Czuję, że coś się dzieję i obiecuję, jeśli coś jej się stanie utłukę każdego kogo spotkam na swojej drodze. Wciskam pedał gazu i mam w dupie to, że jadę jak wariat i mogę spowodować wypadek.
Za mną jadą moim ludzie. Jeśli coś jej się stanie nie wybaczę sobie tego. Kurwa czy ja zawszę muszę mieć pod górkę?!
Zabiję Tommego jeśli...
Dobra, spokój jak na razie nic nie wiadomo. Zerkam w lusterko. Czarny Jeep jedzie za mną. Można powiedzieć, że całuję mi dupe.Przyciskami mocniej pedał gazu chociaż mocniej już nie mogę, bo go złamię, a ze złamanym pedałem gazu daleko nie zajadę. Może jedynie do piachu.
Staram się uspokoić. Podejść do tego jak do każdej innej akcji, ale tak się nie da gdy walczysz o życie kogoś dla ciebie ważnego. Racjonalne myślenie w tym momencie jest po prostu niemożliwe. Mijam inne auta na drodze, także niedzielnych kierowców.
Mój telefon dzwoni. Odbieram nie patrząc kto to.
- Rick myśl racjonalnie. Jadę za chłopakami. Pamiętaj o tym co mi mówisz " szybka śmierć to nagroda, dopiero długa ma czegoś nauczyć" - Doriano powtarza moje słowa.
- Dobra stary nie mam teraz nastroju do rozmowy - rozłączam się. Rzucam telefon na fotel dla pasażera, odbija się.
W dupie z tym telefonem. Najważniejsza jest ona. Zawładnęła moim umysłem, nie prosząc o pozwolenie.
Na szczęście jest już pod jej blokiem. Parkuję na parkingu i pośpiesznie do niego wchodzę. Wchodzę na drugie piętro. Pukam do jej drzwi z nadzieją, że sama otworzy. Stoję jeszcze jak ta pizda i czekam na zaproszenie. Wyjmuję pistolet i przygotowywuję go do działania, gdy być może będzie potrzebny.
Moim ludzie już stoją za mną przygotowani. Dobrze wiedzą, że tej akcji mają nie zwalić. Każę jednemu z moich żołnierzy wyważyć drzwi, gdy one wylatują pierwszy wchodzę do środka. Słyszę płacz i typowe dźwięki szarpaniny. Kieruję się do pomieszczenie, z którego one pochodzą. Rozkazuję chłopakom czekać, wejdą na mój rozkaz. Szybko wchodzę do sypialni mój wzrok od razu ląduje na mojej kobiecie. Kurwa!
Nie umiem nazwać uczuć, które teraz mi towarzyszą. Zwalam tą kurwę z mojej kobiety. Jest naga zgwałcił ją! Adrenalina rośnie, w pokoju panuję gęsta atmosfera. Przykrywam Olivię szczelnie kołdrą To moja wina, moja pieprzona wina. Przez chwilę na nią patrzę. Na jej brzuchu i twarzy widnieje ślad mocnego uderzenia. To co widzę bardziej mnie wkurwia. Jestem w transie. Zwalam tego... Nawet nie nazwę go mężczyzną, bo prawdziwy mężczyzna nie gwałci kobiet.
Zwalam go na podłogę. Siadam na nim okrakiem i nie patrząc gdzie uderzam w niego z całych sił pięścią. Prawy sierpowy, lewy i tak na zmianę. Uderzam go w nos, z którego od razu sączy się krew. Zabiję tego...
Nagle zostaje od niego odciągnięty. Odwracam się to Doriano.
- Stary, zajmij się teraz swoją kobietą ona najbardziej cię teraz potrzebuję. Wiemy gdzie go wywieść. Zginie okrutną śmiercią, ale finał zostawimy tobie. Tylko trochę go poobijamy.
W jednej chwili się ogranąłem. Ma rację.
- Zajmij się wszystkim liczę na ciebie - poklepałem go po plecach. Teraz on przejmuje stery. Jeden z moim ludzi bierze to ścierwo. Oni już dobrze wiedzą, że mają to zrobić bez żadnych świadków.
Patrzę na Olivię, odleciała. Biorę ją jak najszybciej na ręce. Wychodząc zabieram jej torebkę z komody. Kołdra, w którą ją owinąłem zakrywa mi trochę pole widzenia. Zamykam jej mieszkanie, do którego już nie wróci. Ta decyzja nie ulega zmianie.
Zanoszę ją do swojego samochodu. Ostrożnie kładę na tylne siedzenia. Żyła na mojej szyi niebezpiecznie pulsuje. Już nigdy ten i żaden kutas się do niej nie zbliży, nie przy mojej warcie...
Zanim odpalę auto dzwonię jeszcze do naszego zaufanego lekarza. Każę mu jak najszybciej pojawić się w mojej willi. Rozjaśniam mu sytuację by wiedział na co się przygotować.
Zerkam do tyłu na kobietę mojego życia i zdaję sobie sprawę, że jak ją skrzywdzę puszczę ją wolno z mojego zdrowego rozsądku...
Mimo tego, że jestem jednym z najniebezpieczniejszym mężczyzn na świecie to pod jakimś względem ona nie jest ze mną bezpieczna.
To nie jest świat dla niej i czuję, że lepiej puścić ją wolno i raczej tak zrobię. Nie widzę innego wyjścia. Nie zasługuję na nią, bo ją zniszczę. Ona jest krucha i nie wytrzyma tego, a ja nie chcę rzucać na nią wyroku śmierci.Odpalam auto i powoli jadę do domu. Co chwilę zerkam w lusterko. Leży i spokojnie oddycha to daję mi ostoję, bo wiem, że w śnie jest spokojna.
Po około czterdziestu minutach wjeżdżam do garażu. Parkuję wśród dużel ilości samochodów z wyższej półki. Nie zabiorę pieniędzy że sobą do grobu, więc jej wydaję. Chociaż najpierw czy ja skończę w grobie może komuś uda się mnie zabić.
Wysiadam z Audi i idę po dziewczynę. Biorę ją na ręcę w stylu panny młodej. Zamykam samochód. Klucze wrzucam do schowka przy windzie, do które wchodzę. Od razu przyciskami guzik na najwyższe piętro.
Po kilku sekundach jestem w swoim prywatnym mieszkaniu. Od razu idę do specjalnego pokoju, który jest gabinetem lekarskim, pokojem. Słyszę rozmowy lekarza i Doriano.
Gdy wchodzę ich wzrok od razu ląduję to na mnie, to na nieprzytomną kobietę, którą kładę na specjalnym fotelu.- Zostawcie mnie w Olivią samą - żąda mój kolega. Po mimo tego, że jest lekarzem trudno mi jest zostawić ją z nim. - No już, już przecież jej nie sktzywdzę.
Wychodzimy z Doriano z pokoju. Moja prawa ręka nie zadaję pytać, bo wie, że w tym przypadku są mi najmniej potrzebne.
- Stary, ścierwo jest już w piwnicy. Chłopacy go pilnuję. Któryś z nich obił mu bardziej mordę, a ja pozwoliłem sobie odciąć mu kilka palców
- powiedział z uśmiechem to typowy sadysta i takie rzeczy sprawiają mu ogromną frajdę i nie ukrywa tego.- Kilka czyli ile? - zapytałem z podniesioną brwią. Usiedliśmy na sofie w salonie, na której jeszcze dziś rano z Olivią oglądaliśmy jej ulubiony film Transporter.
- Wszystkie - przeciąga ostatnią literę. Fakt, to porąbany człowiek.
Kręcę głową z deprobatą, z cieniem uśmiechu. Czasami nie mogę uwierzyć, że zabijam. Od małego mama mówiła mi, że to jest ble. Jednak wyszło szydło z worka i przejęłem mafie po tacie, który mówił mi stopniowo na czym będzie opierało się moje działanie.
- A i trzeba ogarnąć sprawę z klubem, bo podobno ostatnio miała tam miejsce niebezpieczna bijatyka. Kierownik ochrony mówił tylko tyle, że zaczęło się od tego jak jakiś facet zaczął obacywać kelnerkę. Klient przy baże zwrócił mu uwagę i dalej wymieniali między sobą zdania. Nie wiem jakiej treści, bo ta sprawa to świeżynka. Będziesz musiał tam zajrzeć - mówi spokojnie. To nie pierwsza i nie ostatnia taka akcja, ale nie toleruję takiego zachowania w moim klubie.
- Masz coś jeszcze? - pytam i przecieram twarz dłońmi jestem zmęczony tym dniem. Najchętniej bym się położył spać, ale nie wyjdę stąd dopóki nie dowiem się co z Olivią.
- Ostatnio dzwonił jakiś koleś. Chyba pomylił numery, bo pierdolił trzy potrzy o jakieś Marii, a później się rozłączył, ale to raczej cię nie interesuję.
- Coś jeszcze? - pytam zirytowany.
- Odpisz na wiadomości i to na razie będzie tyle. W ten tydzień chyba będzie w miarę spokojny, a i jeszcze jedno.
- Mów! - warczę, bo denerwuje mnie tym swoim przeciąganiem.
- Twoja matka tu jedzie.
Jeszcze jej tu brakowało.
===========================
To rozdział na dziś. Strasznie ciężko mi się go pisało co pewnie widać. Dla tego jest tak późno. To nie jest taka długość rozdziałów jaką chcę osiągnąć, ale na dobry początek to jest ok.
Film Transporter nie jest tu bez powodu. Bardzo go lubię. To tak coś o mnie.
CZYTASZ
Pakt z Diabłem [Zakończone]
RomanceOlivia De Luca młoda kobieta ledwo wiążąca koniec z końcem. Małe mieszkanie i mało płatna praca kelnerki w klubie. To tylko najmniejsze zmartwienia. Młoda kobieta spiesząc się do pracy powoduje wypadek kołowy. Uderza swoim autem o tył drogiego Ferr...