O co chodzi z tymi wężami?
Unoszę brwi, kiedy słyszę Maihiri. Nie znam za dobrze Nadiry, ale nie odważyłabym się jej o to zapytać – na dobrą sprawę, unikałabym wszelkich pytań.
– Wężami? – powtarza Nadira.
Odwracam głowę, ciekawa jej reakcji, ona jednak nieporuszona układa na planszy drewniane kwadraty.
– Po co ci one? Nie rozstajesz się z nimi nawet wtedy, kiedy wyjeżdżasz ze swojego domu. – Maihiri opiera brodę na dłoni. – Czy to prawda, że są magiczne i słuchają się tylko ciebie? Ishaq powiedział mi, że kiedyś widział, jak kazałaś wyjść im z kosza i pogryźć jakiegoś biednego chłopaka, ale nie wierzę mu. To notoryczny kłamca. Raz próbował mi wmówić, że pogryzł go skorpion, a Mehmet wyssał jad z jego rany.
Próbuję ukryć uśmiech i odwracam się do półek pełnych zwojów. Musiałam się zaszyć gdzieś, gdzie mogłabym w spokoju pomyśleć, dlatego, gdy dowiedziałam się, że w pałacu nie ma Mehmeta, zabrałam ze sobą jego dziennik i z dala od chaosu przygotowań do zbliżającego się Inanan, poszłam do biblioteki. Nie pomyślałam jednak o tym, że tuż przy wejściu natknę się na Maihiri i Nadirę.
Do tej pory nie spędziłam z nimi dużo czasu, więc gdy Maihiri mnie zobaczyła, od razu zaprosiła mnie do gry, przypominając o tym, że wczoraj odmówiłam jej spaceru. Nie usiadłam z nimi przy stole, ale nie schowałam się pomiędzy regałami, czując, że chociaż tyle mogę zrobić.
Sama nie wiem, czego szukam. Przeglądam zwoje i księgi, próbując znaleźć coś, co przykuje moją uwagę i połączy wszystkie bezsensowne słowa w dzienniku w jedność.
Jednak wszystko tylko coraz bardziej miesza mi w głowie.
– Ty masz koty – odzywa się Nadira. – Ja mam węże.
Mija chwila ciszy, zanim Maihiri jej odpowiada.
– To tyle? Nie ma z tym związanej żadnej historii?
– Czego oczekiwałaś? – W głosie Nadiry słyszę rozbawienie. – To zwykłe węże.
Odkładam z sapnięciem irytacji kolejny zwój na półkę, pokonana. Opieram dłoń na szafie i próbuję pomyśleć, co mogłam przeoczyć. Czego potrzebuję.
– A ty, Saharo, miałaś jakieś zwierzę?
Zaskoczona pytaniem, marszczę brwi.
– Nie, nigdy – odpowiadam. Wszystkie zwierzęta należały do rodziny Al-Mustasima, szczególnie jego córek i żon.
– To nawet nie jest słowo.
Odwracam się i widzę zadowoloną z siebie Maihiri. Nadira za to mruży oczy, patrząc na nią i wskazując na planszę.
– Nieprawda. To, że go nie znasz, nie znaczy, że nie istnieje. – Maihiri opiera się łokciami o stół z szerokim uśmiechem.
– W takim razie co to znaczy?
– Zależy od dialektu. W umauin vaeva może znaczyć drogę, włóczęgę, rozwiązanie...
Nagle uświadamiam sobie, co powiedziała. Otwieram szybko dziennik, szukając odpowiedniej strony.
– Może i trudno określić to jednoznacznie, bo nie ma zbyt wiele przekazów – kontynuuje – ale to jest prawdziwe słowo. Wygrywam.
CZYTASZ
Wędrujące Piaski
FantasyW świecie piasku, gdzie nie możesz zaufać nikomu, splamisz swą duszę cieniem. Jedyne, co zna Sahara el-Shafei to mury pałacu, wyuczone na pamięć modlitwy i krwawe kłamstwa. Kiedy to wszystko zostaje jej odebrane, razem z księciem posądzonym o zdradę...