Perspektywa Bretta:
*wspomnienia*
- Masz to o co cię prosiłem?- zapytałem podchodząc do lokalnego dilera
W sumie określenie "lokalny diler" może być dla niego krzywdzące. Czemu? A no właśnie dlatego, że on jest ponad tymi wszystkimi dilerami, którzy handlują prochami. U niego znajdziesz wszystko. Od zwykłych prochów, do danych wojskowych z tajnej bazy w Iraku.
I nie...nie chcę od niego prochów ani danych...nie jestem kretynem, aby świadomie się niszczyć
Szczególnie teraz gdy wyznaczyłem sobie pewien cel
- Tak mam- rzucił po czym zaczął grzebać w plecaku- A teraz zapłata...
- Nie mam kasy- odparłem niewzruszony, a mężczyzna spojrzał na mnie jak na idiotę
- No to nie ma księgi
- A twój chłopak, starszy aspirant wie czym się zajmujesz?- rzuciłem gdy ten chował księgę. Mężczyzna spojrzał na mnie z przerażeniem, a na mojej twarzy momentalnie zagościł cwany uśmiech- jeśli nie chcesz, aby się dowiedział to dasz mi tą księgę
- Nie zrobisz tego
- Dawaj tą księgę- odparłem wyciągając dłoń w jego stronę
Mężczyzna patrzył to na mnie to na księgę, jednak po chwili z widoczną niechęcią podał mi przedmiot.
- Mądra decyzja
- Spierdalaj- odparł, po czym ruszył w stronę wyjścia z zaułku. Oczywiście nie obyło się bez "przypadkowego" szturchnięcia mnie w ramię. Zaśmiałem się na ten gest, by po chwili ruszyć w stronę domu
Już niedługo zemszczę się na tym potworze
*******
- Nosz kurwa- wyszeptałem wkurwiony do granic możliwości
Chwyciłem na powrót księgę, po czym jeszcze raz przeczytałem tekst, aby upewnić się, że nic nie pominąłem
"...nie można uśmiercić wampira, jedyną osobą która może to zrobić jest on sam. Do tego muszą spełnione być trzy warunki.
Wampir musi trzymać w dłoni różaniec
Wampir musi chcieć dokonać oczyszczania
Wampir musi wypowiedzieć modlitwę"
- No już to widzę jak idę do niego, daje mu różaniec, a ten z uśmiechem na ustach chcę wymówić ten łamaniec języka- wymamrotałem, po czym na powrót spojrzałem na księgę
"...Ego veniam pro peccatis meis posco et adiuva me, ut vitam ducam tibi placitam. Credo quod pro peccatis meis mortuus est Iesus Christus quia resurrexit a mortuis quoniam vivit et audit orationem meam Cordis mei ianuam tibi aperio et invitabo Iesum ut vitae meae fiat Dominus, ut ipse regnet in corde meo ex hoc nunc et usque in saeculum..."*
Po jakiemu to jest w ogóle!
No pojebani!
I na dodatek zostawili dwie puste strony na samym środku!
Pójdę na stare sposoby i wbije mu kółek w serce....nie wiem czy działa, ale czas to sprawdzić
Nie myśląc długo zerwałem się z łóżka po czym razem z książką zbiegłem na dół ubrać buty. Miałem już wychodzić, gdy nagle mój wzrok przykuło małe białe pudełko. Znam je bardzo dobrze. Moja babcia bierze je co tydzień do kościoła
- Może się przyda- wyszeptałem chwytając za pudełko w którym znajdował się różaniec
Wybiegłem z domu po czym używając szybkości wampira udałem się pod odpowiedni apartamenty. Dobrze wiem gdzie mieszka ten potwór
Niedługo zapłaci za zabicie moich rodziców
Podbiegłem do muru, po czym spojrzałem w górę na kamery. Byłem już tu wcześniej i używając laptopa podpiąłem się do monitoringu. Teraz wiem gdzie kamery nie sięgają i jak gdyby nigdy nic mogę przeskoczyć przez mur.
Wykonałem skok, po czym zgrabnie i bezszelestnie wylądowałem na trawie. Zakradłem się pomiędzy autami, po czym dla niepoznaki wyciągnąłem telefon i udałem, że z kimś rozmawiam. Powolnym krokiem zbliżyłem się do drzwi, po czym wpisałem wcześniej zdobyty kod. Było go trudno zdobyć, bo za każdym razem blondyn ustawiał się w takiej pozycji, że nie mogłem dostrzec co wpisuje
Teraz tylko zakraść się do jego mieszkania i po cichu wyeliminować cel
- Gdzie się sąsiad wybiera o tak później godzinie?- usłyszałem głos jakiejś starszej kobiety.
Momentalnie cofnąłem się do schodow prowadzących do piwnicy, po czym zacząłem nasłuchiwać. Ludzie tu się znają, a ja nie mogę pozwolić na to aby ktoś mnie zobaczył
- Idę na zakupy, zapomniałem zrobić gdy wracałem z pracy- powiedział głos który bardzo dobrze znałem
- Tylko niech Pan uważa, niby jakiś mężczyzna kręcił się wokół naszego apartamentu- rzuciła kobieta
Kurna....muszę bardziej uważać
- Dziękuję, za ostrzeżenie, będę już leciał, bo zaraz pozamykają sklepy. Dowidzenia
- Dowidzenia- odparła kobieta, a już po chwili słyszałem kroki
Blondyn, zbliżył się, a już po chwili słyszałem jak drzwi otwierają się i zamykają. Poczekałem chwilę, po czym zakładając kaptur opuściłem budynek. Rozejrzałem się, a w tym samym momencie blondyn opuścił posesje
Ten gość ułatwia mi sprawę. Teraz muszę tylko dorwać go w jakimś zaułku
*******
Czy ci ludzie serio muszą robić zakupy na ostatnią minutę? No kurna, przez całą drogę do sklepu co chwilę kogoś mijałem, a gdy tylko znalazłem okazję, ni stąd nie zowąd zza rogu wychodziła jakaś osoba. To już powoli wkurwia, ale muszę mieć cierpliwość. Tak mało dzieli mnie od dokanania zemsty...
- No nareszcie- wyszeptałem widząc jak ze sklepu wychodzi moją ofiara
Spojrzałem na to co trzymał w dłonie i nie ukrywam trochę się zdziwiłem. W środku była jakaś butelka i coś białego... przecież krew jest czarna. Ostatecznie zignorowałem to, po czym trzymając odpowiednią odległość ruszyłem za blondynem
Nim się spostrzegłem mężczyzna skręcił w jakąś furtkę. Szybko podbiegłem do niej nie chcąc go stracić z oczu i wtedy zorientowałem się gdzie jestem.
To cmentarz, w dodatku dobrze go znam
Pokierowałem się za mężczyzną a gdy stanął przy jakimś grobie ukryłem się szybko za jakimś drzewem. Przyjrzałem się marmurowemu pomnikowi, a moje oczy momentalnie się rozszerzyły widząc przed kogo grobem stoi. To grób moich rodziców
Po co on miał by tu przychodzić? Mało mu i dzieci zniszczyć jeszcze grób? W sumie mogę się spodziewać tego po takim psychopacie
Mój cel wyciągnął zawartość ostatniej siatki, a moim oczom ukazały się wkłady do zniczy. Stał z dobre dwadzieścia minut mrucząc coś pod nosem, jednak przez wiatr nie mogłem usłyszeć co.
Dyrektor pociągnął nosem zapewne z zimna po czym oddalił się
Dobra, ostatnią szansa. Jeśli teraz się nie uda to muszę włamać się do jego mieszkania
*******
Kurwa! Ci ludzie nie dadzą w spokoju zabić wampira! Znów to samo! Znów nie mogłem go dorwać, bo co chwilę mijaliśmy jakiś ludzi
No nic...czas wrócić do punktu wyjścia.
Nie myśląc długo przeskoczyłem przez płot, po czym tak jak wcześniej włamałem się do środka. Najciszej jak tylko mogłem wbiegłem po schodach do góry, po czym wyszukałem odpowiednich drzwi z nazwiskiem. Bez zastanowienia otworzyłem drzwi, po czym zamknąłem je na klucz.
Postawiłem pierwszy, a do moich uszu dotarł dziwny odgłos. Wystawiłem ucho przysłuchując się temu i dopiero po paru chwilach zorientowałem się, że to płacz. Zdziwiony pokierowałem się za odgłosem szlochania, a już po chwili odnalazłem salon połączony z kuchnią.
W salonie był ogromny nieład, a wszędzie walały się puszki po piwie, lub puste szklane butelki po wódce. Spojrzałem przed siebie, a moim oczom ukazał się blondyn siedzący na kanapie, jego łokcie były oparte o kolana, a twarz skrywał w dłoniach. Przed nim na stole stał kieliszek i 3/4 pustej flaszki. Boże nie sądziłem, że poukładany dyrektor może być na codzienne takim alkoholikiem i fleją. Nawet ja mam lepiej w pokoju. No ale koniec z ocenianiem kto ma lepiej. Czas wypełnić zemstę
Nie myśląc długo ruszyłem przed siebie, a w całym pomieszczeniu rozległ się dźwięk moich kroków. Liam mruknął coś pod nosem, po czym uniósł głowę w górę. Miałem już wyciągać tępy kołek z kieszeni, jednak nagle z ust blondyna wydobyły się mało zrozumiane słowa
⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱
*Proszę o przebaczenie moich grzechów i pomoc w prowadzeniu życia podobającego się Tobie. Wierzę, że Jezus Chrystus umarł za moje grzechy, że powstał z martwych, że żyje i słyszy moja modlitwę. Otwieram ci drzwi mojego serca i zapraszam Jezusa aby stal się Panem mojego życia, aby panował w moim sercu od teraz na zawsze. ~ fragment po polsku (wiem, że nikt nie pytał, ale i tak wstawię)
Sorry za błędy
1/2