Śmiech i radość
Przemielone w strach i zgrozę
Młode serca
Rozgniecione na miazgę
Marzenia
Rozbite jak tandetny wazon
Te ludzkie wraki
Których ręce dokonały aktu zniszczenia
Z błotem zamiast mózgu
Szczerzą swoje zęby
Pogrążają się w gnoistej ekstazie
Wykrzykują puste słowa pustego powołania
Szerzą swe brudne królestwo cierpienia
Na nowe serca
Na nowe umysły
Niczym plaga wdzierają się w ludzkie życia
I niszczą od środka
Bez krzty sumienia
Swoimi lepkimi łapami duszą młode życia
W imię szaleństwa
Rżną szyje niewinnych, obciążonych wolnością
Który dla gnojogłowych jest najgorszym grzechem
Zatraceni w swej manii pchają świat ku krawędzi
Nie boją się spaść wraz z nim
Nie boją się wyrwać sobie serca
Więc niech je wyrwą i spalą
Niech spłoną w pustych ogniach pustego powołania
Niech zdechną
Nim świat pogrąży się w czarnym chaosie ich pieprzonego bezcelu