2. Dzień w którym pozwoliłem jej odejść

1.8K 114 71
                                    

II

Dzień, w którym pozwoliłem jej odejść

Nigdy nie przypuszczałem, że tak to się skończy. Zawsze myślałem, że to Biedronka będzie pierwszą, pierwszą którą pocałuję, pierwszą którą będę chciał całować po raz kolejny i pierwszą, którą będę chciał po pocałunku przytulić.

Zawsze chciałem, by to właśnie była ona, jednak w tej jednej chwili, gdy biegliśmy przez wąski mało oświetlony korytarz, a Kagami ciągła mnie za sobą, śmiejąc się przy tym w tak szczery sposób, to właśnie jej chciałem ofiarować ten zaszczyt. Kiedy w końcu pocałunek się skończył, poczułem jakby wielki głaz spadł mi z serca.

Kagami była zagubiona tak jak ja. Kontrolowana przez matkę, która ucinała jej skrzydła. Była pod równie wielką presją jak ja, przy swoim ojcu, a w dodatku była młodsza! Znosiła to doskonale, zawsze panowała nad emocjami i potrafiła je świetnie zdefiniować. Wiedziałem, że nie jest Biedronką, w końcu sam widziałem jak dostawała Miraculum Smoka, ale czułem z nią więź.

Była osiągalna. Delikatna. Nie chciałem jej skrzywdzić. Nie chciałem, też przyznać, że coś do niej czuje. Było za wcześnie by zdefiniować to uczucie. Nie chciałem popełnić błędu. Musiałem najpierw przemyśleć moje uczucia do Biedronki, aby móc zdefiniować uczucie do Kagami, na razie jednak chciałem cieszyć się tym skrawkiem wolności... z nią.

***

Wolna. Cały czas brzmiało mi w głowie to jedno słowo. Jestem wolna. Uwolniłam się od tego zauroczenia w jednej chwili. Tego młodzieńczego zauroczenia. Moje nastoletnie serce pomyliło tak cenne uczucie jakim jest miłość, z zauroczeniem i po tak długim czasie w końcu byłam wolna.

Wróciłam na sale, czując jakbym była naćpana. Odbiłam się od jakiegoś mężczyzny, a wszyscy wokół wirowali. Ręce zaczęły się same trząść. Dopiero ciepła ręka na moim ramieniu sprawiła, że się otrząsłam. Moja mama stała przypatrując mi się dokładnie.

- Marinette, wszystko jest w porządku? – spytała zmartwiona. Uśmiechnęłam się delikatnie, a ona sama uspokoiła.

- Tak, musiałam się przewietrzyć. – Odpowiedziałam pełna spokoju.

- Już wszystko gra? – Dopytała z tą matczyną troską.

- Mogę wracać do pracy, przepraszam mamo. – Skierowałyśmy się do stoiska, które powoli zaczynało świecić pustkami.

- Odnieśliśmy wielki sukces. – Sabine szepnęła mi do ucha – Kilku biznesmenów poprosiło o wizytówki.

- Mówiłam, że tak będzie! – Ucieszyłam się, że namówiłam tatę na wzięcie tych wizytówek, jak wsiadał do auta. Wzięłam do ręki jedną z ostatnich tac i ruszyłam w tłum ludzi zajętych ożywionymi dyskusjami. Byłam pod wrażeniem, w jakim tempie praktycznie wszystkie słodkości zniknęły, zdawało mi się że nie było mnie dziesięć minut.

Przez resztę wieczoru, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Nawet Alya zauważyła moją radość. Kiedy już spakowałyśmy się do domu zaczepiła mnie przewieszając sobie torbę przez ramię.

- Dobra dziewczyno! – Alya zagrodziła mi drogę – Co. Się. Stało? – wyartykułowała świdrując mnie wzrokiem.

- Jeszcze nie chcę Ci mówić, muszę sama to przemyśleć. Bez presji. – zaakcentowałam ostatnie zdanie. Alya jeszcze mocniej mi się przyjrzała i zeszła mi z drogi. Ruszyłyśmy.

- Jesteś bardzo tajemnicza Marinette. – Szłyśmy ulicą Uniwersytecką rozglądając się po tej bogatej i zadbanej dzielnicy.

- Kiedyś, będziemy tyle zarabiać że... - Alya zawahała się - ...będzie nas stać na widok na tą dzielnicę! – Obie zaczęłyśmy się śmiać.

Cud - Biedronka i Czarny KotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz