Część III - Rozdział 7

560 55 5
                                    

- Tak bardzo mi ciebie brakowało – szepnął Prevc, opadając na łóżko obok niej. Uśmiechnęła się delikatnie, próbując uspokoić oddech. Położyła głowę na jego piersi i wsłuchiwała się w przyspieszone bicie jego serca.

- Mi ciebie też – wyczerpani leżeli przez kilka minut w ciszy. Kreśliła bliżej nieokreślone kształty na jego brzuchu, a on wodził opuszkami po jej nagim ramieniu, wywołując u niej gęsią skórkę. – Peter... czy my...

- Nie – przerwał jej. Podniosła się i spojrzała mu w oczy. Nie przejmowała się nawet tym, że nie byli przykryci i prawdopodobnie miał na nią doskonały widok.

- Ale nie zdążyłam jeszcze zapytać.

- Wiem, o co chcesz zapytać. O Hinterzarten, prawda? Nic nie pamiętasz? – dodał, uśmiechając się. Położyła się z powrotem.

- Tak dobrze mnie znasz – jęknęła. – Czyli nie?

- Nina, byłaś pijana. Ledwo trzymałaś się na nogach. Naprawdę myślisz, że byłbym zdolny cię wykorzystać? Naprawdę masz mnie za aż takiego palanta? – wypuściła głośno powietrze, wywołując u niego ciarki. – Wtedy dałaś mi nadzieję... - powiedział po kilkunastu minutach ciszy.

- Co? – Spojrzała na niego szybko. – Mówiłam coś?

- Mówiłaś wiele rzeczy – przełknęła głośno ślinę. Uśmiechnął się boleśnie. – O Wellingerze, Gregorze. O mnie – dodał. Poczuła palące łzy pod powiekami.

- Przepraszam – przymknęła oczy, a kilka łez wydostało się z jej oczu. Sięgnęła pod poduszkę i wyjęła poskładaną w kostkę koszulkę. Ubrała ją i poszła do kuchni. Nalała sobie szklankę wody i wypiła ją duszkiem.

- Za co ty mnie przepraszasz? – usłyszała jego szept przy uchu i poczuła jego dłonie na biodrach. Zacisnęła szczękę, żeby się nie rozpłakać.

- Jak to za co? Sypiałam z innymi facetami. Nie jesteś na mnie wściekły? – odwróciła się i spojrzała na niego niepewnie. Zauważyła, że chłopak nie ma nic na sobie, ale nie zaprzątała sobie tym głowy.

- Już nie – powiedział, a jej broda zatrzęsła się niebezpiecznie. – Na początku byłem... może nie tyle wściekły, co rozżalony. Że straciłem cię przez własną głupotę. Dlatego nawet się nie zastanawiałem, gdy Martin do mnie zadzwonił. Wiedziałem, że dzięki temu będę bliżej ciebie. Byłem wtedy pewny, że David nie jest moim synem, potrzebowałem jedynie papierka.

- Skąd miałeś tę pewność?

- Mam oczy, wiesz. On naprawdę jest bardzo podobny do Cene – skrzywił się, wymawiając imię brata. – Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że jesteśmy spokrewnieni, ale nie w prostej linii. Im dłużej o tym myślałem, tym więcej sobie przypominałem z tej nocy, gdy Mina i, jak się okazało Cene, upili mnie – pokręciłam z niedowierzaniem głową. – Zawsze musi być w rodzinie jakaś czarna owca – uśmiechnął się łobuzersko, a jej zmiękły nogi. – Podzieliłem się moimi spostrzeżeniami z Domenem i wyobraź sobie, że on też to podejrzewał. Mój mały braciszek – uśmiechnęła się, słysząc te słowa z jego ust. To dlatego tak długo rozmawiali w jego urodziny. – Opowiesz mi o tym? – zapytał nagle.

- O czym? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- O tym, co robiłaś przez te wszystkie miesiące. Wątki seksualne możesz pominąć – parsknęła śmiechem.

- Naprawdę? Naprawdę chcesz o tym słuchać?

- Chcę, ale to dopiero zaraz – podszedł do niej i pocałował ją namiętnie. Poczuła jego dłonie pod koszulką, której zresztą po chwili już nie miała na sobie.

- Jeszcze ci mało? – zapytała, śmiejąc się pod nosem.

- Jeszcze długo będzie mi mało. Wiesz jaki jestem wyposzczony? – parsknęła śmiechem, który po chwili zamienił się w przeciągły jęk.

***

Muskała delikatnie wargami jego skroń, a Peter wydmuchiwał gorące powietrze wprost na delikatną skórę jej szyi. Leżeli przytuleni na łóżku, było już nad ranem.

- Więc jak będzie? Opowiesz mi? – szepnął jej do ucha.

- Niewiele ciekawego się działo. W maju i czerwcu byłam w Barcelonie, zrobiłam wreszcie te praktyki. Potem wróciłam, była sesja, dwa tygodnie wolnego, potem LGP – wzruszyła ramionami.

- A Andreas? – przełknęła głośno ślinę.

- Nie chcę o tym mówić... Nie zachowałam się tak jak trzeba i nie chcę o tym opowiadać.

- Byliście przyjaciółmi z przywilejami? – westchnęła. Czuła, że nie odpuści.

- Z mojej strony tak. Mogłam od razu mu powiedzieć, że nie traktuję tego poważnie. Chciałam po prostu, żeby pomógł mi zapomnieć o tobie. Było w sumie jeszcze gorzej, bo miałam wrażenie, że cię zdradzam. Ciągle cię kochałam, a on... cóż, on nie był tobą. A to ciebie potrzebowałam. Złamałam mu serce, a on mnie teraz nienawidzi. Koniec historii.

- A Gregor? – Chciała to załatwić jak najszybciej i iść spać.

- Jeden niezobowiązujący seks. W aucie na parkingu przy autostradzie, w drodze do Courchevel – Peter zaśmiał się. Nie takiej reakcji się spodziewała. – Co?

- Nic, po prostu... moja mała dziewczynka stała się już dorosłą kobietą – powiedział, zakładając kosmyk włosów za jej ucho.

- Przestań. Nie ma tu powodu do dumy. Powinieneś mnie zbesztać i tyle.

- Nie zamierzam. Pod warunkiem, że też mnie kiedyś przewieziesz swoim autem – poruszał brwiami, a ona westchnęła ostentacyjnie na tę grę słów.

- O nie, Prevc – powiedziała ostro, gdy poczuła na brzuchu jego chłodną dłoń. – Starczy na dziś, idziemy spać, bo za kilka godzin trzeba wstać.

- Po co? – wydął dolną wargę.

- Musimy iść do FIS-u.

- Po co? – dodał, akcentując pytanie.

- Trzeba ci zrobić nowe zdjęcie. Nie zdzierżę dłużej starego. Wyglądasz jakbyś szedł do ślubu. Dobranoc – powiedziała, odwracając się do niego tyłem. Po chwili poczuła jego dłoń na biodrze, gdy przyciągnął ją do siebie, przytulając od tyłu.

The unexpected life [Peter Prevc & Andreas Wellinger] (zawieszone)Where stories live. Discover now