Przysuwam ją jeszcze bliżej siebie, jej dłonie spoczywają na moim karku, a palce wplątują się w moje włosy, masując delikatnie skórę głowy. Nachylam się nieśpiesznie, by po chwili musnąć swoimi ustami jej pełnych warg. Całuję ją powoli, ale namiętnie delektując się jej smakiem. Językiem wkradam się do jej wnętrza, pogłębiając pocałunek, nie muszę długo czekać, by zareagowała na mój gest, zmysłowo wychodząc mi naprzeciw swoim zwinnym języczkiem. Ucieka jej stłumione westchnienie, gdy dociskam ją mocniej do swojego nagiego torsu. Gdy jedna z moich dłoni ściska jej jędrny pośladek, a moja nabrzmiała erekcja wbija się w jej brzuch, Aurora przerywa pocałunek, odsuwając się nieznacznie.

- Nie pozwolę ci ponownie w ten sposób odwrócić moją uwagę. - jej głos jest seksownie ochrypnięty, a błękitne oczy pociemniały o kilka tonacji. - Skarbie powiedz mi, co się dzieje. - mówi, gładząc delikatnie mój prawy policzek.

Kurwa uwielbiam, gdy zwraca się do mnie w taki pieszczotliwy sposób. Nigdy nie sądziłem, że taki prosty zwrot skierowany w moją stronę sprawi mi tyle przyjemności. A fakt, że słyszę je z ust kobiety moich marzeń, uderza we mnie z jeszcze większą siłą.

Podnoszę jej drobne ciało, a z jej ust wydobywa się cichy pisk zaskoczenia. Gdy długie nogi oplatają szczelnie mój pas, zaczynam kierować się w stronę jednej z ławek do ćwiczeń, siadam na niej, nie pozwalając Aurorze zejść z moich kolan. Moje ramiona oplatają jej ciało, jakbym bał się, że zaraz mi ucieknie.

- Masz racje Aniołku. - wzdycham, wpatrzony w moje osobiste niebo utkwione w jej oczy. - Jest coś, co mnie męczy, ale nie chciałem z tobą o tym rozmawiać, żebyś nie musiała wracać do czegoś, co powinno być już zamkniętym tematem.

- Rozumiem. Doceniam twoją troskę, ale poradzę sobie. - zapewnia, uśmiechając się delikatnie.

- Cóż pewien czas temu... - zaczynam, ale w ostatniej chwili zmieniam zdanie i zamiast o nieudanej aukcji, mówię o możliwym zagrożeniu. - ... dowiedziałem się, że Rocha mieli wsparcie niejakich cieni. Podobno są tutaj w Kalifornii i nie wiem, czy mimo iż już braci nie ma, oni nam nie zagrażają.

- Nie musisz się nimi przejmować.

- Wiesz, kim oni są ? - pytam lekko zaszokowany jej słowami.

- Jeśli opowiem ci coś, odwdzięczyć mi nie tym samym i powiesz mi co tak naprawdę jest powodem twoich zmartwień ? - jej głos jej delikatny, mimo że oczy patrzą na mnie z taką mocą, iż mam wrażenie, jakby zaraz miała wedrzeć się do moich myśli, żeby znaleźć odpowiedzi, których szuka.

- Jak ty to kurwa robisz ? - mówię z wyczuwalnym rozbawieniem. - No ale dobrze.

- Lata spędzone w rezydencji Rocha w Hiszpanii wiele mnie nauczyły. Dzięki swoim umiejętnością wpłynęłam na większą część ludzi, którzy mieli być upragnioną armią Samuela. Gdy zorientował się, że ma mniejszy wpływ na nich ode mnie, postanowił odseparować mnie od nich, wysyłając na misje, z której miałam już nie wrócić. Wyjechałam do Włoch, by wykraść informacje, które posiadał sam Salvatore Diotallevi.

- Kto ? - pytam, nie ukrywając zdziwienia. - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że chodzi ci o tego Diotallevi. Potomka założycieli Wysłanników, aktualnego przywódcę. Przecież to kurwa niemożliwe. Z nim spotkać mogą się jedynie nieliczni, rodzina i starsi, wieloletni członkowie organizacji.

- Tak, mówimy o tej samej osobie. - odpowiada rozbawiona moim szokiem. - Samuel sądził, że mi się nie uda, ale mimo jego tresur, które miały zrobić ze mnie krwiożerczą lwicę, też sama nauczyłam się jak być kameleonem, który potrafi dostosowywać się do otoczenia. - z jej ust wydobywa się szczery, słodki chichot. - Nie było łatwo, ale udało mi się wyrolować samego diabła. Dostałam się do jego oddziałów na Sycylii, a później do rezydencji w Palermo, w której mieszka. Samuel dowiedział się o moim powodzeniu, co było mu nie na rękę. - wzdycha, przewracając oczami. - Postanowił wysłać jednego ze swoich, żeby mnie wydał. I tak też się stało. Salvatore dowiedział się, kim jestem i chciał mnie zabić. - widzę w jej oczach, jak myślami wraca do tamtej chwili. - Pamiętam wyraz jego twarzy, gdy do mnie mierzył. Nie patrzył na mnie jak na obrzydliwego szczura, wręcz przeciwnie jego oczy patrzyły na mnie z zaciekawieniem i podziwem, który pojawił się tam przez to, że udało mi się go wykiwać, samego przywódcę Wysłanników.

Wysłannicy Lucyfera: Upadły AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz