07.02.2004
Obudziłem się z samego rana z dobrym humorem, który poprawił mi się, kiedy zobaczyłem trenera. No ja wiem... szacunek dla trenera, osób starszych itp i itd, ale... no jak zobaczyłem jak rozłożył się na krześle to... Ale muszę przyznać, że wyglądał słodko...
Z rozmyślań nad pozycją trenera wyrwał mnie jego wibrujący telefon. Zaciekawiony podszedłem do biurka i spojrzałem na mały wyświetlacz. Z drżącym sercem odblokowałem komórkę trenera i zobaczyłem krótką wiadomość. ,,Powodzenia dla Matiego Monia".
Moje serce zalała fala ciepła i radości. Ona mnie wierzyła. Wreszcie poczułem, że jestem wygrać, że jest ktoś kto mnie kocha i czeka. Jeszcze chwilę trzymałem w rękach telefon, a potem odłożyłem go i zacząłem się szykować. Plusem tego, że obudziłem się pierwszy było to, że łazienka była cała moja, a to... no cóż... to zwykle graniczyło z cudem.
( 30 minut później)
- Otwieraj kretynie, bo rozwalę te drzwi i... - Stefan walił od piętnastu minut i starał się na mnie wpłynąć, ale nie ma tak dobrze. Ja kocham być pierwszy...
- Spokojnie Stefciu. Jeszcze zdążysz się umyć - zaczął Kamil, ale Hula mu przerwał.
- To nie o to chodzi!!!- ryknął.
Kamil i Dawid ryknęli śmiechem na całe gardło. A ja po chwili przyłączyłem się do nich, ale po kilku minutach zastanowienia stwierdziłem, że może dla dobra ogółu ( czyli mnie, dwóch małpiszonów (zgadnijcie o kim mowa), a nawet dla jednego wyjca stojącego przed drzwiami łazienki, chociaż po wczorajszym...) zacznę się nieco śpieszyć, a że byłem w dobrym humorze to wyszedłem kilka minut potem.
- Uwaga! Wychodzę - poinformowałem kolegów i na całą szerokość otworzyłem drzwi.
- Mateusz!!! - Stefan ryknął jeszcze głośniej. Wyjrzałem przez drzwi i zobaczyłem kolegę trzymającego się za głowę. - Jeszcze nikogo nie zabiłem, ale jeszcze raz mnie zdenerwujesz i obiecuję, że będziesz pierwszy...
- Podobno ci się śpieszyło - mruknąłem, a Kamil i Dawid zwijali się ze śmiechu.
- Jesteś trupem - wysyczał Stefan i zniknął w łazience.
Jeszcze trochę się pośmieliśmy. Nagle z balkonu wyłonił się trener, który pokrzykiwał coś po niemiecku. - Ja, ja - zakończył w końcu rozmowę. Potem spojrzał się na nas i zawiesił wzrok na mnie. Podniósł jedną brew:
- Panie Rutkowski, ja już nawet nie będę panu wypominał, że to nie ładnie brać czyjąś komórkę bez pytania, ale fakt, że siedział pan pół godziny w łazience i masz na lewą stronę założone dresy to... to... przechodzi ludzkie pojęcie. A panowie Kamil i Dawid mogliby się nie śmiać tylko się szykować, bo ja tak tylko przypominam, że mamy dzisiaj konkurs i w piżamach to... A zresztą za piętnaście minut widzę wszystkich na śniadaniu, a ten, który się nie wyrobi to robi pranie... całej drużyny oczywiście.
Chłopaki rzucili się do szafy. I wyrzucali ubrania.
- Jakbym chciał widzieć taki bałagan to bym został trenerem piłkarskim. I bym zarabiał wielki pieniądze!!! Obiecuję, że jak mnie, któryś w k... to znaczy zdenerwuje to nie ręczę za siebie - szepnął Łukasz, a potem dodał głośno: - To za kwadrans was widzę - oznajmił i wyszedł.
***
Pierwszy skok należał do mnie. Ponad siedem metrów przewagi miałem nad Morgim, a reszta zawodników... oni co najwyżej mogli się zająć walką o trzecie miejsce. Do oddania drugiego skoku dzieliły mnie minuty, ale jeszcze nie schodziłem na dół. Patrząc z wysokości na otaczające skocznie, wysokie, choinki i dumne, szpiczaste, lodowe góry, przypominałem sobie wczorajszą rozmowę z Monią. I to dodawało mi sił. I chciałem podzielić się z tym zresztą.
Spojrzałem na mały ekranik. Akurat na belce siedział Kamil. Pomodlił się i wystartował. Trzymałem kciuki. I tak nie mógł mi już zagrozić. Nikt nie mógł, a poza tym Kamil był wspaniałym kolegą. Miałem nadzieję, że po tych mistrzostwach również znajdzie się dla niego miejsce w profesjonalnej kadrze. Nie byłem pewny, ale z tego co udało mi się podsłuchać miałem po mistrzostwach dołączyć do zespołu, w którym był sam Adam Małysz, kurde!!!
Kamil swoim skokiem ,,przeskoczył" paru zawodników i uplasował się na siedemnastej pozycji. Dawid na 25, a Stefan trzynastej. Zaczęli skakać ci co po pierwszej serii byli w pierwszej dziesiątce. Powoli wziąłem narty i zacząłem kierować się na dół. Na czwartym miejscu był jeden z kolegów Thomasa. Za chwilę skoczyli wszyscy... oprócz mnie. Zobaczyłem twarz trenera Kruczka. Nie był uśmiechnięty, raczej przejęty, ale nie wiedziałem dlaczego, przecież...
Usiadłem na belce. Przycisnąłem gogle i wystartowałem. Chwilę potem poczułem wiatr pod nartami* i leciałem. Cieszyłem się tymi sekundami w powietrzu. Czułem się lekki jak nigdy. Nie chciałem lądować, ale nie było potrzeby by bardziej ryzykować.
Na dole już czekał Kamil, Stefan i Dawid. Podbiegli do mnie. Każdy przytulił, a gdy zdjąłem narty wzięli mnie na ręce. Poczułem się jak król, władca całego świata. Z ,,góry" przyjmowałem gratulację i nie mogłem się doczekać koronacji. Ale gdy zaszedłem na ziemię dopadli mnie trenerzy. Najpierw Kuttin przytulił mnie i zaczął paplać coś po niemiecku, a ja tylko kiwałem głową. Potem ,, dopadł" mnie Łukasz.
- Jesteś pierwszy chłopie!!! Rozumiesz?!!! Pierwszy Juniorski Mistrz Świata z Polski!!!! To mój największy sukces jako trenera - mężczyzna prawie, że płakał, a ja nie mogłem się odezwać, bo sam się wzruszyłem.
- Oby nie ostatni sukces trenerze - zaśmiał się Kamil, ale wiedziałem, że mnie podziwia. Wszyscy mnie podziwiali.
- To co panowie! Koronacja - Stefan lekko szturchnął trenera.
***
Po koronacji, wieczorem wyszedłem na balkon i zadzwoniłem do Moni.
- Cześć - zacząłem.
- Hej - odpowiedziała, a w jej głosie wyczułem nutkę irytacji.
- Co tam u ciebie? - zapytałem, a moje serce biło co raz szybciej.
- Mati... - jej głos był taki słodki. Kochałem się z nią droczyć.
- No co?
- Jesteś pierwszym facetem... - zaczęła swoim nauczycielskim tonem.
- Kocham być pierwszy - zawołałem.
- Mateuszu, jak ty mnie denerwujesz to przysięgam, że...
- Kocham cię - szepnąłem i nagle poczułem jej bliskość. I cieszyłem się, że już jutro, a najpóźniej pojutrze ją zobaczę i...
- Ja ciebie też, ale chyba nie po to dzwoniłeś? Prawda Mistrzu?
- Wygrałem - powiedziałem i dopiero w tedy doszła do mnie waga tych. Byłem na prawdę szczęśliwy.
- Mati chodź!!! Impreza - zawołał Stefan z pokoju i otworzył na całą szerokość okno.
- Muszę kończyć - szepnąłem.
- Baw się dobrze - odpowiedziała i rozłączyła się.
Wszedłem do pokoju, a tam oprócz Stefana, Dawida i Kamila byli moi dzisiejsi rywale.
- Jest alkohol? - zapytałem na wejściu.
Hej sorry za dłuższą przerwę no, ale nie miałam dostępu do internetu. Jeśli chodzi o * to wspominam te piękne czasy bez punktów za wiatr i całą resztę.
Mam też ogłoszenie. FF nie będzie typowe. Będę przeskakiwała przez różne daty i nie zawsze będzie to chronologicznie. Postaram się dodać coś w czasie świąt, ale niczego nie obiecuję.
A na koniec podziękowania. Jest was dużo, a wasze komentarze są mega motywujące, a ja zapraszam do dalszego czytania i oglądania kolejnego konkursu skoków w weekend. Jak myślicie, kto wygra?:))
YOU ARE READING
Następca
FanfictionNie będzie to historia przystojnego, utalentowanego, zagranicznego skoczka i seksownej fizjoterapeutki, którym przydarzyła się ,,wpadka"... Nie będzie to opowieść, gdzie wszyscy mają nowoczesne auta, świetne, markowe ciuchy, wille i nieograniczoną...