Przez ostatnie trzy tygodnie w szkole, omijałam Louisa szerokim łukiem. Skończyły się głupie karteczki i inne rzeczy. Już prawie o nim zapomniałam, kiedy nie lekcja biologi.
- Teraz podzielę Was w dwuosobowe grupy i zrobicie projekt na dany temat. - powiedziała wysoka nauczycielka. Byłam pewna, że wybierze mnie i Courtney razem.
- Numer 3 i 29. - Courtney i Zack. O mój Boże. Żegnaj się z dobrą oceną. - 17 i 1 - Dylan z Megan, zajebiście. Nadzieje stracone. - 8 i 19. - zaraz co. Nie, chyba się przesłyszałam.
- Proszę Panie, nie mogłabym zamienić się z Dylan'em? Ja byłabym w parzę z Megan, a Dylan z Louis'em, albo mogłabym być z Dylanem! - spojrzałam się na niego, a on się tylko sympatycznie uśmiechnął.
- Nie, będziesz w parzę z Louisem i koniec. - i powróciła do dalszego numerowania par.
- Super. - powiedziałam pod nosem i nie chętnie poszłam do jego ławki. Nie patrzyłam na niego, nie odzywałam się. Tylko rysowałam po okładce książki. Proszę, niech ta lekcja się skończy.
Nie zamierzam nic z nim robić. Wzięłam kartkę, którą nauczycielka położyła na stolik. I przeczytałam na czym ma polegać ten projekt. Robimy go przez 4 lekcje i robimy makiety. Ja pierdole, co. Znajdę jakiegoś kujona, który zrobi to za mnie. Ja mogę wypisać na temat informacje. Wzięłam kartkę i długopis. Otworzyłam książkę na odpowiedniej stronie i zaczęłam przepisywać.
- Powiesz mi co mam robić? - odezwał się i wszystko wróciło. Miałam zapomnieć. Nie zwracać na niego uwagi. Nie odpowiedziałam mu. Ignorowałam każde jego słowo i spojrzenie. - Ja pierdole, porozmawiaj ze mną! - krzyknął.
- Możecie być ciszej, zaraz wam wpiszę jedynki na koniec semestru. - pogroziła durna suka.
- To nie tak miało być! - powiedział głośniejszym szeptem.
- Już to gdzieś słyszałam. - powiedziałam cicho. - Nie mamy o czym rozmawiać. Wszystko sobie wyjaśniliśmy. Nie odzywaj się do mnie. - właśnie zadzwonił dzwonek. Wybiegłam z klasy, najszybciej jak się da. Nie mogłam siedzieć tam dłużej. Poszłam w stronę wyjścia za szkołę i zapaliłam pierwszą fajkę, a w kieszeni miałam z pięć.
- Ja nie daje rady. Nie mogę już tak dłużej. - przyszedł.
- Ja pierdole. Ile razy mam Ci powtarzać, że już dla mnie nie istniejesz i nie masz się do mnie odzywać?! Chcę o Tobie zapomnieć, na zawsze. - wyminęłam go, ale mi przeszkodził.
- Całe tygodnie siedziałem cicho, nie patrzyłem na Ciebie, choć nie mogę oderwać od Ciebie wzroku. Uwierz, że było mi trudno to wszystko znieść! Nie mogę tak dłużej. Wszystko Ci wyjaśnię! Tylko daj mi szansę.
- Proszę bardzo, powiedz mi! - usiadłam na krawężniku. - Powiedz jak na prawdę było! To Ty sprowadziłeś Matt'a? Aby zniszczyć mi życie? Sam mówiłeś, że go bardzo dobrze znasz. Nienawidzisz mnie, więc mógłbyś to sobie wszystko wymyślić!
- Riley, nie zrobiłbym Ci tego! Jesteś dla mnie kimś więcej niż zwykłą koleżanką ze szkoły! Mówiłem prawdę, wtedy w nocy. Podobasz mi się, do kurwy nędzy. - kopnął w jakąś blachę.
- Co Ty pierdolisz?! - wstałam i popchnęłam go na mur. Po moich policzkach leciały zły. - Myślisz, że Ci w to uwierzę? - zaśmiałam się. - Nie jestem taka głupia, jak Ci się wydaje!
- Nie chcesz mi wierzyć, to nie. Ale więcej na mnie nie licz. Na razie.Myślisz tylko o sobie, o nikim innym. Nikt dla Ciebie się nie liczy, jesteś zadufana w sobie, Riley. Ty wiesz co to są uczucia? Bo mam wrażenie jakbyś ich w ogóle nie miała. - wyminął mnie i wszedł do środka.
CZYTASZ
Ostatnia Szansa
RomanceOpowiadanie jest o Riley, córce Jasmine i Aarona, bohaterów moich opowiadań, które znajdziesz na profilu. Fragment: - To co jest w tym pudełeczku, to tajemica. Dowiesz się dopiero później, Riley. - Możesz mi powiedzieć, co to jest. - mruknęłam po...