0.2.

2.2K 191 138
                                    

- Jasna cholera - mruknął zrezygnowany Malik i oparł twarz na dłoniach. Miał dosyć. Siedział nad porozrzucanym scenariuszem już od piętnastu minut i starał się go ułożyć. Starał się, ale coś mu nie wychodziło, bo jak na złość nie mógł znaleźć jednej strony, bez której całość nie miała najmniejszego sensu.

Zayn był naprawdę zdenerwowany. Zamiast czytać scenariusz, jak głupi siedział przy stole w pustej stołówce i gapił się w porozrzucane kartki. Jak mógł nie zauważyć, że nie pozbierał wszystkich części? Oczywiście zaraz po tym, jak zorientował się, że brakuje mu pewnej części, wrócił na miejsce zdarzenia i jeszcze raz starał się odszukać kartki, ale bezskutecznie. I właśnie w tym momencie, kiedy czarnowłosy siedział i rozpoczał nad zgunioną częścią scenariusza, doznał olśnienia.

To była wina Liama.

Zayn nie znał go i zdecydowanie nie chciał poznać. To przez niego nie mógł teraz powtarzać swojej potencjalnej roli i to właśnie przez niego popsuł się doskonały humor Zayna. Za piętnaście minut miała wybić godzina szesnasta i Malik był pewny, że nauczycielki od aktorstwa nie ma już w szkole. Gdyby była, już dawno leciałby do niej na złamanie karku po nowy sceraniusz.

Czarnowłosy westchnął głośno i wstał z twardego krzesła. Powolnymi ruchami zaczął składać scenariusz, po czym opuścił szkolną stołówkę. Gdyby nie zgubił potrzebnej części, teraz mógłby w spokoju czytać. Jednak w obecnej sytuacji, nie zostało mu nic innego jak powrót do domu. Czarnowłosy czuł się dobrze w murach szkoły i przyjemnością było dla niego siedzenie w tym budynku. Codziennie wracał do domu co najmniej dwie godziny po zakończeniu zajęć w towarzystwie Louisa. Tomlinson wracał do domu w podobnych godzinach od ponad tygodnia, ze względu na treningi piłki nożnej, w których uczestniczył. Jednak treningi miał dwa razy w tygodniu, a w pozostałe dni po prostu siedział przed salą gimnastyczną i podziwiał trening koszykówki.

Zayn przemierzał szkolne korytarze ze spuszczoną głową. Wolnym krokiem kierował się do szatni, w której czekała na niego ciepła kurtka i czerwona czapka z pomponem. Na dworze panował chłód i cieńka warstwa śniegu, którego z chwili na chwilę przybywało. Zapinając zamek błyskawiczny w kurtce, Zayna dopadł Louis. Szeroki uśmiech, który wymalowany był na jego twarzy, sprawił że humor Malika lekko się polepszył.

- Co tam u ciebie, mordko? - zapytał Tomlinson i zaczął się ubierać. - Co taki nie w humorze?

- Zgubiłem kartkę ze scenariusza, na której była najważniejsza kwestia - mruknął Zayn. - Z czego się śmiejesz? - Głos Malika był lekko niższy niż zazwyczaj, kiedy zauważył jak Louis zanosi się śmiechem.

- Z nieczego, naprawdę - zapewnił Lou, ale dalej trząsł się ze śmiechu. - Po prostu mówisz to tak dramatycznym głosem jakby co najmniej ukradli ci drugie śniadanie. - Malik wywrócił oczami na podsumowanie przyjaciela. Louis czasami zbyt beztrosko podchodził do pasji Malika, co czarnowłosego strasznie drażniło. Bo Zayn nie wyśmiewał się z szatyna po przegranym meczu. Nie, czarnowłosy brał wtedy Louisa do domu, zamawiał pizzę i włączał jego ulubiony film. Jednak Zayn wiedział, że Tomlinson należy do specyficznych ludzi i zdecydowanie to była jego zaleta.

- Dramatyzuje, bo to była wina jakiegoś dryblasa. - Zayn przyjął pozycje obronną i zastygł z czapką w dłoni. - Jakiś nowy koleś wpadł na mnie, przez co scenariusz się rozsypał. To właśnie wtedy musiałem zgubić kartkę - westchnął. Czarnowłosy naciągnął czapkę na głowę i spojrzał na Louisa, który był prawie gotowy.

- Mamy w szkole nowego? - zapytał podekscytowany Tommo i uśmiechnął się od ucha do ucha. - I ja nic o tym nie wiem? - dodał oburzony, a Zayn uniósł brwi.

- Tylko tyle dotarło do ciebie z całej mojej przemowy? - zapytał zrezygnowany i pokręcił głową. - Od jutra sam sobie załatwiasz drugie śniadanie, Bear. - Stwierdził Zayn i wyszedł z szatni z Louisem depczącym mu po piętach.

- Gadałeś z nim czy od razu zachowałeś się jak wieśniak i uciekłeś? - zapytał Louis i wyprzedził Zayna, tak że szedł przodem do Malika, ale tyłem do wyjścia ze szkoły.

- To ja ciągle uciekam, kiedy spojrze na Stylesa, nie? - Zayn uśmiechnął się zwycięsko, kiedy zobaczył jak Louis potyka się o własne nogi. - Zapomniałem o tym.

- Jesteś nieznośny, Malik - warknął cicho Louis, przez co wyglądał jak wściekły szczeniaczek. - Jak ten koleś wyglądał? - zapytał szatyn szybko, aby zmienić niewygodny temat. Poza tym Louis był zbyt ciekawski, aby nie zapytać o wygląd nowego ucznia.

Zayn wzruszył ramionami i opuścił szkołę. W twarz czarnowłosego uderzyło zimne powietrze, które podrażniło jego policzki. Zayn miał nadzieję, że Louis zapomni o swoim pytaniu, bo Malik nie miał najmniejszej ochoty odpowiadać. Wiedział, że Tomlinson od razu wykryje kłamstwo, kiedy powie mu, że nie przyglądał się Liamowi. A prawda jest taka, że w pamięci utknęły mu niesamowite oczy bruneta. Tak samo pamiętał jak wyrzeźbiona była klatka piersiowa Liama, pomimo że Zayn poczuł ją przez koszulkę i to przez sekundę. Pamiętał też jak przyjazny był uśmiech bruneta. I właśnie jak Malik przypominał sobie twarz Liama, doszło do niego, że to właśnie przez nowego ucznia zrujnował swój scenariusz.

- Chłopak jak chłopak - skłamał Malik. Louis poprawił szalik na swojej szyi i wzruszył ramionami.

- Może to idealny chłopak, z którym mógłbyś iść na jakąś randkę czy coś. Już dosyć długo jesteś sam - zaproponował szatyn i posłał w kierunku przyjaciela lekki uśmiech. Zayn prychnął pod nosem i pokręcił głową.

- To, że z nim pogadam jest tak samo możliwe, jak to, że ty w końcu umówisz się z Harrym. - Stwierdził Malik i poklepał Louisa po plecach.

Zayn wiedział, że za szybko nie pogada sobie z nowym uczniem. I czuł się z tą myślą bardzo dobrze.

______________________________________

Dzień dobrek ^^

Rozdział nudny i ogólnie. Może uda mi się dodać jeszcze jeden wieczorem, a jak nie to jutro, w którym jest ciekawiej🙈

Udanego sylwestra 🎉

 be my julia ➙ ziamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz