48. Olivia

32.4K 737 185
                                    

Okrywam się szczelnie kocem, bo jest mi zimno. Nie wiem czy będę chora, ale nie jestem w najlepszym nastroju. Gdy dojechaliśmy do Palermo, Rick zostawił moje walizki w sypialni i powiedział, że musi gdzieś wyjść. Nie dopytywałam się gdzie, bo nie chcę oberwać. A poza tym czułam, że lepiej będzie gdy nie będę taka ciekawska. Na lepsze z tym wyjdę. Czuje, że dziś wydarzy się coś co wywróci moje życie do góry nagami, o sto osiemdziesiąt stopni. Czekam na coś, choć sama nie wiem na co. Wpatruję się w okno, chociaż jedyne co widzę to światła, które są gdzieś tam daleko, księżyc i gwiazdy. Zapaliłam sobie świeczkę i jedną lampkę ścienną potrzebuję takiego klimatu. Delektuję się ciszą, która w zgięłku miasta jest rzadkim przypadkiem. Siedzę skulona na dużej sofie w salonie, przykryta kocem. W sumie potrzebny był mi taki wieczór, ale nie chcę być tu sama, gdy to ostatni wieczór tu. Myślałam, że obejrzymy film albo chociaż będzie tu koło mnie, ale przeliczyłam się.

Jak zawsze, Olivia liczy na za dużo.

Sumie mówi mi, żebym uciekała stąd gdzie pieprz rośnie, że to ostatnia chwilą i szansa.

Usłyszałam kroki i automatycznie podniosłam się z sofy. Rick patrzy na mnie wściekłym wzrokiem i twardo podąża w moją stronę. Zaczynam się trząść. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim amoku. Cofam się parę kroków aż natrafiam na ścianę. Jestem przerażona. Nie wiem co robić. Ucieczka nie skończy się dobrze. Łzy płyną, nawet nie jestem w stanie ich powstrzymać. Idzie w w moją stronę i rzuca marynarkę na podłogę. Rozpina koszulę zostaję w niej.

– Teraz kurwo zobaczysz gdzie twoje miejsce! – obejmuję ręką mocno moją siłę i brutalnie całuję, ale ja nie jestem w stanie nic zrobić. Nikt mnie tu nie uratuję. Puszcza moją szyję w momencie, w którym prawie odltuję.

– Patrz na mnie suko! – wydziera się szarpiąc mnie za włosy. Resztkami sił staram się spojrzać w jego czy, w których jest furią. Nieznana furia. Zachowuję się jakby coś wziął. Nie krzyczę, bo nic to nie da. Z Carlem nic nie dało, to z nim już w ogóle nie da.

– Proszę – łkam. Próbuję w jakiś sposób złapać go za rękę, ale nie mogę. Z nim nie wygram. Nie dam rady. Nie zniosę tego poraz drugi! Szyderczo się śmieje. Nie poznaję go.

– O co prosisz suko?! Masz jeszcze odwagę o coś prosić?! Po tym wszystkim?! Już dawno powinienem się ciebie pozbyć! – gwałtwonie rozrywa moją koszulkę, która wlatuję w strzępach na podłogę. Boję się.
Miota mną jak lalką.

Rozrywa biustonosz i przysysa się do moich piersi. Nic z tego nie jest dla mnie przyjemne. Jedyne co robię to płaczę i resztkami sił próbuję walczyć. Staram się go odepchnąć, ale nie daję to żadnych oczekiwanych efektów.
Łapię mnie za włosy i ciągnie w stronę sypialni. Teraz wiem co nastanie, i że pseudonim "Diabeł" pasuję do niego w stu procentach. Rzuca mną na łóżko i siada okrakiem na mnie. Przyklesza mi swoję ręce nad głową. Staram się walczyć, kolejny raz. Nic to nie daje. Rozbiera się w szybkim tempie. Rozrwa mi spodenki i majtki. Po tym jeszcze mocniej się wiercę.

– Nie wierć się, bo i tak nic ci to nie da – harczy przy moim uchu. Gdy próbuję złapać moje nogi, gdy z całych sił go kopię. Udarza mnie ręką w policzek, co jeszcze bardziej potwierdza mnie w tym, że to tyran. Nie mogę w to uwierzyć. Czuję, że moja twarz jest cała napuchnięta od płaczu. W końcu udaję mu się złapać i rozłożyć moje nogi tak, że nie mogę ich złożyć. Trzyma mnie tak, że nie jest to możliwe. Nie mam już siła na walkę i poddaję się. Brzydzę się sobą. Czuję się brudna. Marzę tylko o tym, żeby ktoś mnie uszczypnął, by to okazało się snem. Bym odetchnęła z ulgą.

Wsadze we mnie swój palec. Nie pojmuję tego. Czemu on mnie gwałci? Co mu takiego zrobiłam.
Marzę tylko o tym, by zasnąć, zapomnieć. Po kilku minutach go wyjmuję i brutalnie we mnie wchodzi. Boli tak bardzo boli. Porusza się bardzo szybko i mocno. Wszystko mnie boli, a jego sapnięcia doprowadzają do szału. Już nawet płacz mi nie pomaga. Wychodzi ze mnie, gdy tylko wychodzi i przekręca na brzuch.

– Wypnij do mnie ten seksowny tyłeczek – warczy. Nie mam siły. Leżę jak martwa bez ochoty do życia, bez odruchów ludzkich.
Sam robi to za mnie. Układa mnie tak jak tylko jest mu wygodnie. A mi już jest wszystko obojętne.

Robi to co przed chwilą tylko swą razy ostrzej. Po wszystkim opada zaraz przy mnie na materac i odwraca się plecami jakby nigdy nic. A ja nawet nie mam siły się ruszyć chociaż wiem, że to ostatnia szansa na ucieczkę...

::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Pakt z Diabłem [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz