Wiązałam właśnie sznurowadła moich łyżew, kiedy nagle obok mnie znalazła się Sophia.
- Jak? Kiedy? - zapytałam, bo za cholerę nie wiedziałam kiedy do mnie przyszła.
- Ale co? Nieważne. Słuchaj choć ze mną kogoś poznać. - odparła podekscytowana. Złapała mnie za rękę i już chciała iść w stronę lodowiska, ale zatrzymałam ją.
- Ale gdzie? Na lodowisko? - zapytałam, a dziewczyna puściła moją rękę.
- Tak. - odpowiedziała szybko i znów chciała iść w tamtym kierunku.
- Przecież i tak bym tam poszła. To po co musiałaś tu po mnie przyjść? - odezwałam się, kiedy dziewczyna stała już blisko wyjścia z szatni. W przeciwieństwie do niej, nie spieszyło mi się.
- Oj dobra, musiałam cię pospieszyć tylko. Chodźże wreszcie. - odwróciła się w moja stronę, ale równie szybko obróciła się z powrotem i poszła.
- No już, jeju. - stanęłam na łyżwach i próbowałam jakoś iść, żeby się w nich nie wywalić.
Gdy już miałam wchodzić na lodowisko zauważyłam jakiegoś chłopaka, który jechał wzdłuż niego. Patrzyłam na tajemniczego łyżwiarza przez chwilę z zmarszczonymi brwiami. Wreszcie i on zauważył mnie. Miał ciemne włosy i około metr osiemdziesiąt ileś, a nawet więcej. Czyli ja z moimi metr sześćdziesiąt osiem byłam przy nim strasznie niska. Na sobie miał szarą bluzę i czarne spodnie. Był... Przystojny. Zakładałam, że dużo dziewczyn pewnie bije się o łyżwiarza z niebieskimi oczami. Uśmiechnął się i szybko do nas podjechał. Ja nadal nie wiedząc o co chodzi patrzyłam na niego krzywo. Domyśliłam się kim jest ten chłopak, ale nadal byłam zdziwiona.
- Winter poznaj proszę Nathaniela. - powiedziała Sophia, która stała obok mnie. - Twojego nowego partnera.
- Cześć, jestem Nathaniel. Możesz mówić mi Nath jeśli chcesz. - uśmiechnął się szeroko podając mi rękę. Zaczął mi się dokładnie przyglądać, a po chwili jego oczy zaczęły jeszcze bardziej błyszczeć. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale również wpatrywałam się w jego niebieskie oczy. Wydawały się lekko znajome, ale kompletnie nie wiedziałam dlaczego, bo nigdy przecież nie spotkałam tego chłopaka.
- Winter. - powiedziałam z dystansem röwnież podając mu rękę. Nadal skanowałam go wzrokiem, z miną jakby co najmniej przejechał mi kota. Gdybym go miała.
- Niech zgadnę, urodziłaś się zimą? - cały czas mówił z uśmiechem, co dla mnie było strasznie podejrzane.
- Nie, jesienią. - mruknęłam, a on na moją odpowiedź skinął głową nadal się szczerząc.
- Dobra to tak dzieciaki, chciałam od razu przejść do treningu, ale wydaję mi się, że lepiej będzie jak sami razem pojeździcie czy cokolwiek. No bo wiadomo, zaufanie to podstawa więc macie chwilę, żeby pogadać, coś się o sobie nawzajem dowiedzieć i może poćwiczyć. A więc ja was gołąbeczki zostawiam i jak będzie się coś dziać to mnie wołajcie. Buziaczki. - powiedziała i bardzo szybko zniknęła zostawiając nas samych.
- No więc Winter. - odwróciłam się w jego stronę gdy zaczął mówić. - Będziemy partnerami.
- Na to wygląda. - odpowiedziałam cicho znowu odwracając wzrok. Niby nie powiedziałam tak, ale nie powiedziałam również nie i sama nie wiedziałam czy to będzie mój błąd czy nie.
- Słuchaj, może to tylko moje domysły, ale wydaję mi się, że chyba niezbyt się z tego cieszysz. Nie polubiłaś mnie? Jeśli tak jest to naprawdę nie wiem dlaczego. - spytał. Czy go lubiłam? Nie mogłam stwierdzić kiedy znamy się tylko kilka minut. Jeśli chodzi o pierwsze wrażenie jakie na mnie wywarł, nie polubiłam go. Cały czas się szczerzy gdy na niego patrzę i w ogóle wydaje się jakiś za bardzo sympatyczny. Byłam podejrzliwa co ja poradzę.
- Chyba twoje domysły mają jakąś podstawę. - odpowiedziałam i spojrzałam na niego. Nie owijając w bawełnę, wyznałam, że niezbyt go polubiłam. Zawsze waliłam prosto z mostu. Nie rozumiem ludzi, którzy zawsze bawią się w jakieś podchody. Czy to w wyznawania uczuć, czy po prostu podczas zwykłej rozmowy. Dlatego powiedziałam szczerze nawet jeśli to go obrazi. Na jego miejscu wolałabym usłyszeć najgorszą prawdę niż piękne kłamstwo. Chyba każdy by wolał, prawda?
- Oł, nie sądziłem, że tak odpowiesz. - odparł wyraźnie zmieszany.
- Tak, ludzie chyba przyzwyczaili się, że każdy musi ich lubić. Ale to nie twoja wina, że za tobą nie przepadam. W końcu to nie ty sprawiłeś, że Sophia w ogóle nie słucha moich protestów. Chociaż gdyby nie znalazła dla mnie żadnego partnera to może łatwiej byłoby ją przekonać, że nie chcę jechać na te głupie mistrzostwa. Jak myślisz? - odparłam raczej nie do końca miło, ale co poradzę. Muszę na kimś wyładować moją złosć, a Nathaniel wydawał się do tego idealną osobą.
- Chyba nie jesteś zbytnio miłą osobą co? - spojrzał na mnie z małym uśmieszkiem jakby w ogóle nie uraziły go moje słowa. - Ale tak w ogóle to dlaczego masz takie złe nastawienie do tych mistrzostw? Z opowieści Sophi o tobie, wydawało mi się, że uwielbiasz brać udział w tego typu rzeczach.
- Tak, uwielbiam. Sama. - patrzyłam na niego tym razem z kamienną twarzą. - Czekaj, Sophie ci o mnie coś opowiadała? - zapytałam gdy zorientowałam się co on przed chwilą powiedział. Niby dlaczego moja trenerka miałaby mu cokolwiek do powiedzenia na mój temat?
- Trochę tak. To moja kuzynka więc wiesz, coś nie coś mi zdradziła. I jak tego wszystkiego słuchałem to strasznie chciałem cię poznać. Wydawałaś mi się miłą, utalentowaną, zabawną i długo by jeszcze wymieniać osobą. Widać jesteś inna na żywo, co?
Z zmarszczonymi brwiami obserwowałam go. Zrobiło mi się trochę głupio, że byłam troszeczkę niemiła dla osoby, która chciała mnie tylko poznać, ale nie moja wina, że taka jestem dla nowo poznanych ludzi. Nieznajomi mogą mnie uważać za oschłą i niezbyt przyjazną. Dopiero gdy się mnie pozna można zobaczyć we mnie, mnie. Po prostu miałam problem z zaufaniem i udawałam kogoś kim nie jestem. Na początku znajomości zawsze trzeba trzymać dystans inaczej cię zranią.
- Nie, jestem taka tylko dla ciebie. Ciesz się, jesteś wyjątkowy. - uśmiechnęłam się sarkastycznie, a on po chwili zaśmiał się. Śmieszy go, że z niego żartuje?
- Czyli muszę sobie zasłużyć na lepsze traktowanie, wasza wysokość?
- O patrz w końcu kumasz. - Klasnęłam w dłonie.
A on znów się zaśmiał. Nie śmiał się w jakiś pogardliwy sposób. Śmiał się tak zwyczajnie. Tak ładnie.
Oj nie hola stop cofaj. Nie myślimy o nim w taki sposób. - pomyślałam odrazu, żeby mój mózg powrócił do porządku.
- Wiesz, niby jesteś niemiła, ale bardzo zabawna.
- Zignoruję to co właśnie powiedziałeś. Będziemy tu tak stać?
- Zapraszam panią jako pierwszą. - uśmiechnął się a ja spojrzałam na niego znowu z dystansem i pojechałam. Czułam jak jedzie za mną i gapi mi się na plecy. - Sophia mówiła mi też, że jesteś dobra w jeżdżeniu. Nawet prawie dorównujesz mi. - odwróciłam się i teraz jechałam tyłem.
- Pf, nie dorównuje, a jestem lepsza. - powiedziałam pewnym głosem.
- To co powiesz na małe zawody? Tak na rozgrzewkę?
- Co proponujesz?
- Jakieś popisówki? Zobaczymy kto jest lepszy.
- Okej. W takim razie zacznę. - Gdy to powiedziałam odwróciłam się z powrotem i zaczęłam jechać na środek lodowiska. Stwierdziłam, że porobie jakieś piruety czy inne wygibasy i będzie git. Nawet nie umiałam tego opisać, po prostu jeździłam w najlepsze robiąc przy tym obroty, albo wszystko czego się do tej pory nauczyłam. Przez chwilę zapomniałam, że jeżdżę w czyjejś obecności. Ale gdy zorientowałam, że ktoś tu jest i patrzy tylko na mnie, poczułam się dziwnie. Niby jak występuje przed ludźmi to każdy mnie obserwuję, ale to mi nie przeszkadza. A teraz gdy tylko on patrzy, nikt inny tylko on, czułam się strasznie dziwnie jak nigdy dotąd. Zatrzymałam się i to nie z gracją jak zawsze, tylko po prostu przerwałam i przez chwilę stałam w miejscu myśląc dlaczego się tak czuję.
- Wszystko w porządku? - wyrwał mnie z zamyśleń jego zachrypnięty głos i znowu przypomniałam sobie o jego obecności.
- Co? A, tak, tak jest okej. Twoja kolej. - powiedziałam i podjechałam do niego.
- Niech ci będzie. Nie byłaś aż tak zła.
- Och, naprawdę? Nie, nie mogłabym tobie dorównywać królewiczu.
- A czy ja coś powiedziałem, że mi dorównujesz? - Na jego słowa przymknęłam oczy i uśmiechnęłam się podejrzliwie. Cwany typ.
- W takim razie proszę na wybieg. Pochwal się. - wskazałam rękami lodowisko. Uśmiechnął się i pojechał przed siebie.
***
Gdy już wyszłam z budynku, początkowo planowałam iść do domu, ale zmieniłam zdanie. Od wczoraj mojego ojca nie było w domu. Wyszedł nie wiadomo gdzie i nie wrócił. Dlatego myślałam, że już wrócił, a nie miałam jeszcze ochoty z nim rozmawiać. Tym bardziej, że pewnie jest trzeźwy i znów będzie przepraszać i obiecywać, że się poprawi. Nie chciałam już tej złudnej nadzieji. Po co obiecywać coś czego i tak nie umiesz dokonać? Dla mnie to to samo co kłamstwo, a ja nie toleruje kłamstw. Szkoda, że kłamstwa tolerowałam za długo.
Poszłam w stronę bardzo dobrze znanej mi łąki. Wymykałam się w nocy właśnie po to, żeby na nią iść. Jak dowiedziałam się o śmierci mamy, uciekłam z domu. Biegłam przed siebie i kilka metrów od mojego domu trafiłam na piękną łąkę. Była cudowna, pełno polnych kwiatów i tylko ja. Trwała zima więc kwiatów nie było, ale i tak było tu pięknie. Nigdy nikogo tam nie widziałam, co było dla mnie strasznie dziwne, ale nie narzekałam. Tak jak wiadomo, uwielbiam samotność. W nocy miałam najwięcej czasu, żeby tam przesiadywać, poza tym wtedy łąka nabierała jeszcze większego uroku. Kochałam to miejsce. Mogłam tam przesiadywać dłużej niż w własnym domu. Bo ta łąka to był mój drugi dom.
Usiadłam na trawie, która nie była tak intensywnie zielona jak na przykład w wiosnę i patrzyłam się w niebo. To było moje ulubione zajęcie, nawet jeśli ktoś by mi powiedział, że to nudne. Napawałam się tym widokiem kiedy ktoś mi przeszkodził.
- Przeszkadzam?
~~~
Ach jak ja uwielbiam bawić się w Polsat.
Pewnie każdy będzie się spodziewał kto się zjawił na końcu, ale niestety mylicie się. No chyba, że umiecie w telekinezę to wtedy nie. No to zostawiam was z przemyśleniami i do zobaczenia w następnym.
Bayy
Korekta: Emilia, moja koleżanka! (sama to napisała jak robiła korektę xD)
Krytyka, błędy, cokolwiek >>>