six

1.6K 188 187
                                    

Weekend, chociaż zapowiadał się być w miarę spokojnym, okazał być się istnym cyrkiem, z którego sprawy jeszcze nie zdawał sobie San.

Miał plany na unikanie młodszego chłopaka, ile tylko będzie mógł. Specjalnie chciał spędzać jak najmniej czasu we własnym pokoju, co skutkowało ciągłym siedzeniem u nowych znajomych, ewentualnie Hongjoong'a.

Nadszedł jednak czas, aby wrócić do siebie, gdyż godzina była już dość późna i każdy chciał już spokojnie położyć się w swoim łóżku.

San więc chciał wejść do swojego pokoju, jednak zaskoczony był faktem, że jest on pusty, a w dodatku pozostawiony otwarty.
Cóż mógł powiedzieć, wiedząc, że jego współlokator zawsze był nieodpowiedzialny.

Wszedł do środka, dodatkowo rozglądając się w pomieszczeniu obok i w łazience. Wolał być pewny, że jest w nim sam.

Fuknął coś pod nosem i usiadł na łóżku, zastanawiając się, gdzie może podziewać się zguba. Ostatecznie stwierdził, że nie bardzo go to interesuje, więc zgarnął czyste ciuchy z nadal niewypakowanej do końca torby i zamknąwszy wcześniej drzwi od lokum na klucz, wszedł do łazienki w celu wzięcia prysznica.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby dosłownie w połowie jego kąpieli nie zaczął wibrować jego telefon leżący na pralce. Z początku ignorował to, lecz nieustannie przychodzące SMS-y i nieodebrane połączenia zaczęły go zbyt zastanawiać.

Wyszedł więc spod prysznica, nie przejmując się nagością i chwycił w rękę telefon. Zdziwił się niemało widząc, wydaje się, że znany mu, jednakże niezapisany numer telefonu.

Połączenia, jak i wiadomości były z tego samego numeru — zauważył. Wszedł więc w ikonkę wiadomości i zaczął czytać dziwnie złożone i pełne błędów wyrazy.

nieznany: Sdan to ka

nieznany: pr, yxj pid mb8r

nieznany: zle si3 czuene

nieznany: odpbierzes ?? ?

nieznany: czue to on t2oj nun3nr??? '?

Skonsternowany zastanawiał się przez chwilę, skąd zna ten numer i kim może być nadawca tych dziwnych wiadomości. Odpisał więc wreszcie z zapytaniem, kim jest osoba po drugiej stronie.

s.sannie: kto to?

nieznany: t9m ja wOoyijg

s.sannie: Wooyoung???

nieznany: yka , jeyskr w barz2b ne9xaleko pom9cz mo

s.sannie: nie ruszaj się stamtąd

Chwilę mu zajęło, nim podjął decyzję, czy mu pomóc, a co dopiero wybrać się na jego poszukiwania. Przecież dopiero mało nie rzucili się sobie do gardeł. Ale przecież to nadal jest osoba, którą nie tak dawno temu darzył ogromnym uczuciem. I tu był jego słaby punkt.

Ubrał się w ciuchy wcześniej zabrane z walizki i nie zwracając uwagi na to, że wygląda, jakby wyszedł prosto z łóżka z nadal mokrymi, cieknącymi wręcz wodą włosami ruszył do pokoju Hongjoong'a po drodze pisząc mu, że chce pożyczyć na chwilę jego samochód i że to bardzo ważne.

Już kilka minut później krążył po okolicy w poszukiwaniu jakiegokolwiek baru, aż nie trafił na ten jeden, gdzie tuż obok drzwi siedział w pół przytomny chłopak zerkający na telefon.

Miał gdzieś przepisy ruchu drogowego, gdy zatrzymywał się na środku ulicy, aby zgarnąć te zmaltretowane, pijane zwłoki z bruku.

— Szybko Ci poszło, załatwienie się do tego stanu — westchnął Choi, ładując go pełną siłą do samochodu — Jesteś tu zapewne ledwo kilka dni, może więcej ode mnie, może nie i już zapijasz pałę, kretynie.

— San — wyjęczał przeciągle czarnowłosy.

— Najlepiej się nie odzywaj — warknął - Jeśli się zrzygasz, to nie ja Cię zabiję, a Hongjoong.

📚

— Boże, dlaczego ja się na to zgodziłem — burknął San, targając pod rękę Jung'a przez korytarz wprost do ich akademickiego pokoju, a gdy udało mu się tego dokonać, zwyczajnie zrzucił go z siebie centralnie na jego łóżko.

— Co Ci strzeliło do łba, młotku?

— Było fajnie — wybełkotał, przewracając się na bok - Sannie.

— Normalny jesteś?

— Tylko jedno w głowie mam.

— Jesteś pijany — dodał stanowczo Choi.

— Koksu pięć gram.

— Że co, przepraszam? - skrzywił się starszy — To najgłupsze, co mogłem od ciebie usłyszeć, a słyszałem wiele.

Brunet chciał już odejść, aby móc wreszcie położyć się w swoim łóżku, ale gdy poczuł, że drugi chwyta go za nadgarstek, ciągnąc do siebie, niczego nieświadomy San wylądował centralnie na nim.

— Idź spać — rzucił wściekle starając się wyswobodzić z uścisku.

— San, no...

— Śmierdzisz alkoholem — stwierdził.

— Chcesz spróbować? — zaśmiał się upity chłopak, sięgając dłońmi do twarzy starszego z nich.

— Nie — i mimo stanowczych protestów chwilę później poczuł jedynie wyraźny smak mocnego alkoholu z ust Wooyounga. Boże, on go całował.

Z całych sił odepchnął go od siebie, po czym przetarł usta wierzchem dłoni, spoglądając na niego w szoku.

— Co ty... — i nim zdążył dokończyć, młodszy zwrócił prosto na jego buty, doprowadzając Sana do szału jak i obrzydzenia.

Najpierw go całuje, a potem na niego rzyga. Cóż za dzikie combo. Szkoda, że rankiem nie będzie już o niczym pamiętał.

DEFINITION OF LOVE | woosan[2] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz