VIII - DEREK

677 33 2
                                    

Po prawie 2 tygodniach nieobecności wróciłem do domu.
- Patrzcie kto wrocil! Nasz uciekinier wkońcu w domu! - krzyk Petera wydobywający się zza moich pleców. Właśnie wysiadlem z samochodu.
- Jak mówisz już jestem. - odwrocilem się do niego przodem.
- Mam nadzieję, że wytłumaczysz mi gdzie cie wywialo. - powiedzial to tak cicho, aby reszta nie słyszała. Po za nim był jeszcze Scoot, Malia i Lydia. Ciekawiło mnie tylko gdzie jest Stiles.
- Nie sądzę. - lekko się do niego uśmiechnąłem na co on przewrócił oczami.
- Derek! - biegnacy do mnie Scott z czekajacymi na mnie uściskami.
- Jeszcze tu jesteś? - udałem załamanego na co chłopak odpowiedzial najpierw smutna, a po chwili szczęśliwa miną.
- Tak, bo opiekował się swoim przyjacielem podczas gdy ty pojechałeś na wycieczkę. - Lydia mówiła to z pretensja w głosie.
Odsunąłem się od Scotta i podeszłem do niej.
- Stiles jest chory? - spytalem z troska mimo własnej woli. Wszyscy dziwnie na mnie spojrzeli.
- Tak. - odpowiedziała dziewczyna dziwnie na mnie patrząc. - Ma gorączkę i całymi dniami leży w lozku.
- Jest teraz sam?
- Nie. Ojciec z nim siedzi w jego mieszkaniu. - ta dziewczyna mnie nie lubiła. Z wzajemnoscia.
- Mogę do niego pojechac? - teraz miałem normalny ton. Wszyscy odchylili ode mnie wzrok.
- Tak. Zawiozę cie. - zaproponowała Malia.
- Nie. Pojadę sam. - nieczekajac na reakcje weszlem do samochodu i ruszyłem w stronę mieszkania Stilesa.
10 minut później byłem przed jego mieszkaniem. Nie pewnie zapukałem do drzwi. Otworzył mi jego ojciec.
- Dzien dobry. Przyszłem do Stilesa. Mogę zobaczyć co u niego? - spytałem chcąc utrzymać przyjazny ton.
- Jasne. Wchodź. - mężczyzna przesunął się abym mógł wejsc do środka. - Chcesz coś do picia? - mężczyzna zawsze był miły. Lubialem go.
- Szklanke wody. - odpowiedzialem zdejmując kurtkę i wieszajac ja na wieszak.
- Prosze. - podał mi szklankę kladac ja na stół.
- Dziękuję. - wziąłem łyka. Chwilę na siebie patrzylismy. - Jak się czuje?
- Ma gorączkę i jest osłabiony. Nie chcę jeść ani pić. Wstaje tylko do toalety. - czulem smutek w głosie mężczyzny.
- Mogę do niego wejść?
- Śpi. Postaraj się go nie obudzić.
- Dobrze. - wstałem powoli kierując się w stronę pokoju chłopaka. Leżał przykryty kołdra i kocem. Usiadłem na boku. Czoło miał mokre od potu. Wyglądał jak trup.
- Zostaniesz z nim chwilę? Poszedłbym do sklepu kupić leki i coś do jedzenia. - spytał ojciec chłopaka pokazując swoją twarz w drzwiach.
- Jasne. - odpowiedzialem trochę szepcząc.
- Dziękuję. Zaraz wracam. - domknal drzwi i opuścił dom. Znow spojrzałem na chorego chłopaka. Dłon położyłem na jego czole.
- Jesteś naprawdę rozpalony. - szeptałem do siebie. - Wyjechałem na chwilę, a ty już potrzebujesz mojej pomocy. - cicho się zaśmiałem. Obok stała miska z zimna woda i szmatką. Namoczyłem szmatke i wycisnąłem z niej wodę. Powoli zacząłem dotykac ja jego czoło. Nastepnie podniaslem nakrycie, aby podnieś spod niego ręce. Położyłem je sobie na kolanach i równie wolno zaczalem gladzic go szmatką. Nagle zadrżał. Spojrzalem na jego twarz. Mial smutna mine i zaczął coś mruczeć. Odlozylem szmatke do wody, a ręce pod kołdrę. Przybliżyłem się do jego twarzy.
- Stiles? Śpisz? - zapytałem lekko przejęty. Zaczął gwałtownie przesuwać głową. Po chwili zaczął jęczeć. Przestraszylem się. Usiadlem obok jego na łóżku i objąłem jego twarz w dłoniach.
- Stiles! Obudź się! Masz koszmar! - krzyknąłem wystraszony.
Nagle otworzyl oczy. Nie spodziewał się mnie.
- Derek? - wyszeptał.
- Tak. - nadal obejmowałem jego twarz. - Miałeś koszmar. - lekko się usmiechnalem.
- Kiedy wróciłeś? - swoją dłoń położył na mojej. Przeszedł mnie dreszcz.
- Jakąś godzinę temu. - kciukiem nie panując nad tym pogłaskałem go po poliku.
- A mój tata. - był tak oslabiony, że brzmiał jak dziecko.
- Poszedl do sklepu. Zaraz wróci. - sposcil że mnie wzrok i odrzucił moja dłoń na bok. Nie wiem czemu, ale mnie to zabolało. Nastepnie zrzucił z siebie kołdrę i koc i usiadl na drugim boku łóżka ( przeciwnym do mnie). Byl odwrocony do mnie tylem.
- Co robisz? Musisz leżeć. - nie pewnie do niego powiedziałem.
- Idę do łazienki. Muszę się umyć. Śmierdzę. - mówił do mnie obojętnym glosem. Nic nie odpowiedzialem. Lekko uchylil głowę po czym wstał kierując się do szafy. Wyjal z niej ręcznik, koszulkę i bokserki. Udał się do łazienki. Ja nadal siedzialem na łóżku. Co się ze mną dzieje? Zawsze byłem twardy. Dawniej już by dostal ode mnie w łeb, a teraz on zaczyna przejmowac kontrolę. Myślałem, że ten wyjazd coś pomógł. Jednak nie.

Derek i Stiles - "Jedna Impreza" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz