Rozdział 9 Co to za miejsce?

7.9K 398 19
                                    


Nash usiadł na kanapie pod ścianą, a ja dosiadłam się do niego. Jak Devon'a  udało mi się podebrać tak na Nash'a nie mam żadnego pomysłu. Może najzwyczajniej w świecie postaram się z nim szczerze porozmawiać. Przez swój wygląd sprawia wrażenie groźnego, ale myślę, że i tak się z nim dogadam jakoś. 

-Po co mnie tu ściągnęłaś? - odezwał się oschle jako pierwszy.

-Chciałam porozmawiać - odpowiedziałam niepewnie.

-Ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z kim właśnie rozmawiasz - spojrzałam podejrzliwie na chłopaka.

-Zatem mnie oświeć. Jeśli mam się ciebie bać muszę znać powód mojego strachu.

-Widzisz te wszystkie tatuaże? - przytaknęłam.

-Przypominają mi o przeszłości i nie dają zapomnieć zbrodni jakich dokonałem. Nie pomyśl sobie, że to z powodu wyrzutów sumienia bo ja czegoś takiego nie posiadam. Po prostu chce o tym pamiętać - spojrzał na mnie z góry.

Widział moje zakłopotanie, a więc tym bardziej kontynuował swoją wypowiedź.

-Mam krew na rękach - wciąż bacznie mi się przyglądał wyczekując mojej reakcji, ale ja nie wiedziałam jak mam się zachować.

Słowa Nash'a zbiły mnie z tropu. Liczę, że to tylko nie mądry żart. Jednakże jakby się dłużej nad tym zastanowić Nash wygląda na osobę zdolną do takich czynów. Zatem wcale bym się nie zdziwiła, jeśli to okazałoby się prawdą.

-I to nie jednej osoby, a tylu, że nawet sam już nie pamiętam - nachylił się, po czym szepnął mi do ucha.

Przyznam, że w pierwszej chwili przeszły mi ciarki po ciele. Ale ja się tak łatwo nie poddam.

-Nie przestraszysz mnie - uśmiechnęłam się zwycięsko, a następnie przysunęłam bliżej chłopaka.

Mężczyzna nie spodziewał się takiej reakcji z mojej strony. Pewnie myślał, że od razu dam się przestraszyć i dam mu spokój. W końcu kto chce odpowiadać na zadane niewygodne mu pytania.

-Byłeś przestępcą? A może samotnym strzelcem? - zamyśliłam się - Już wiem. Byłeś tym i tym. Nie ufasz ludziom, a od wampirów stronisz. Jesteś czystej krwi, a więc zakładałabym, że zostałeś zraniony przez co teraz samotność jest dla ciebie wygodą. Albo od zawsze byłeś sam, dlatego tak ją lubisz. Zgadłam? - posłałam mu zwycięski uśmieszek.

-Stąpasz po kruchym lodzie! - warknął na mnie, czyli trafiłam w czuły punkt.

-Gadaj szybko czego chcesz lub wychodzę - podniósł się z kanapy.

-Ten dom...to prawda, że ktoś ściągnął was tutaj oferując bezpieczeństwo, a teraz spłacacie ten dług? - spytałam pewnym siebie głosem. 

Zauważyłam, że przez chwilę wprowadziłam mężczyznę w drobne zdumienie, ale szybko mu przeszło i podszedł do mnie. Jednakże jego reakcja mnie zaskoczyła. W tempie światła znalazł się przy mnie, po czym zakrył mi usta ręką. Abym nie powiedziała o słowo za dużo.

-Tutaj nie porusza się takich tematów - szepnął mi na ucho.

Nash wyprowadził mnie po cichu z pokoju zakazując mi po drodze jakiegokolwiek odzywania się. Jestem tylko śmiertelniczką, a wampir prowadzi mnie do podziemi domu. Powinnam się bać? Oczywiście i to nie byłoby nic dziwnego, ponieważ każdego w mojej sytuacji oblałby zimny pot, ale nie mnie. Może zabawnie to zabrzmi, ale ufam moim współlokatorom, choć wiem, że nie są dobrymi osobami i nigdy nimi nie byli skoro z taką łatwością stali się draniami.

Zeszliśmy do zimnych, ponurów i przesiąkniętych zapachem wilgoci piwnic pod domem. Spojrzałam na koniec podziemi, których na końcu dostrzegłam starą, zardzewiałą, zamkniętą kratę. Nash dostrzegł czemu tak uważnie się przyglądam i stwierdził, że nie chcę wiedzieć co się za nią znajduje, gdyż moja psychika mogłaby tego nie wytrzymać. Zatem wolałam mu uwierzyć na słowo i nie interesować się miejscem, w którym właśnie przebywam. Gdy tylko stąd wyjdziemy zapomnę z chęciom o wszystkich.

-Tutaj nikt nas nie powinien usłyszeć - przybliżył się do mnie.

-Myślisz, że to nie  przypadek, że wszyscy tutaj mieszkamy, a teraz dołączyłaś do nas ty. My również tak uważamy, ale to nie twoja sprawa.

-Ale...- chciałam coś powiedzieć, ale Nash zakrył mi ręką usta.

Początkowo nie wiedziałam co się dzieje. Moje plecy zetknęły się chłodną, ceglaną ścianą, a usta zakryte ręką. Zostałam przygwożdżona do ściany przez chłopaka, który wpatrywał się w kierunku kraty. Nie wiedziałam co się dzieje, ale w końcu wszystko zrozumiałam, kiedy również usłyszałam dziwny dźwięk.

Ukrywaliśmy się za filarem, za którym było dość mało miejsca, dlatego nasze ciała były bardzo blisko. Nash jest dużo wyższy ode mnie, dlatego mój wzrok był na poziomie jego klatki piersiowej. W czasie, gdy ja wpatrywałam się w unoszący i powoli opadający tors chłopaka on wciąż patrzył w dał, aby upewnić się czy jest już bezpiecznie.

-Poszli - powiedział po kilku minutach.

-Kim oni byli?

-To nie wiedza dla ciebie - zrobił krótką przerwę w swojej wypowiedzi.

-Skoro już jesteśmy w takiej pozycji szkoda by było z tego nie skorzystać - posłał mi zadziorny uśmieszek.

Nash odgarnął włosy z mojej szyi. Jednakże zawahał się na moment. 

-Za dużo już masz tam śladów. Nie będę kolejny z pozostałych, który zostawi swój tam swój ślad po ugryzieniu. Zróbmy to w bardziej oryginalny sposób - puścił mi oczko, po czym objął mnie jedną ręką w talii i przyciągnął do siebie.

Drugą ręką złapał mnie za podbródek i lekko uniósł moją głowę do góry. Schylił się i przybliżył. Nasze usta dzieliły zaledwie milimetry. Myślałam, że zaraz się ode mnie odsunie i ugryzie jak wszyscy w szyję, ale on nie poprzestawał. Kontynuował dalej. Odległość między nami coraz bardziej się zmniejszała, aż w końcu zniknęła. Nasze usta złączyły, a ja poczułam lekkie uszczypnięcie w dolną wargę. Następnie poczułam jak wampir wysysa moją krew, ale to trwało dosłownie chwilę. Wziął tylko z dwa lub trzy łyki i zaprzestał. Jednakże to nie oznaczało końca. Kiedy na chwilę rozłączył nasze usta poczułam jak malutka strużka krwi spływa po mojej brodzie. Mężczyzna przejechał ręką wycierając przy tym moją krew, a już po chwili ponownie wpoił się w moje usta. Lecz tym razem całował. Początkowo nie odwzajemniłam pocałunku chłopaka. Prawdopodobnie byłam w zbyt dużym szoku z powodu zaistniałej sytuacji. Ale po kilku chwilach osłupienia dałam ponieść się chwili. Odwzajemniłam pocałunek Nash'a. Widziałam jak się przy tym jeszcze uśmiechnął na chwilę.

Nasz pocałunek trwał dłużej niż bym podejrzewała. A może raczej powinnam powiedzieć pocałunki. Lecz po kilku minutach chłopak przerwał nasz pocałunek, a następnie odsunął się ode mnie.

-Wracajmy - na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek.

KsiążętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz