Z Andym pracowało mi się w sumie bardzo dobrze, bardzo miły z niego chłopak. Kierownik kawiarni tak nas polubił i zaufał, że czasami wychodził sobie na miasto, a my opiekowaliśmy się lokalem.
Andy bardzo wczuł się w tą pracę i widać było, że mu zależy.
Zwykle kończyliśmy koło 18:00 tak było też dzisiaj.
Był piękny dzień a dokładnie 20.07, chwilę przed końcem, podczas sprzątania spytałam chłopaka:
- Andy ?
- Hmm?
- Co dzisiaj robisz ?
- Pewnie jak zwykle wrócę do domu bez większych celów
- Aha...
- A co ?
- Pomyślałam, że może byś mnie trochę oprowadził po okolicy... jestem tutaj już prawie miesiąc, a dalej nie wiem gdzie co jest...
- Jasne nie ma sprawy. W sumie i tak nie mam nic lepszego do roboty
Chłopak oprowadzał mnie około 4 godzin.
Na samym końcu zabrał mnie na piękną plażę, gdzie mogłam obejrzeć najpiękniejszy zachód słońca jako widziałam w życiu...
Siedzieliśmy tak obok siebie w ciszy, oglądając ten niesamowity pokaz. Byłam zmuszona przerwać tą ciszę, gdyż zrobiło mi się strasznie zimno. Nie chciałam wracać do domu, jak również nie chciałam się przeziębić:
- Andy...
- Tak Val?
- Strasznie mi zimno, nie wiem czy nie pora już wracać...
- Po co wracać ? Chcesz bluzę ?
- A co z tobą ?
- O mnie się nie martw, trzymaj - ściągnął bluzę i podał mi ją
- Jesteś kochany - uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił
Oparłam się lekko o ramię chłopaka, spodziewałam się, że odskoczy. Ku mojemu zdziwieniu on tylko objął mnie ręką.
Niestety nie pamietam co było dalej bo usnęłam...
CZYTASZ
Not Broken Yet
FanfictionCofnęłam publikacje tego opowiadania jakiś czas temu, ale jednak mi się podoba :)