Po jego słowach moje mięśnie spięły się, a krew w żyłach zaczęła nienaturalnie szybko płynąć. Milion myśli kręciło się w mojej głowie, przez co byłam jeszcze bardziej zdenerwowana.
-Czego chcesz? - zapytałam, starając się brzmieć pewnie, aby dwie siedzące naprzeciwko dziewczyny nie domyśliły się, że jestem przerażona.
-Mówiłem ci, że masz mnie nie ignorować, ale ty jak zwykle nie posłuchałaś. - warknął zirytowany.
-Nie jestem na każde twoje zawołanie. - szepnęłam, mentalnie strzelając sobie w twarz. Mia uniosła brwi lekko zaintrygowana.
-W porządku. - zaśmiał się, co totalnie zbiło mnie z tropu. - Ale mam dla ciebie pewną radę.
-Oświeć mnie.
-Nie zasypiaj. - szepnął, rozłączając się, mimo że ja dalej stałam z telefonem przyciśniętym do ucha. Moje serce obijało mi żebra, a oddech stał się krótki i urwany.
-Wszystko w porządku? - zapytała Camille, uważnie mi się przyglądając. Wpatrywałam się przez chwilę w jej oczy, aż w końcu się uśmiechnęłam.
-Tak. - odparłam, oddając Mii urządzenie. - To mój brat, tylko dzwonił z telefonu kolegi.
-Theo? - zdziwiła się blondynka.
-Tak. Nie poznałaś po głosie? - zapytałam, przełykając ślinę. - Nieważne. Muszę pójść coś załatwić.
-Ale Vic! - krzyknęła za mną Camille, gdy już kierowałam się w stronę szkoły. To naprawdę przestało być zabawne.
Weszłam do budynku i wzrokiem zaczęłam szukać Mitchella. Mam nadzieję, że jest dziś w szkole, bo muszę z nim poważnie pogadać.
-Widziałeś Mitchella? - zapytałam Patricka, który stał przy ścianie i powtarzał materiał z matmy.
-Tak, tam jest. - wskazał głową w stronę parapetu na końcu korytarza.
-Dzięki. - mruknęłam, kierując się w tamtą stronę. Chłopak miał rację, bo Luke stał oparty o ścianę, przeglądając coś na swoim telefonie.
-Musimy pogadać. - zaczęłam, gdy stanęłam naprzeciwko niego. Szatyn uniósł powoli wzrok, a następnie znów spojrzał na swój telefon.
-Nie mamy o czym, a teraz możesz już iść. - odpowiedział znudzony.
-Powiedz temu swojemu koledze, żeby się odpieprzył, bo to już przestaje być zabawne. - szepnęłam. Zielonooki znów przeniósł na mnie swoje spojrzenie i zmarszczył brwi.
-O czym ty mówisz?
-O Shey'u. Nie wiem, skąd ma mój numer, a co dopiero Mii, ale powiedz mu, że już wystarczy. - powiedziałam zdenerwowana, rozglądając się po korytarzu. Kilkoro ludzi rzucało nam ukradkowe spojrzenia, co totalnie mnie irytowało. Czy nikt w tej szkole nie ma własnego życia?!
-Cholera. - warknął pod nosem, odbijając się od ściany i wymijając mnie. Szybkim krorkiem wyszedł ze szkoły, nawet się nie oglądając.
Przymknęłam oczy i uderzyłam pięścią w szafkę obok, a następnie oparłam się o nią plecami i ukryłam twarz w dłoniach.
Dlaczego to akurat musiałam być ja? Dlaczego chociaż raz w życiu nie mogłam trzymać języka za zębami i być cicho? Może teraz nie miałabym takich problemów.
On mnie przeraża. Wszyscy wiedzą do czego jest zdolny, bo to w końcu Nathaniel Shey. Znany w mieście ze swojego nieobliczalnego charakteru i chęci do pobicia kogoś. Po prostu się boję, bo nie wiem, czego mogę się spodziewać. Teraz ma jeszcze numer Mii, a ja naprawdę nie chcę jej w to mieszać.
CZYTASZ
Start A Fire
Teen Fiction~Wznieciliśmy ogień, nad którym nie byliśmy w stanie zapanować~ Pierwsza część trylogii "Hell". ____________ © Pizgacz, 2017/2018 Dostępne tylko 4 pierwsze rozdziały, ponieważ opowiadanie będzie wydane w formie książki papierowej.