~Hej dasz sobie radę, wszystkie nadprzyrodzone siły zniknęły z Beacon Hills.~ mówił w myślach Liam pakując potrzebne rzeczy do plecaka.
Theo nie miał pojecia, że jego życie jest zagrożone i tylko substancja stworzona przez potwornych doktorów może je uratować. Liam nie chciał martwić chłopaka, ale nie zamierzał także nikomu o nim mówić. Był pewny, że szybko uda mu się doprowadzić Theo do poprzedniego stanu i chimera wreszcie zniknie z jego domu.
Nie dało się ukryć, że szatyn wyglądał coraz gorzej z dnia na dzień. Jego czoło zalewał pot, a rany w dalszym ciągu pozostawały otwarte. Wyglądał okropnie i coraz bladziej. Jadł także coraz mniej, ponieważ ból i zmęczenie odbierały mu apetyt.
- Gdzie idziesz? -Theo ledwo otworzył usta.
- Do Masona. -uśmiechnął się do niego chłopak. Nie mógł już więcej patrzeć jak cierpi.
- Z latarką?
- Nooo... robimy projekt. Jest potrzebna. - Liam nerwowo odwrócił wzrok.
Na szczęście dla młodego bety osłabione moce Theo nie pozwoliły mu wyczuć przyspieszonego pulsu. Liam się bardzo stresował całą tą akcją. Zdawał sobie sprawę, że od tego zależy życie chimery. Nie ukrywał, że chłopak choć często go wkurza, to jest mu naprawdę wdzięczny za to, że uratował mu życie i to nie raz.
- Okej. -powiedział z wielkim trudem Theo, po czym przykrył się mocniej kołdrą.
Beta ponownie spojrzał się ze współczuciem na towarzysza, po czym wziął swój plecak i ruszył w stronę lasu Beacon Hills.
***
Liam starał się aby w drodzę do siedziby potwornych doktorów nikt go nie zobaczył. Gdy wreszcie dotarł na miejsce powoli uchylił stare zakurzone drzwi. Od tak dawna tutaj nie byli. Ostatnim razem uwiezili razem ze Scottem jeźdźca widmo w jednej z klatek. Theo też wtedy tam był i im pomagał. Gdy Scott był w bezpieczeństwie to Theo bez wahania doskoczył do niego aby mu pomóc.W pomieszczeniu było bardzo ciemno, a wszystko było pokryte kurzem. Liam bardzo nie lubił tego miejsca. Pamiętał jak kiedyś doktorzy porwali go i Hayden. Tu jego najlepszy przyjaciel zamienił się w Bestię.
Beta wyciągnął z plecaka latarkę i zaczął oświecać wszystkie napotkane przedmioty. Na jednym ze stolików odnalazł pustą strzykawkę, którą powinien napełnić zielonkawym płynem znajdującym się w szklanych pojemnikach.
- Okej, dam radę. - Liam powoli zaczął napełniać strzykawkę.
Nie było to tak łatwe jak się wydawało. Ten płyn jest owiele gęstrzy niż myślał beta. Po wielu próbach chłopakowi nareszcie się udało. Ostrożnie schował strzykawkę do swojego plecaka i zaczął się kierować w stronę wyjścia.
- Wiedziałem, że dam radę sam. -powiedział dumny z siebie Liam.
Gdy beta już łapał za klamkę do drzwi, by opuścić to upiorne miejsce usłyszał coś podejrzanego i stanął w miejscu. Ostrożnie wysunął swoje kły i pazury, a jego oczy zaswieciły się żółtym blaskiem. W pomieszczeniu panowała cisza, jednak Liam był pewny, że coś usłyszał. Miał rację. Po chwili nasłuchiwań do jego uszu dobiegł odgłos tętna innego człowieka, bądź nieczłowieka. Nim zdążył obrócić się za siebie wielki brązowo-czarny wilk rzucił mu się prosto do gardła.
Młody beta natychmiast zastosował kontratak. Za pomocą swoich pazurów pozbawił go jednego oka, co dało mu szansę na uwolnienie się. Niestety okazało się, że owy owłosiony wilk bardzo szybko się regeneruje i to jeszcze szybciej niż niejeden wilkołak.
Liam stanął do walki. Scott od zawsze mu powtarzał, że najważniejsza jest praca zespołowa i żeby walczył z drużyną. Jednak teraz chłopak nie miał wyjścia. Musiał walczyć na własną rękę. Tajemniczy wilk był wyjątkowo silny i bez problemu blokował ataki Liama zadając mu przy tym ogromne obrażenia. Beta krwawił już bardzo mocno, a jego ubranie było już całe potargane. Mimo to odpychał ataki najeźdźcy i nie poddawał się.
CZYTASZ
•nowy początek• /thiam/✅
Fanfiction/Chciałam tylko zaznaczyć, że pisałam tę książkę (która dodatkowo jest moją pierwszą) jak byłam małą gówniarą, więc nie oczekujcie za wiele/ Beacon Hills zdąrzyło już wrócić do normalności po ataku Anuka Ite. Każdy zajął się swoimi sprawami, a tajem...