Chapter 40

267 12 3
                                    

Maraton 2/3

Pomimo chłodnej nocy wszystkie sklepy w mieście były otwarte. Muzycy grali na niewielkich skwerach, Pałac Nici i Klejnotów był zatłoczony kupującymi i artystami, fae wszelkich rodzajów. Ale oni poszli dalej, w dół aż do samej rzeki. Wszyscy szli powolnym krokiem jednym z szerokich marmurowych mostów nad Sidrą. Często jedno z nich wysuwało się naprzód lub cofało, żeby pomówić z innym.

Tematy rozmów obejmowały osoby, które znali, rozgrywki i zespoły w sportach, nowe sklepy, muzykę, którą gdzieś zasłyszeli, ulubione lokale... Ani słowa na temat Hybernii czy zagrożeń, z którymi przyjdzie im się zmierzyć. Zachowywali się po prostu jak zwyczajni mieszkańcy miasta – nawet Rhys. Tak jakby nie byli najpotężniejszymi osobami na jego dworze, a może nawet w całym Prythianie. I nikt, absolutnie nikt napotkany na ulicach nie cofał się, nie bladł, nie uciekał. - tak pomyślała Feyra, która trzymała się z tyłu tej całej grupy.

Szła ramię w ramię z Dalią, która wydawała się nienaturalnie przygnębiona i zamyślona.

- Wszystko w porządku? - zapytała dziewczynę, a ta tylko skinęła głową.

W końcu weszli do niewielkiej knajpki nad rzeką na parterze dwukondygnacyjnego budynku. Cały lokal był udekorowany zielenią i złotem. Po jakimś czasie zaczęły się pojawiać półmiski z jedzeniem, wino i rozmowy. Dalia siedziała z boku dłubiąc widelcem w resztkach swojego dania, póki właścicielka nie podeszła do krzesła obok niej.

– Czy jedzenie pani smakuje? - spytała Feyrę.

– Mieszkałam w krainach śmiertelników – powiedziała – i w innych dworach, ale nigdy dotąd nie jadłam czegoś podobnego. To jedzenie sprawia, że czuję się... jakbym się budziła ze snu. 

- A tobie księżniczko? - zwróciła się nagle do Dalii. Nikt nie zauważył jak dziewczyna się spięła.

- Było pyszne. - powiedziała tylko i odwróciła wzrok. To akurat dostrzegł tylko Azriel, który od samego początku przyglądał się jej zmianie humoru.

– Zatem przyniosę specjalny deser – powiedziała i oddaliła się do kuchni.

Dalia postanowiła wsłuchać się w historię opowiadaną przez Mor, jednak nie mogła się skupić.

Księżniczka. - pomyślała smutno. Ona już nią nie była przestała nią być, kiedy tylko zginęła jej matka. Tak nienawidziła tego określenia, że...

Ilyrka spojrzała tam gdzie siedział Pieśniarz cieni, który od dłuższej chwili usiłował zwrócić jej uwagę, ale dopiero, kiedy lekko kopnął brunetkę pod stołem ta zareagowała. Jego spojrzenie mówiło jedno: "Czy na pewno wszystko okej?". Dalia lekko skineła głową. Nie chciała by inni wtrącali się w jej sprawy, a szczególnie osoby takie jak Azriel. Nie miała z nim takiego dobrego kontaktu jak z Kasjanem i z pewnością nie zwierzyłaby mu się ze swoich rozterek.

Kiedy Azriel chciał coś powiedzieć do niej na głos ku jej ogromnemu szczęściu do stolika podeszła fae z wielkim pucharem czerwonej cieczy.

– Nie musiałaś tego robić.  - Właścicielka lokalu obojętnie wzruszyła szczupłymi ramionami, kładąc przed małą pradawną naczynie. 

– Jest świeża i gorąca, a poza tym i tak potrzebowaliśmy tego stworzenia na jutrzejszą pieczeń.-Amrena zakręciła ciepłym płynem, który chlupotał o ścianki naczynia niczym wino, po czym upiła niewielki łyk. 

– Doskonale ją doprawiłaś. - krew lśniła na jej zębach. 

 – Nikt nie opuszcza mojego lokalu głodny – powiedziała, po czym odeszła.

Reszta posiłku zleciała bardzo szybko co szczególne odkryła Mor wraz z Kasjanem.

– Chcę iść potańczyć. Nie zdołam zasnąć z tak pełnym żołądkiem. Rita jest niedaleko stąd.

Azriel spojrzał na Dalię uważnie, dziewczyna ku zdziwieniu wszystkim powiedziała:

 – Jestem za. - na te słowa Rhys i reszta unieśli ze zdziwienia brwi.

- A co z twoją żelazną zasadą abstynencji od alkoholu? - spytał ją brat.

- I tak ją złamałam. - odparła wzruszając ramionami.

- Kiedy? - dopytał zaniepokojony Rhysand, spoglądając na swoją siostrę z troską.

- Przed waszym wypadem do Krain Śmiertelników.

- Przecież to było kilka miesięcy temu! - oburzył się.

- I?

- I...

- Przestań Rhys. - wtrącił się Kasjan, stając u boku dziewczyny. Książę spojrzał na niego z niedowierzaniem i pewnie by się na niego rzucił, gdyby nie odezwał się Az.

- Idziemy do tej Rity?

– Jakżeby inaczej – mruknął Kasjan, patrząc na kompana spode łba. – Czy nie musisz ruszać bladym świtem? 

Mor zmarszczyła czoło równie mocno jak Kasjan, tak jakby właśnie przypomniała sobie, dokąd i w jakim celu Ilyr jutro wyrusza. 

– Nie musimy... – zwróciła się do Azriela. 

– Ale ja chcę – odparł pieśniarz cieni i tak długo patrzył Mor prosto w oczy, aż ta odwróciła wzrok. Kuzynka Rhysa obróciła się do Kasjana. 

– Czy raczysz do nas dołączyć? – zapytała. – Czy też masz zamiar podziwiać swoje muskuły w lustrze? 

Kasjan parsknął, wziął ją pod ramię i powiódł w górę ulicy.

 – Pójdę... ale się napić, głupia. Żadnych tańców. 

– Dzięki niech będą Matce. Gdy ostatnim razem próbowałeś, niemal mi strzaskałeś stopę. 

Gdyby nie Eris byłaby pewnie zKasjanem, którego żarty naprawdę ją śmieszyły.

W blasku kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz