Przez całą noc Jared spał może trzy godziny, zresztą Diana niewiele więcej. Oboje leżeli w milczeniu, zatopieni w swoich myślach. Głównym tematem rozmyślań była pani Green, sąsiadka podjęła ważną decyzję i oboje podziwiali jej determinację. Przecież było tyle bliższych domów opieki, ale wybrała ten położony najdalej. Powodem był pies, którego kobieta kochała nad życie, a który obecnie spał na kocyku w salonie. Dopiero około piątej rano Diana ostrożnie przytuliła się do Jared'a i zasnęła. On chwilę potem.
Diana zajęła się Jake'iem i Edward'em, kiedy Jared pojechał po panią Green. White postanowiła posprzątać mieszkanie sąsiadki. Skoro kobieta miała spędzić w nim ostatnią noc, wypadałoby, by było czysto i świeżo. Jake siedział na podłodze, a pies chodził wokół niego. Gumowa piłka wypadła dziecku z rąk i potoczyła się parę metrów. Edward poszedł za nią, a zdesperowany Jake, który bardzo chciał odzyskać zabawkę wstał na równe nogi. Złapał równowagę i postawił jeden krok, potem drugi. Diana, która obserwowała go kątem oka znieruchomiała. Nie mogła uwierzyć, że Jake właśnie postawił pierwsze kroki. Powstrzymała się od wszelkiego ruchu i patrzyła, nie chciała przestraszyć dziecka. Jednak po przejściu sześciu niezwykle niepewnych kroków Jake się poddał i usiadł na podłodze. Dopiero wtedy White podeszła do niego i w szerokim uśmiechem wzięła na ręce.
-Jaka szkoda, że Jared tego nie widział.- powiedziała całując Jake'a w głowę i przytulając do siebie. Tyle wystarczyło, by humor się jej poprawił. Teraz już nic nie będzie w stanie go popsuć. Edward ocierał się o jej nogi domagając się pogłaskania, wyczuwał wesołą atmosferę i sam też chciał być jej częścią. Diana klękła i zatopiła rękę w miękkiej sierści psa.
Jared i pani Green dwie godziny czekali na lekarza, który miał przynieść wypis i zalecenia odnoście dalszego postępowania. Żadne z nich nie czuło zniecierpliwienia, mieli dużo czasu, który spędzili na swobodnej rozmowie i ponownej dyskusji na temat wybranego ośrodka. Jared zapewniał o swoje chęci pomocy, ale starsza kobieta podziękowała i zdecydowanie odmówiła.
-Nie szkoda pani wyprowadzać się z mieszkania?- zapytał dalej próbując coś wskórać. Pani Green mieszkała obok niego przez wiele lat i z czasem zaczął uważać ją za niezwykle ciekawską ciotkę ze skłonnościami do plotkowania.
-Jestem zdecydowana i mam już wszystko zaplanowane. Mieszkanie wcale nie znaczy dla mnie, aż tyle, bym zdesperowanie chciała w nim zostać. Wprowadziłam się do niego po śmierci męża, nie byłam w stanie wytrzymać w poprzednim. Czułam się przytłoczona wspomnieniami. Do tego nie mam większych sentymentów.
Jared otworzył usta by odpowiedzieć, ale do sali wreszcie wszedł lekarz i przekazał wszystkie papiery.
Do mieszkania przyjechali przed południem. Trójka czekająca na nich natychmiast pojawiła się w mieszkaniu kobiety. Pani Green dorwała Edward'a i nie wypuszczając z rąk prawiła komplementy i całowała go.
-Możemy jakoś pomóc?- zapytała Diana, kiedy w końcu pies znalazł się na podłodze.
-Nie, dam sobie radę. Chcę wszystko posegregować. Niektóre rzeczy wezmę ze sobą, inne pójdą do wyrzucenia. Nie mogę przecież zostawić wszystkiego tak jak teraz jest.
-Tym bardziej możemy się przydać.
-Sama to zrobię. Już i tak zabrałam wam wystarczająco dużo czasu. Nie ma nawet co dyskutować na ten temat.- dodała widząc niepewne miny Diany i Jared'a.-Jeśli tak bardzo chcecie się przydać, możecie przyjść około dwudziestej, żeby pomóc wywalić stertę śmieci, która na pewno się uzbiera.
-No, dobrze.- odezwał się Jared.
Powoli, nieśpiesznym krokiem wrócili do swojego mieszkania. Diana już nie mogła się doczekać, aż powie Jared'owi wielkie wieści.
CZYTASZ
Rodzina
Short StoryOn- poukładany, stateczny perfekcjonista. Ona- chaotyczna, niepotrafiąca ukrywać swoich uczuć buntowniczka. Zostają połączeni przez dziecko. Razem próbują swoich sił w starciu z rodzicielstwem i codziennym życiem. W końcu między nimi pojawia się c...