Zawsze widziano ich razem, niezależnie od sytuacji. Najczęściej przebywali u bram Konohy, pilnując wejścia do wioski i kontrolując każdego przybysza. Właśnie takie mieli zadanie od Piątej Hokage, jednocześnie będąc jej asystentami. Mimo iż przydzielano im też inne misje, woleli oddawać się dość beztroskiej pracy (jaką było strzeżenie bram wioski), podczas której nie musieli się za wiele wysilać, co oczywiście nie znaczyło, że byli zwyczajnie leniwi. Może i nigdy o tym ze sobą nie rozmawiali, ale obaj robili to ze względu na drugiego. Uwielbiali spędzać ze sobą czas, a wśród mieszkańców wyrobili sobie nawet opinię nierozłącznych, co w stu procentach się z nimi zgadzało.
Ich wspólna przygoda zaczęła się już w najmłodszych latach w Akademii. To właśnie tam się poznali i jednocześnie zapoczątkowali swą przyjaźń. Izumo dosłownie wszystkie etapy życia spamiętał, jako wspólne chwile z Kotetsu, który swoją drogą miał podobny tok myślenia. Choć czasem mogłoby się zdawać, że nawet taki sam, bo między nimi dość często zdarzały się momenty, w których słowa były po prostu zbędne.
Z reguły prawie zawsze w przyjaźniach takich jak ta, jeden z nich jest odpowiedzialny i trzyma się wyznaczonych mu zasad, zaś drugi o wiele bardziej lubi poleniuchować i odpocząć. Pierwszym z nich był właśnie Izumo. Często musiał myśleć nie tylko o sobie, ale także o swoim partnerze, przywołując go do porządku gdy zachodziła taka potrzeba. Choć czasami charakter Kotetsu mu się udzielał, przez co sam miał ochotę zostawić całą papierkową robotę i oddać się lenistwu. Jednak chęci to nie wszystko, a świadomość musowego wypełnienia obowiązków była większa, przez co ku niezadowoleniu jego partnera, najpierw musieli wykonać robotę.
To oczywiście nie oznaczało, że nie byli zgrani. W końcu przeciwieństwa się przyciągają, a oni faktycznie się od siebie różnili, jednocześnie będąc tacy sami. Nie bez powodu posiadali wspólną technikę, nad którą pracowali już w młodości.
Gdy jeden był poza zasięgiem drugiego, obaj czuli się z tym źle, co już niejednokrotnie przerabiali. Prócz smutku, czuli pewną pustkę. Nagle cały świat tracił barwy, a wszystko dookoła przestawało się liczyć, gdy ich myśli krążyły wokół partnera, oraz tego jak się czuł i co robił podczas rozłąki. Choć Kotetsu nigdy nie powiedział o tym Izumo i na odwrót, z tego właśnie powodu starali trzymać się razem. By nie musieć doświadczać tego okropnego uczucia, które było gorsze niż cokolwiek innego czego dotąd doświadczyli. Nawet sama Tsunade zauważyła ich relację, której oni sami zdawali się nie dostrzec, przez co zaczęła przydzielać im misje, które mogli wykonywać wspólnie.
O pewnych rzeczach powinno się rozmawiać, a ta dwójka to zignorowała, przez co później przyszło im tego żałować. W końcu nadeszła oczekiwana Czwarta Światowa Wojna Shinobi, podczas której życie straciło wiele osób. Mimo to ninja z liścia nie zamierzali się poddać. Wśród poległych było wielu których Izumo i Kotetsu znali i z którymi jeszcze wczoraj rozmawiali, jak gdyby nigdy nic. Nie mogli się przez to poddać. Musieli walczyć. Wypełnić swą misję i obowiązek.
Jednak tego dnia, Izumo po raz pierwszy nie był w stanie go wykonać.
— K-Kotetsu... — Wyszeptał, wpatrując się w twarz partnera, wykrzywioną w bólu. Chłopak nie zareagował, zaciskając zęby, przechylił lekko głowę, chcąc skupić swe myśli na czymś innym.
Kamizuki miał przyśpieszony oddech, gdy pochylał się nad partnerem i drżącymi dłońmi starał się zahamować krwawienie. Niestety bezskutecznie.
To stało się zdecydowanie za szybko. Jeszcze chwilę temu obaj walczyli ramię w ramię, posyłając sobie uśmiechnięte spojrzenia gdy tylko mieli okazję, tym samym chcąc zapewnić drugiego, że będzie dobrze i obaj po wszystkim będą to wspominać z uśmiechem na ustach, tak jak zawsze. Było dobrze, do pewnego momentu. Do momentu w którym Izumo nie spojrzał na partnera akurat, gdy ten nie zdążył się obronić. Wtedy, uśmiech zszedł z ust szatyna, który poczuł się tak, jakby sam nie obronił się przed ciosem.
CZYTASZ
ððððððð || ððððððð ð¡ ðð£ððð
FanfictionZawsze widziano ich razem...