Gwałtownie otworzyłam oczy, podobnie jak ludzie, którzy wybudzają się z koszmaru, czego od razu gorzko pożałowałam, gdy bezlitosne słońce, wiszące centralnie na środku bezchmurnego nieba, uderzyło boleśnie swoimi promieniami prosto w moje oczy. Z prędkością światła zasłoniłam twarz dłonią, wydając przy tym gniewny pomruk.
Nie był to najlepszy poranek, o jakim w tej chwili marzyłam.
Nie był to także koniec nieszczęść, ponieważ, gdy tylko moje ciało do reszty się rozbudziło, zdałam sobie sprawę, że bolą mnie wszystkie możliwe mięśnie, tak bardzo, jakbym poprzedniego dnia przebiegła z Axcerem maraton, a na koniec wspinała się na jakąś wysoką górę i spadła z niej na dół. Ogólnie rzecz ujmując, oceniałam stan mojego ciała na krytyczny także z uwagi na to, że jeszcze nigdy przedtem nie czułam się aż tak źle ze swoim ciałem.
Dlatego też spodziewałam się, że podniesienie się do pozycji siedzącej nie będzie należało do najłatwiejszych rzeczy, nie wspominając o wstaniu na dwie nogi, lecz na przekór wszystkiemu sobie chciałam spróbować.
Gdy tylko moje plecy oderwały się od ziemi, a ja uniosłam się na łokciach, poczułam tak paraliżujący ból, że po niecałej sekundzie bezsilnie opadłam z jękiem na trawę i po raz kolejny oberwałam w oczy promieniami słońca.
Ze złości zacisnęłam silnie szczękę, a zamykając dłonie w pięść, ostro wbiłam w skórę paznokcie. To była moja reakcja na ból, który wraz z uderzeniem w ziemię, rozlał się po moim ciele niczym fala uderzająca o brzeg.
Opadłam z sił, po czym przymknęłam smutno powieki, pogodziwszy się z obecnym stanem rzeczy.
Nie musiałam długo czekać, żeby poczuć kolejną falę negatywnych i sprzecznych emocji, kiedy powróciły do mnie wspomnienia, a wraz z nimi ta wypalająca we mnie dziurę świadomość tego, co jeszcze niedawno miało miejsce.
A zwłaszcza to, gdy zdałam sobie sprawę, że nie mam nawet najmniejszego pojęcia jak zakończył się pojedynek ducha i Cullena.
Jedno było pewne. Jeśli przy mnie nie było Marka, oznaczało to, że gdzieś w pobliżu musi być Axcer, ponieważ białowłosy nigdy nie zostawił mnie samej.
Przez dłuższy czas leżałam w ciszy i samodzielnie walcząc z oślepiającym światłem słońca, które na złość, nie chciało skryć się za gęstymi koronami drzew. Później zaczęły drętwieć mi dłonie od trzymania ich w górze i zasłaniania nimi twarzy oraz robiłam się coraz bardziej i bardziej niecierpliwa. Ponadto suszyło mnie w gardle, a w sam środek moich pleców wbijał się najpewniej jakiś mały kamyczek.
Choć nigdy nie miałam zamiaru prosić go żadną przysługę, a tym bardziej o pomoc, tak tym razem byłam do tego zmuszona.
— Axcer! — zawołałam w końcu, nie mogąc już dłużej wytrzymać. — Pomóż, proszę!
Najpierw usłyszałam dzwonienie łańcuchów, a dopiero potem nad moim ciałem zawisnął złowieszczo biały, półprzeźroczysty obłok, którego rysy przypominały mi człowieka. Dopiero w tym momencie mogłam się przyjrzeć mu dokładniej i zlokalizować łańcuchy na jego nogach oraz rękach, które mimo, że wyglądały na niewygodne, zdawało się, że mu w żaden sposób nie przeszkadzają.
— Boli? — spytał, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia. Uniosłam wzrok i spojrzałam tam, gdzie w teorii powinny znajdować się jego oczy i zdałam sobie sprawę, że od dłuższej chwili mi się przygląda. — Nie wstawaj.
Gdybym jeszcze mogła — przeszło mi przez myśl, lecz nie śmiałam wypowiedzieć tego głośno.
— Mhm... — mruknęłam przeciągle, rozdrażniona. — Byłoby miło, gdybyś mi pomógł.
CZYTASZ
Jak pochować już raz pochowanego? ✏
FantasyKtóra z nas nie zadużyłaby się aż po uszy w mądrym, przystojnym białowłosym młodym mężczyźnie, który oddałby wszystko za nasze bezpieczeństwo, w dodatku, którego kolekcja książek zajmuje całą ścianę w jego biurze? Mark Cullen nie tolerował bałag...