Obudziło mnie mocne pulsowanie z tyłu głowy. Otworzyłam lekko oczy i pierwsze co dostrzegłam, to to, że jest już dzień. Jak wiele nie pamiętałam z wcześniejszego wieczoru? Zdecydowanie za wiele.
Drugie, co rzuciło mi się w oczy, było to, że nie byłam w swoim pokoju. Był podobny, jednak rozłożenie mebli się różniło. U kogo ja, do cholery, byłam?
Próbowalam się podnieść, jednak zrobiłam to za szybko, przez co przed oczami pojawiły mi się mroczki. Przeklnęłam cicho pod nosem i przetarłam powieki.
-W końcu się obudziłaś- skomentował ktoś, a ja niestety od razu poznałam, kto.
Spojrzałam na bruneta, który siedział na jednym z krzeseł przy małym stoliku. Jakim cudem ja go wcześniej nie zauważyłam?
-Co ty tutaj robisz?- zmarszczyłam brwi, dalej lekko nie ogarniając tego, co się dzieje.
-To mój pokój, więc mógłbym spytać się ciebie o to samo, jednak doskonale wiem, co tu robisz. Nie za dużo wczoraj wypiłyście?- zapytał, jakby miał do mnie pretensje.
Przepraszam, co?
-Chwila, jestem w twoim pokoju? Jak? Jak to się stało?- dopytywałam, podczas gdy moja głowa wymyślała mi najstraszniejsze scenariusze, do jakich mogło dojść, gdy byłam pijana. W takim stanie byłam zdolna do naprawdę wielu rzeczy.
-Nie pamiętasz?
-Gdybym pamiętała, nie pytałabym się ciebie o to.
Chłopak westchnął, co tylko jeszcze bardziej mnie rozdrażniło.
-Wczoraj dostałem telefon od Alexa, że leżycie na jakiejś ławce przy ulicy i śmiejecie się tak głośno, że cała okolica was słyszała. Poprosił, bym przyjechał, bo sam nie poradziłby sobie z wami dwiema, więc to zrobiłem. Zabraliśmy was do hotelu, a potem się okazało, że jedna z was zgubiła klucze do pokoju. Recepcja była już zamknięta, a wy się gdzieś musiałyście podziać. Alex wziął do siebie Blair, a ja Ciebie.
Co?
Nastała chwila ciszy, ponieważ próbowalam sobie przypomnieć cokolwiek z tej sytuacji. Bezskutecznie.
-Nie pomyślałaś może, że jakby jakiś fan zrobiłby ci zdjęcie i wstawił do internetu, wywołała by się burza?- zapytał, dalej brzmiąc jak jakiś wkurzony rodzic.
-Nagle będziesz bawił się w mojego opiekuna? Chciałam się rozerwać, najwyraźniej przesadziłam, nic się nie stało, więc nie ma o czym mówić- chciałam skończyć temat, jednak Timothee miał inne plany co do tego.
-Nie możesz być tak lekkomyślna. Mogło ci się coś stać.
Może i miało to brzmieć, jakby się o mnie martwił, ale od razu przypomniał mi się powód, przez który dzień wcześniej doprowadziłam się do takiego stanu.
Wstałam z łóżka i zaczęłam iść w stronę drzwi.
-Co robisz? Dlaczego nagle uciekasz?- zdziwił się brunet, na co ja wypuściłam cicho powietrze z ust i się do niego odwróciłam.
-Nie mam ochoty na rozmowę z tobą- powiedziałam wprost.
Po minie chłopaka zaczęły mnie dręczyć wyrzuty sumienia. Nie mogłam się im jednak poddać. To, co wydarzyło się między mną a chłopakiem nie powinno nigdy mieć miejsca, na dodatek on to chyba traktuje, jakby nigdy nic się takiego nie stało. To też boli. Nawet bardzo.
-Dlaczego? Co ja ci zrobiłem?- pytał zdziwiony.
-Nie mi, a twojej dziewczynie. Myślałeś, że się nie dowiem?- nastąpiła zabójcza chwila ciszy.- Więc bardzo cie proszę, daj mi teraz spokój- rzuciłam, otwierając drzwi, bo poczułam, że od razu po tych słowach w oczach zaczęły zbierać mi się łzy.
Nie patrząc już na reakcje bruneta, wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę recepcji. Wyjaśniłam pani całą sytuację, a ona za niewielką opłatą dała mi zapasowy klucz.
Gdy byłam już u siebie, chwyciłam z torebki paczkę papierosów i wyszłam na balkon. Zapaliłam jednego z nich i mocno zaciągnęłam się dymem. Przymknęłam oczy, próbując wszystko ułożyć sobie w głowie.
Poszłam do klubu, upiłam się, skończyłam na ławce jak jakaś bezdomna, a na dodatek z tego wszystkiego wyciągnął mnie Timothee, przez co spędziłam u niego noc. Gdzie on spał, skoro zajęłam jego łóżko? Boże... to jest ostatnie, czym powinnam się wtedy przejmować.
Zgasiłam papierosa i weszłam do pokoju, szukając swojego telefonu. Gdy go znalazłam, od razu wybrałam numer Alexa i czekałam, aż odbierze.
-Halo?- usłyszałam jego głos.
-Hej, tu Victoria. Słuchaj, trochę głupia sytuacja się wczoraj zrobiła. To moja wina. Chciałabym jednak wiedzieć, co się wydarzyło, bo kompletnie nic nie pamiętam. Blair jest u ciebie?- zapytałam.
-Tak, ale na razie śpi, i chyba nie wygląda, jakby zamierzała się budzić- zaśmiał się.
-Okej. Więc?- czekałam na jakiekolwiek wyjaśnienia.
-Słuchaj, dostałem wczoraj późnym wieczorem telefon z nieznanego numeru, odebrałem i okazało się, że to Blair. Wysepleniła coś, że nie macie jak wrócić, że ty jesteś praktycznie nie żywa i tak dalej... Przyjechałem, ale jak zobaczyłam, w jakim jesteście stanie, stwierdziłem, że sam nie dam rady, więc zadzwoniłem po Timothee'ego, bo wy się chyba dobrze tam dogadujcie. Przyjechał, zabraliśmy was i on cię wziął do swojego pokoju, a Blair poszła do mnie, bo jak się potem okazało, zgubiłyście klucze.
Wysłuchiwałam tego z ogromnym wstydem. Jak mogłam się doprowadzić do takiego stanu?
-Boże... Alex. Przepraszam za to całe zamieszanie- powiedziałam, trzymając dłoń na czole.
-Coś ty, nic się nie stało. Każdy potrzebuje się czasem wyszaleć- wyczułam, że się uśmiecha.
-No dobrze, a wiesz może, co z dzisiejszymi nagrywkami? Bo chyba trwają już od dobrych paru godzin, a ja nie mam ani jednego połączenia od reżysera.
-Załatwiłem to rano. Powiedziałem, jak mniej więcej wygląda sprawa, bez zbędnych szczegółów, i poprosiłem, czy wasze sceny mogą zostać przeniesione na jutro. Miał dobry humor, więc się praktycznie od razu zgodził.
- Nie wiem, jak mam Ci podziękować- odparłam, będąc naprawdę wdzięczna chłopakowi.
-Daj spokój, nic się nie stało- zapewniał mnie.
Pożegnałam się z nim i zakończyłam rozmowę. Zauważyłam wtedy nową wiadomość na moim telefonie.
Timothee: To nie tak, jak myślisz. Spotkajmy się i wytłumaczę Ci to.
Da się wytłumaczyć zdradę? Zignorowałam słowa bruneta i rzuciłam telefon na łóżko, sama kładąc się obok. W co ja się wpakowałam?
Przymknęłam oczy i poczułam, że znów zmęczenie bierze nade mną górę. Sen był dla mnie wtedy jedynym czasem, gdy nie musiałam się niczym przejmować. Myśląc o tym, jakie przypały mogłam robić poprzedniego wieczoru w klubie, powoli zasypiałam.