Rozdział 13

41 3 0
                                    

  Minęło kilka dni od mojego spotkania z Hunterem. Czas mijał mi teraz bardzo szybko i zanim się spostrzegłam, dzień się kończył, a zaczynał kolejny. Kilka razy rozmawiałam z Mią przez telefon, nie były to jednak za bardzo pasjonujące konwersacje. Tym bardziej więc była zdziwiona, kiedy pewnego wieczora usłyszałam dzwonek do drzwi, a w ich progu stała właśnie Mia.

Wyglądała jakby była na skraju jakiegoś wybuchu i nie byłam pewna, czy chcę wiedzieć, o co chodzi. Nie mogłam jej jednak zostawić na progu, więc po prostu otworzyłam szerzej drzwi i zaprosiłam ją do środka. Dziewczyna z wdzięcznością skorzystała z zaproszenia i usiadła na kanapie, zdejmując płaszczyk i kładąc go obok.

Nalałam jej wody i usiadłam obok.

-Opowiadaj.-Powiedziałam po prostu.

Dziewczynie zeszkliły się oczy, ale nie zaczęła płakać.

-To wszystko przez moich rodziców. Nie potrafią zrozumieć, że nie zamierzam być ich dziewczynką na posyłki. Do diabła, jestem już w końcu dorosła, nie muszą tak nade mną skakać. A po tej całej historii z Adamem nie spuszczają mnie z oka. Ile tak można?

-Mia spokojnie...-Starałam się zapanować nad dziewczyną. Nie było to proste, bo praktycznie trzęsła się ze złości albo z powstrzymywanego płaczu. Nie byłam pewna.-Powiedz mi spokojnie, co się wydarzyło.

-Oni bez przerwy chcą mnie kontrolować. Tak nie można! Mam dwadzieścia dwa lata i mieszkam z rodzicami tylko dlatego, że jest mi żal ich zostawiać. Za każdym razem, kiedy tylko napomknę o wyprowadzce, to mama zaczyna na mnie krzyczeć i płakać. Nie jestem taka jak on, nie zostawię wszystkich, nie zniknę. Ale nie mogę już z nimi mieszkać. To ponad moje siły.

Coś mnie ścisnęło w środku. Nie byłam taka jak Mia, o nie... Ja w obliczu jakiegokolwiek zagrożenia brałam nogi zapas. Nadal byłam słaba, ale nie chciałam już uciekać, dlatego postanowiłam, że znajdę osobę, która mi w tym pomoże.

Nie miałam też zielonego pojęcia, o jakiego Adama może jej chodzić. Najwidoczniej był dla niej to ktoś ważny, skoro jej rodzina tak bardzo przeżyła jego odejście. Nie chciałam jednak zagłębiać się w ten temat.

-Możesz zamieszkać tutaj.-Powiedziałam na jednym wdechu. To była bardzo spontaniczna decyzja, ale nie chciałam jej żałować. Musiałam wiedzieć, że ktoś będzie mnie w stanie tu utrzymać.

Dziewczyna na chwile zmarszczyła brwi, jakby nie do końca wierzyła w moje słowa.

-Naprawdę?

-Nie żartuje. Możesz się wprowadzić choćby dzisiaj.

Nagle po moim mieszkaniu rozniósł się pisk, a już po chwili dziewczyna ściskała mnie, jakbym jej właśnie oznajmiła, że wygrała milion.

-Dziękuję!

Odsunęłam się od niej lekko i widząc jej rozpromienioną twarz, lekko się uśmiechnęłam. Lekko, ale to już coś.

-Jeden pokój i tak stoi pusty, więc nie widzę przeciwwskazań, żebyś mogła się wprowadzić.

-Naprawdę nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła. Idę się zacząć pakować!

I równie jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła. Pokręciłam głową zrezygnowana. Ta dziewczyna za każdym razem zaskakiwała mnie coraz bardziej. Spojrzałam na zegarek i ze zdziwieniem stwierdziłam, że muszę się już przygotowywać do pracy.

Poszłam do pokoju, zrobiłam sobie makijaż, żeby zaoszczędzić czas w pracy. Kiedy już byłam gotowa, wyszłam z domu i wsiadłszy do taksówki, pojechałam do pracy.

Living a lieWhere stories live. Discover now