1. Nie powinnam wsiadać do tego samochodu.

1M 23.6K 143K
                                    

Victoria's POV

-Wstawaj ty wielka góro mięsa! - krzyknęłam, z hukiem otwierając drzwi do jego pokoju, w którym jak zwykle było ciemno i brudno. Granatowe rolety zasłaniały okna, a na ziemi leżały sterty książek, płyt, ubrań i jeszcze innych rzeczy.

-Spierdalaj. - burknął, machając ręką.

-Jak dziś się znów przez ciebie spóźnię i będę musiała siedzieć w sobotę w kozie, to zetnę ci włosy, gdy będziesz spał. - warknęłam, podchodząc do jego łóżka. - Bo będziesz iść na piechotę.

-I tak prowadzisz jak niedorozwinięta sześćdziesięciolatka, więc różnicy mi to nie zrobi. - przewróciłam oczami i pociągnęłam za jego brązowe włosy, które miały taki sam odcień, jak moje.

Czas na standardowy i klasyczny szantaż.

-Jeśli nie wstaniesz w ciągu pięciu sekund, a mama znów ochrzani mnie, że cię nie obudziłam, to możesz być pewny, że każdy w szkole zobaczy twoje nagie zdjęcia z dzieciństwa. - mruknęłam, zakładając dłonie na biodrach. Podziałało, bo brunet wstał z leżenia do siadu z wiązanką przekleństw pod nosem.

-Boże, jak ja cię nienawidzę. - warknął, spoglądając na mnie spod przymkniętych powiek.

-Nie wiem co takiego zrobiłam, że akurat ty zostałeś moim bratem. - powiedziałam, podchodząc do drzwi. - Masz pięć minut, Theo. - wyszłam z jego pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Z naszej dwójki to ja miałam prawo jazdy, ponieważ ten kretyn już czwarty raz nie zdał egzaminu. Do szkoły musieliśmy jeździć razem, a ja nie mogłam mieć więcej spóźnień. Zeszłam po schodach, w międzyczasie zabierając swoją torebkę z pokoju. Gdy weszłam do kuchni, Kot od razu do mnie podbiegł i otarł się o moje nogi, przez co prawie upadłam. Na szczęście, w ostatniej chwili złapałam się szafki stojącej obok.

-Cholerny pies. - warknęłam pod nosem, stając na równych nogach. Duży, czarny nowofunland zamerdał ogonem, ciężko dysząc.

-Spóźnicie się. - powiedziała moja matka, nawet na mnie nie patrząc. Siedziała przy stole w jadalni i piła kawę.

-To nie moja wina, że ten kretyn nigdy nie może wstać razem z budzikiem. - warknęłam, podchodząc do blatu, aby napić się trochę herbaty.

-Victoria, to twój brat, więc moglibyście przestać się kłócić. - powiedziała, poprawiając swoje okulary.

Moja matka była bardzo ładną kobietą. Jej blond włosy, które sięgały do łopatek były uwiązane w kucyku, a niebieskie oczy uważnie mnie obserwowały. Była wysoka, w przeciwieństwie do mojego marnego metr sześćdziesiąt siedem, których absolutnie nienawidziłam. Wolałabym być wyższa.

-To ty to spłodziłaś. - mruknęłam, popijając napój z kubka. - Więc to twoja wina.

Spłodziłaś, urodziłaś, co za różnica.

-Dziękuję za miłe słowa, siostrzyczko.- sarknął Theo, który właśnie zszedł ze schodów. Ubrany był jak zwykle na czarno, a na głowie miał swoją beanie, z którą nigdy się nie rozstawał. Również w odcieniu czarnym. W tym byliśmy podobni, ponieważ ja też preferowałam czerń. Ewentualnie szarość. - Swoją mordą odstraszasz dzieci.

-Jesteśmy bliźniakami. - powiedziałam, odstawiając kubek. - Obrażając moją urodę, obrażasz również swoją.

To niestety było prawdą. Theo i ja byliśmy bliźniakami i do tego bardzo podobnymi, ale tylko z wyglądu. Charakter mieliśmy całkowicie inny, ponieważ mój brat to debil.

-Błagam, wyjdźcie już z tego domu. - jęknęła mama, wstając z krzesła i rzucając nam ostre spojrzenie. - Te siedem godzin, w których was tu nie ma, są mi naprawdę potrzebne. - odwróciła się w stronę zlewu i włożyła tam swój kubek.

Start A FireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz