- Ej, Twoja laska powiedziała, że chcesz ze mną porozmawiać. - padłam na kanapę i wyrwałam jednej dziewczynie kubeczek z alkoholem. - Mi to się bardziej przyda.
- Nie pij więcej. - zabrałam mi go. - Jesteś schlana.
- No nie pierdol, a teraz oddawaj. - wypiłam jego zawartość i rzuciłam go za kanapę. - Jeśli chciałeś powiedzieć mi tylko to, to nie zawracaj mi więcej dupy, bo zamierzam się dzisiaj dobrze bawić! - powiedziałam śmiejąc się. - Nie umiesz się bawić, Louis. Trzeba korzystać, wypij ze mną i od razu poczujesz się lepiej. Baw się tak dobrze jak ja.Bierz przykład ze mnie! - wstałam i poszłam z powrotem do baru. Zaczepiła mnie Hailey.
- Boże, dziewczyno... Daj mi święty spokój! Powiedział mi tylko, żebym nie pija, ale ja przecież pijana nie jestem.
- Miałaś go przekonać do mnie, debilko! - krzyknęła na mnie. - Och, ja nie wiem. Jak on może coś do Ciebie czuć. Jesteś brzydka, pijana, zachowujesz się tak taka wieśniara. A ja? Staram się, próbuje wyglądać przy nim doskonale, a on mówi, że nic do mnie nie czuje!
- Posłuchaj mnie uważnie. - przybliżyłam się do niej. - Powiedział Ci, że nic do Ciebie nie czuje? Czyli tak naprawdę musi być. Sory, ale ja nie widzę w Tobie nic wyjątkowego, jesteś rozpieszczoną i pustą lalunią. Jesteś tępa jak chuj, wyruchana ze wszystkich stron i Ty uważasz się za piękność? Pizde masz rozjechaną bardziej niż Amber i jej psiary.
- Chuj mnie obchodzi jakie masz o mnie zdanie i co o mnie wygadujesz, Riley.
- Tak? A wyglądasz jak byś miała się za chwile popłakać. Zjeżdżaj mi z oczu i nie chce Cię już więcej widzieć. - popchnęłam ją w stronę drzwi i poszłam do stolika, gdzie stała miska z jakiś sokiem, nalałam go sobie do kubeczka i przyznam, że ma niezłego kopa. Zaśmiałam się sama do siebie.
- Masz racje. - odwróciłam się powoli i zobaczyłam Louisa. - Nie przyszedłem na imprezę po to, aby siedzieć na kanapie i wpatrywać się w mój problem. - uśmiechnął się. - Napijemy się razem, a potem.... - przeciągnął ostatnie słowo.
- A potem? - uniosłam lekko brew do góry.
- Nie wiesz, że z problemem trzeba się przestać?
- Jesteś głupi.
**
- Ten pokój jest wolny. - wciągnął mnie do środka i trzasnął drzwiami. - Czemu tak długo zwlekałem. - chwycił moje policzki i pocałował me usta. Pocałunek był inny, zaczęłam czuć motyki. Nie chcę, nie chcę czuć tych cholernych motylków.
Popchnął mnie na ścianę i zjechał rękoma niżej. Jego pocałunki stały się brutalniejsze, tak jakby dostał coś co bardzo pragnął. Tak jak ja. Pragnęłam jego. Zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją. Zrobiłam to samo z jego koszulką. Pocałunkami zjeżdżał na biust, a swoimi rękoma zjeżdżał do zamka od sukienki i powoli go rozpinał. Oderwał mnie od ściany i skierował na łóżko, a potem popchnął na nie. Leżałam i patrzyłam jak zdejmuje spodnie, a wtedy coś nam przerwało.
- O mój Boże, przepraszam. - do pokoju weszła jakaś dziewczyna, na pewno młodsza od nas. Wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Louis niczym się nie przejmował. Ona mogła nas rozpoznać i wszystkim powiedzieć.
- Louis! Idź po nią. - usiadłam na łóżku, a jego mina wyglądała jakby zobaczył ducha.
- Trójkątu Ci się zachciało? Mogłaś od razu mówić. - uśmiechnął się chamsko i ubrał koszulkę.
CZYTASZ
Ostatnia Szansa
RomanceOpowiadanie jest o Riley, córce Jasmine i Aarona, bohaterów moich opowiadań, które znajdziesz na profilu. Fragment: - To co jest w tym pudełeczku, to tajemica. Dowiesz się dopiero później, Riley. - Możesz mi powiedzieć, co to jest. - mruknęłam po...