rogu. Była szczęśliwa i beztroska, coś, co miało zostać odebrane tylko ze względu na jej nazwisko.

Ale w tej kwestii nie miały innego wyboru.

— W porządku, drogie panie, nie zwalniajmy. Dzięki. — Wzniosła toast, zanim cały stół wypił jednego shota. — Ooch! — Keelin potrząsnęła rękami, uderzając szklanką i otrząsając się. — Biorę następną rundę. Wy poświęćcie chwilę i zbierzcie się w sobie. — Podeszła do baru i kiwnęła głową barmanowi. — Jeszcze jedną rundę, proszę. Dzięki.

Wymieniając spojrzenia, Hayley poruszyła się i podeszła do niej przy barze, a Audrey przysiadła na pustym stołku po drugiej stronie. — Wyglądasz, jakbyś się dobrze bawiła. — Zamyśliła się hybryda–matka, przez co Keelin na nią spojrzała. — Co to za okazja?

— Właśnie skończyłam rezydenturę, co czyni mnie oficjalnym lekarzem oddziału ratunkowego. — Odpowiedziała z dumnym spojrzeniem.

— Gratulacje. — Hayley skinęła głową.

— Lekarzem, co? — Audrey mruknęła, przyciągając uwagę wilkołaka na siebie. — Wiesz, moja siostra studiuje medycynę, żeby zostać lekarzem. Zupełnie jak nasz tata. To naprawdę imponujące. — Pochwaliła skinieniem głowy. — Gratulacje.

Keelin spojrzała na nie z uśmiechem. — Dzięki.

— Czy to pomaga na poczucie winy? — Zapytała Hayley po chwili, sprawiając, że na jej twarzy pojawiło się zmieszanie. — Biorąc pod uwagę to, czym jesteś?

Jej twarz na to stężała. — Co powiedziałaś?

— Keelin, musisz nas wysłuchać. — Hayley powiedziała spokojnie.

Keelin jednak zmrużyła ostrożnie oczy. — Skąd znasz moje imię?

— Dostałam je od przyjaciółki. — Hayley powiedziała jej z porozumiewawczym spojrzeniem. — Powiedziała, że panieńskie nazwisko twojej babci brzmiało Malraux.

W tym momencie Keelin parsknęła i cofnęła się o krok. — Lepiej się wycofaj. Już teraz. — Ostrzegła niskim głosem, a jej oczy błysnęły złotem.

— Chciałabym, żebyśmy mogły. — Hayley zmusiła się, by jej oczy zabłysły złotem, przez co Keelin spojrzała na nią w szoku, a jej oczy wróciły do normalnego koloru. — Potrzebujemy przysługi. Pięć minut. Gdzieś indziej. Możemy wyjaśnić.

— Teraz. — Dodała Audrey, wahając się, czy się ruszyć.

Keelin niechętnie skinęła głową i wyszła za tą dwójką tylnymi drzwiami baru, czekając, aż drzwi się zamkną, zanim się ruszy. Uderzyła Hayley mocno łokciem w twarz, pchając ją z powrotem na Audrey, aby powalić ich obie, po czym przejęła kontrolę w alejce. Hayley i Audrey popatrzyły po sobie ze znużeniem, zanim pobiegły do wyjścia z alejki i na drugą stronę muru, po którym wspięła się Keelin, czekając cierpliwie, aż Malraux opadnie na ziemię.

Kiedy podniosła głowę, chcąc odejść, zamarła, gdy zobaczyła je czekające na nią. Zamrugała z niedowierzaniem. — Nie rób tego ponownie. — Hayley skrzyżowała ramiona.

— Nie poddam się bez walki. — Powiedziała odważnie.

— Przestań. — Audrey rzuciła jej spojrzenie. — Nie jesteśmy tu po to, żeby z tobą walczyć.

— Potrzebujemy cię. — Hayley powiedziała. — Jesteś ostatnią ze swojego stada. To sprawia, że jesteś wyjątkowa z powodów, które są zbyt skomplikowane do wyjaśnienia.

— Nie interesują mnie twoje problemy. — Warknęła.

— Nie teraz, ale to zrobisz. — Audrey powiedziała jej prosto, przez co Keelin spojrzała na nią zmieszana. — Jak powiedziała Hayley, jesteś wyjątkowa, Keelin. Nie tylko dla nas, ale dla wielu innych ludzi. Ludzi, którzy nie będą dla ciebie tak mili jak my. Nie będą tu, żeby walczyć, będą tu, żeby cię zabić. Chcesz żyć? — Zapytała ją. — Jesteśmy twoją najlepszą szansą.

— Słuchaj, mam życie, karierę, związki. — Wyliczyła Keelin, kręcąc głową w odmowie. Pozostała tak uparta, jak to tylko możliwe, i Audrey nie mogła jej winić, jeśli miała być szczera. Każdy inny na jej miejscu by tak zrobił. — Jeśli ktoś spróbuje mi to odebrać, będzie musiał mnie zabić.

Dźwięk tłuczonego szkła wewnątrz dotarł do ich uszu i Hayley wiedziała, że czas już iść. — Przepraszam. Nie mamy na to czasu. — Wymamrotała, waląc głową Keelin o ścianę i powalając ją na ziemię.

— Prawdopodobnie powinnam była to zrobić wcześniej. — Wymamrotała Audrey, podnosząc nieprzytomnego wilka.

— Nasza wina, że próbowałyśmy łatwizny. — Zamyśliła się Hayley i obie pobiegły, zanim ktokolwiek mógłby je zobaczyć.

* * * * * * * * * *

Kiedy dotarły do magazynu, w którym się ukrywały, przywiązały Keelin do krzesła i zaczęły wydobywać wszystko, czego potrzebowały. Po chwili Keelin westchnęła cicho i otrząsnęła się, rozglądając się po nowym otoczeniu. Natychmiast zaczęła wściekle szarpać więzy, bezskutecznie próbując się uwolnić.

— Zrelaksuj się. — Zawołała do niej Hayley przez ramię. — Nie jesteśmy twoimi wrogami. Gdybyśmy zostawiły cię tam, gdzie byłaś, już byś nie żyła.

— Niech zgadnę, uciekamy przed wampirami? — Uniosła brwi, po czym zrobiła obrzydzoną minę. — Śmierdzicie tak samo jak oni.

— Cóż, jestem wampirem. Masz rację. — Audrey odwróciła się do niej i pozwoliła, aby jej twarz na chwilę się zmieniła, zanim wróciła do normy. — Hayley? Ona jest kimś innym.

— Jestem wyjątkowa. — Poinformowała ją kobieta Marshall-Kenner. — Jestem hybrydą. Pół wampir, pół wilkołak. A biorąc pod uwagę, że uratowałyśmy ci tyłek, powinnaś okazać nam szacunek.

— Skąd mam wiedzieć, że to nie wy przyprowadziłyście ich do mnie? — Keelin odpaliła.

— Słuszna uwaga. — Gilbert skinęła głową. — Ale tak czy inaczej, to nie zmienia tego, co ci powiedziałam. W przeciwieństwie do nas, ci ludzie chcą twojej śmierci. A my jesteśmy w stanie to przetrwać.

— A żeby to zrobić... — Zaczęła Hayley, wyciągając z torby maskę do usuwania jadu. — To zrobisz dokładnie to, co ci powiemy.

— To nie tak, że mam wybór. — Prychnęła zirytowana, zanim widok maski wywołał niepokój na jej twarzy. Odchyliła się na krześle i posłała Hayley poważne spojrzenie. — Hej, słuchaj, nie wiem, jakie perwersyjne rzeczy lubisz, ale nie jestem taką dziewczyną.

Audrey zakryła usta, żeby powstrzymać się od chichotu, podczas gdy Hayley wpatrywała się w nią przez chwilę, zanim przewróciła oczami. — To urządzenie do ekstrakcji twojego jadu. I zanim zapytasz: tak, będzie bolało. — Powiedziała, stając przed nią.

Keelin cofnęła się na siedzeniu tak daleko, jak tylko mogła, szarpiąc bezsensownie więzy. — Dlaczego mi to robisz?

— Próbujemy ratować rodzinę. — Odpowiedziała szczerze Hayley, odkładając na chwilę maskę i przyglądając się trumną. Podchodząc do nich, podniosła wieko Freyi, odsłaniając spokojnie śpiącą w środku wiedźmę Mikaelson. — Keelin, ci ludzie umierają. Jedyną rzeczą, która utrzymuje ich przy życiu, jest zaklęcie usypiające, a jedyną osobą, która może ich wyleczyć, jest ona. Jest wiedźmą i zostawiła nam instrukcje, jak ją wcześniej obudzić. Brakuje nam tylko twojego jadu. Gdy już stanie na nogi, możemy dać jej składniki, które otrzymałyśmy. I przy odrobinie szczęścia nikt nie będzie musiał umierać.

Keelin zerknęła na Freyę, Hayley i Audrey, obserwując wyraz ich twarzy. To sprawiło, że jej twardy wyraz twarzy nieco złagodniał, chociaż nadal zachowała czujność, unosząc na nie brwi. — Więc jeśli dam wam to, czego chcecie, puścicie mnie?

Audrey oderwała wzrok od trumny Elijaha i stanowczo spojrzała na Keelin. — Masz moje słowo.

Keelin przyjęła jej obietnicę i skinęła głową Hayley, która posłała jej wdzięczne spojrzenie, po czym przypięła maskę do twarzy. Gdy tylko ją włączyła, Keelin chrząknęła i jęknęła z bólu, gdy zaczął wydobywać jej jad z ust. Gdy tylko miały dość, aby napełnić fiolkę, zdjęły maskę z jej twarzy, przez co odetchnęła z ulgą. Dodały ją do miejsca, w którym ułożyły wszystkie pozostałe fiolki z jadem, opisując je, aby Freya wiedziała, która jest która.

To było trochę surrealistyczne, mieć w końcu wszystko, czego potrzebowały, po tak długim czasie. Chwyciwszy torbę z ziemi, Hayley wyciągnęła strzykawkę zawierającą antidotum dla Freyi – obie kobiety już wiedziały, co zrobić.

— Macie mój jad. — Odezwała się Keelin, obserwując ich. — Kiedy mogę odejść?

— Gdy tylko dowiemy się, że to działa. — Wymamrotała Hayley w odpowiedzi.

— A kiedy to będzie? — Zapytała niecierpliwie Malraux.

— Uwierz mi, będziesz wiedzieć, kiedy to zobaczysz. — Hayley się otrząsnęła.

Keelin spojrzała na trumnę Freyi, przechylając głowę i spoglądając na nią od góry do dołu. — Trzeba obudzić śpiącą królewnę, prawda? Jak to zrobić?

— Z tym. — Audrey skinęła głową na strzykawkę w rękach Hayley.

Hayley skinęła głową i spojrzała na Keelin z lekkim rozbawieniem. — Wiesz, zadajesz dużo pytań. — Powiedziała jej, zanim ruszyła, by stanąć nad Freyą. Podnosząc ją, Hayley wbiła strzykawkę w klatkę piersiową i nacisnęła tłok, przez co oczy wiedźmy Mikaelson otworzyły się z głębokim westchnieniem. Podniosła się prosto w trumnie, a Hayley i Audrey mocno ją uściskały. — Freya! Czy wszystko w porządku?

Freya gorączkowo pokiwała głową i odsunęła się. — Zdobyłyście składniki?

— Tam są. — Audrey skinęła głową w stronę stołu, na którym leżało wszystko.

— Dobrze. — Zaczęła wychodzić z trumny, dysząc, gdy łapała oddech. — Muszę zacząć. Jeśli nie zamienię tego w lekarstwo, Elijah i Kol umrą.

Freya nie marnowała czasu i podeszła do stołu, zabierając z niego wszystko, czego potrzebowała. Przeniosła się na puste miejsce na podłodze i zaczęła rysować okrąg w soli, umieszczając siedem różnych jadów obok zapalonych świec.

— Ile mamy czasu? — Zapytała zmartwiona Audrey.

— Może godzinę. Jeśli tak długo pożyją. — Przyznała bez ogródek.

— Masz wszystko, czego potrzebujemy? — Hayley sprawdziła.

— Jad z siedmiu paczek wraz z krwią Klausa. Napełnione moją magią i wzmocnione przez ciemne obiekty. — Freya odsunęła krzesło i podniosła na nie wzrok. — To będzie wymagało całej mojej siły i więcej niż odrobiny szczęścia, ale powinno wystarczyć, aby opracować lekarstwo, które ocali moich braci.

— Powinno? — Audrey wypuściła, gdy na nią spojrzała. — Naprawdę nie budzi to zaufania, Freya. Powiedz nam, że możesz to zrobić.

Kiedy wiedźma Mikaelson otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, Hayley zmarszczyła brwi, gdy ona i Audrey usłyszały nadjeżdżające samochody na zewnątrz. Hybryda spojrzała na wampira Gilbert. — Mamy towarzystwo.

— Hayley, Audrey, puśćcie mnie, proszę? — Keelin błagała ze strachem. — Jeśli to wampiry, zabiją mnie.

— Musieli ją śledzić. — Wiedźma uświadomiła sobie, gdy zerknęła na Keelin, po czym ponownie spojrzała na pozostałą dwójkę. — Potrzebuję więcej czasu.

— Zostań tutaj. — Audrey powiedziała Keelin, gdy Hayley ruszyła przodem. — Będziesz bezpieczna, obiecuję. — Zapewniła ją, zanim poszła za Hayley na przód magazynu.

Zaparkowały trzy czarne SUV-y, a gdy obie wyszły przed nie, otoczyła ich duża grupa wampirów. Do przodu wystąpił mężczyzna i przyjrzał się obu kobietom. — Długo to trwało, ale w końcu was złapaliśmy.

— A może po prostu przestałyśmy uciekać. — Hayley wzruszyła ramionami i popędziła do przodu, wyrywając mężczyznom serca.

— No to ruszamy. — Mruknęła Audrey, gdy ruszyły do ataku.

Wcisnęła dłoń w klatkę piersiową mężczyzny i wyrwała mu serce, pochylając się, gdy inny mężczyzna rzucił się na nią od tyłu, wyrzucając w powietrze stertę skrzyń. Hayley warknęła i chwyciła kobietę, która podbiegła do niej, zaciekle zatapiając zęby w jej ramieniu, po czym pozwoliła jej upaść na ziemię, zwijając się z bólu.

— Ooch, twoje ugryzienie jest paskudne. — Odezwał się przywódca grupy, patrząc najpierw na swoją poległą przyjaciółkę, a następnie z powrotem na parę. — Ale my mamy przewagę liczebną. Poddajcie się teraz, a my to szybko zakończymy.

— Szybko? — Audrey przechyliła głowę w namyśle i skinęła głową. — W porządku. Tak przyznane. — Zamyśliła się i pojawiła się przed nim, machając ręką jednym szybkim ruchem i odrywając jego głowę od ramion. Jego ciało opadło na ziemię, a Audrey wytarła ręce, rozglądając się po pozostałych. — No dalej, kto następny?

Hayley otarła krew z ust, a jej oczy zapłonęły złotem. — Mam lepszy pomysł. — Upadła na ziemię, gdy jej kości się złamały, a w ciągu kilku sekund przekształciła się w wilczą postać.

Audrey patrzyła, jak duży, szary wilk rzucił się do przodu i wdarł się w gardło wampira, rozrywając je, po czym zaatakował kolejnego. Uśmiechnęła się i pochyliła, podnosząc z ziemi połamany kawałek drewna i spoglądając na wampiry próbujące ją otoczyć. Nic nie stało na przeszkodzie, aby odzyskać rodzinę.

* * * * * * * * * *

Bez tchu Audrey otarła krew z twarzy, rozglądając się po magazynie, gdzie leżały porozrzucane ciała i ich kawałki. Krzycząc z bólu, jedna z  kobiet skorzystała z jednego z samochodów, aby podnieść się na nogi i ruszyć ponownie, ale wilk Hayley podbiegł i zaczął gonić kobietę, która szybko uciekła. Kiedy ta dwójka zniknęła, Audrey rozejrzała się po kilku kolejnych wampirach, ugryzionych i wyczerpanych, ale nie chcących się poddać, gdy patrzyły na nią gniewnie.

Prychnęła, patrząc na nich z wyzywającym wyrazem twarzy. — Na co czekacie?

Żadnemu z nich nie udało się zrobić kroku w jej stronę, gdy coś podbiegło i powaliło ich jednego po drugim, aż wszyscy zginęli. Gilbert odetchnęła ciężko z ulgą i zamknęła oczy, a w jej brzuchu pojawiło się stare i znajome uczucie, gdy ktoś przemknął za nią. Dłoń powoli spoczęła na jej ramieniu i po prostu wiedziała. Odwróciła się na pięcie i jej oczy napotkały znajomą parę brązowych oczu, które patrzyły na nią w sposób, za którym tęskniła przez pięć lat. Podeszła bliżej i objęła go ramionami, namiętnie przyciskając usta do jego ust, gdy w kącikach jej oczu zebrały się łzy.

Elijah dotknął dłonią jej policzka i odwzajemnił pocałunek, opierając czoło o jej czoło, gdy oboje powoli się od siebie odsunęli. Jego oczy przyjrzały się jej uważnie, przyglądając się kobiecie, którą kochał po tak długim czasie. Minęły lata, a ona wydawała mu się tak samo piękna jak zawsze, a ta chwila była o wiele lepsza, niż wyobrażał ją sobie w głowie.

— Moja miłość, ja...

— Ja też cię kocham. — Przerwała mu delikatnie.

Westchnął głęboko z zadowoleniem, trzymając ją w ramionach, i oboje cieszyli się uczuciem, że mogą ponownie się dotknąć. Jego palce wplątały się w jej włosy, gdy je odgarnął i złożył delikatny pocałunek na jej czole. — Co z nią? — Szepnął po chwili, a ona od razu wiedziała, o kogo mu chodziło.

Mały uśmiech wykrzywił jej usta, gdy sięgnęła do kieszeni, otworzyła telefon na ekranie i podała mu go. Jego oczy wpatrywały się w niego, gdzie było zdjęcie ich córki, siedzącej na huśtawce i wysyłającej zębaty uśmiech w stronę aparatu. Jej brązowe włosy sięgały jej do ramion, a w jej brązowych oczach łani widział szczęście.

Odetchnął głęboko, czując, jak łzawią mu oczy. — Ona jest doskonała. — Audrey splotła swoją dłoń z jego wolną, opierając delikatnie głowę na jego ramieniu. — Całkowicie doskonała pod każdym względem. Mądra, zdrowa, uwielbia się śmiać i bawić z kuzynką. — Wyliczała, a on słuchał jej intensywnie, chcąc wiedzieć wszystko, co tylko mógł. — I cierpliwie czeka, aż przyprowadzę jej rodzinę do domu.

— Ona wygląda jak ty. — Powiedział cicho, nie mogąc oderwać wzroku od ekranu.

— Myślę, że jest dobrym połączeniem nas obojga. — Mruknęła i delikatnie dotknęła jego policzka. — Została już tylko jedna osoba do odbioru i wtedy będzie można ją zobaczyć osobiście.

— W takim razie chodźmy po niego.

--

Continue Reading

You'll Also Like

7.9K 344 13
„Nie chciałam mówić w przyszłości, że byłeś tym, który odszedł. Może w innym życiu" Evangeline to była uczennica Hogwartu i członkini zakonu Feniksa...
1.9K 267 38
Iris od zawsze wiedziała, że jest inna. Jako wampirzyca, która dorastała w cieniu tragicznych wydarzeń, zmuszona była ukrywać swoje prawdziwe oblicze...
45.9K 2.7K 95
"Czasami krew nie jest gęstsza niż woda." TheOriginals Sezon 1-4 01.06.2022 - 2 książka serii Audrey Gilbert Okładkę wykonała @dilfjsuh [TŁUMACZENIE]...
108K 7K 87
„Jesteś pokryty cierniami. Złotymi cierniami. Za każdym razem, gdy się do ciebie zbliżam, ranisz mnie. Przebijasz mi serce i zostawiasz ogromne dziur...