Perspektywa Thomasa:
- Amber proszę zrozum. Ja też chcę się z nim widzieć. Poza tym wiesz jaka była umowa. Ty dajesz mi potomka, a ja kończę wojnę...
Słucham? Byłem tylko kartą przetargową?
- Wiem jaka była umowa..- rzuciła, a ja poczułem uciska w klatce piersiowej-..ale pokochałam go i nie oddam ci mojego syna. Zbyt wiele dla mnie znaczy. Ty nie rozumiesz jak to jest...ja byłam przy jego pierwszych krokach, przy jego pierwszych upadkach...byłam przy tym jak pierwszy raz powiedział "mama". Myślisz, że po tym wszystkim oddam ci go? Wolała bym stracić skrzydła- odparła z ogromną czułością w głosie
Czyli to prawda...
Chciałem już wstać i uciec stąd jak najdalej, jednak w tym samym momencie, poczułem jak Dylan ciągnie mnie w swoją stronę. Moja klatka piersiowa przylgnęła do jego, a już, po chwili szatyn zamknął mnie w szczelnym objęciu. Momentalnie moje mięśnie rozluźniły się, a ja z ogromną chęcią wtuliłem się w jego pierś.
Teraz gdy w miarę się uspokoiłem mogę na spokojnie tam wejść
- Chce z nimi porozmawiać
- Poczekam na ciebie przed domem- odparł całując mnie w czubek głowy
Niekontrolowanie uśmiechnąłem się pod nosem, po czym spojrzałem przed siebie na Dylana. Na jego twarzy również gościł uśmiech, a ja przez ten ułamek sekundy coś sobie uświadomiłem
Nie ważne jaka jest moja przeszłość. Liczy się tu i teraz
- Chodźmy- wyszeptałem, a ten kiwnął głową
Od razu ruszyliśmy z miejsca, a gdy byliśmy już przed domem, Dylan złapał za moją rękę i skradł mi małego całusa. Od razu poczułem się pewniej, więc nie chcąc tracić czasu wszedłem do środka.
Moi rodzice- tak rodzice- nadal się kłócili i chyba nawet nie zorientowali się, że ktoś wszedł do domu
Pokierowałem się w stronę salonu, po czym stając w progu położyłem dłoń na futrynie. Mama i tata wymienili jeszcze parę zdań, a ja chcąc zwrócić na siebie uwagę głośno chrząknąłem. Oboje wzdrygnęło się lekko, a ich wzrok automatycznie spoczął na mnie.
- Tommy- powiedziała mama z lekkim uśmiechem na ustach- jak długo tu stoisz? I gdzie byłeś tak długo? David mówił, że niby nigdzie nie mógł wyczuć twojej energii życiowej
- Od niedawna tu stoję...a co do tego drugiego- odparłem ruszając w ich stronę- ... byłem się z kimś spotkać
Mama i tata spojrzeli po sobie, a już po chwili ich wzrok spoczął na mnie
- Z kim byłeś się spotkać- pospieszył ojciec i dopiero teraz zorientowałem się, że jest lekko roztrzęsiony
- Z Immortales...
- Jak się z nimi spotkałeś? I co ci powiedzieli- przerwała mi mama
Spojrzałem na kobietę, a wiedząc jej przerażoną miną zrozumiałem, że dla niej musi być to bardzo trudne
- Spokojnie...nie jestem zły- rzuciłem pierwszy co przyszło mi na myśl
Mama zakryła usta ręką orientując się, że już wszystko wiem, a po niespełna sekundzie ruszyła w moją stronę. Kobieta objęła mnie ramionami, a ja ochoczo oddałem uścisk. Mój wzrok niekontrolowanie spoczął na tacie, a widząc jego lekki uśmiech poczułem wewnętrzną ulgę
Myślałem, że po tym wszystkim mój świat zmieni się diametralnie. Mógłbym teraz nawrzeszczeć na mamę, że przez tyle lat ukrywała przede mną taki sekret. Mógłbym uciec z domu i zaszyć się z dala od niej. Mógłbym, jednak wiem, że to najgorsza opcja....najgorsza, a zarazem najbardziej egoistyczna. Łatwo jest oczerniać, jednak prawdziwą sztuką jest postawienie się na kogoś miejscu.
- Nawet nie wiesz ile razy chciałam ci powiedzieć- zaczęła łkając- przepraszam
- Nie musisz mnie przepraszać- wyszeptałem głaszcząc ją po plecach- Pewnie było ci z tym bardzo ciężko
Kobieta momentalnie wzmocniła uścisk, a na mojej twarzy zagościł uśmiech. Nie chce, aby już więcej cierpiała. Chce być dla niej wsparciem...tak wiele przeszła
- Kocham cię skarbie- wyszeptała
Kobieta oderwała się na długość ramion, po czym jedną ręką przetarła tusz spod oczu. Jej wzrok znów spoczął na mnie, a ja od razu wiedziałem, że wszystko jest już okey
- Ekhem- usłyszałem chrząknięcie mojego ojca, a nasz wzrok automatycznie spoczął na nim- To jak będzie Amber....zgodzisz się to podpisać?- wskazał papier leżący na stole
- Pod jednym warunkiem. Thomas musi się zgodzić- odparła, a ja posłałem im pytające spojrzenie
- O co tu chodzi?- zapytałem zaciekawiony. Ojciec momentalnie chwycił za papier leżący na stole po czym podał mi go. Spojrzałem na kartkę i wtedy zrozumiałem o co była ta cała kłótnia- opiekun prawny?- zapytałem spoglądając na ojca
- Tak....pewna osoba dała mi do zrozumienia, że nie władza jest najważniejsza. Teraz chce nadrobić te wszystkie lata. Wiem, że to niemożliwe, ale daj mi chociaż szansę- wyznał delikatnym tonem
Gdybym usłyszał taki głos na ulicy nigdy nie pomyślał bym, że taka osoba może być demonem
- Pod jednym warunkiem- rzuciłem wpadając na pewien pomysł
- A więc?- pospieszył
- Zaakceptujesz mojego chłopaka
- Jasne, zrobię to....moment.... chłopaka?- zapytał lekko zdziwiony- ja widzę, że ten świat idzie bardzo w przód- dodał drapiąc się po głowę, po czym głośno westchnął- dobrze...to kiedy go spotkam
- Zaraz ci go przedstawię. Tak się składa, że czeka na dworze- rzuciłem i nie czekając na jego odpowiedz ruszyłem w stronę wyjścia
Otworzyłem drzwi z hukiem, a Dylan wzdrygnął się lekko. Szatyn chciał o coś zapytać, jednak ja przerwałem mu łącząc nasze usta
- Widzę, że rozmowa się udała- powiedział rozbawionym głosem
- Tak, rozmowa udała się, ale nie dlatego cię całuje....to tak na wszelki wypadek, jakby to miały by być twoje ostatnie chwile
- Co!- krzyknął zdezorientowany, a ja pociągnąłem go w stronę domu
Nie chciałem bawić się w jakieś podchody, więc bez ostrzeżenia wbiegłem do salonu trzymając chłopaka za rękę. Wzrok mojego ojca, spoczął na Dylanie, a ja z zaciekawieniem obserwowałem ich reakcje. Dylan stał w bezruchu nie orientując się o co chodzi, natomiast oczy mojego ojca momentalnie się rozszerzyły.
- To jak będzie?- zapytałem wtulając się w ramie Dylana- Zaakceptujesz mojego chłopaka?
W pomieszczeniu zapadła cisza, jednak ja nie czułem dyskomfortu. Dylan na pewno powiedział by co innego...czuję jak jego mięśnie spięły się
- Mam go zaakceptować?- uniósł brwi w górę- gościa, który rzucił mi się do gardła?
Zapytał, a ja pokiwałem niepewnie głową. Ojciec ruszył w naszą stronę, po czym stając metr przed nami spojrzał głęboko w oczy Dylana
- Byłbym głupi nie akceptując go- dodał, a na mojej twarzy zagościł szok pomieszany ze szczęściem
- Naprawdę?- zapytałem z szokiem, a Dylan odetchnął głośno
- Tak, w końcu nie bał się rzucić na pierwszego wampira, aby cię ochronić- wzruszył ramionami, po czym ułożył swoją dłoń na ramieniu Dylana- ale dla zasady i tak będę cię nie lubić
- Tato!
- No co- powiedział unosząc dłonie w górę- taka tradycja- dodał, a ja przewróciłem rozbawiony oczami
Tak...typowy ojciec
⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱
Jak tu się spokojnie zrobiło. Było by przykro, gdyby nagle coś się sp*erdoliło
(. ❛ ᴗ ❛.)
Hehe
2/2