Rozdział 7

191K 8.1K 18.1K
                                    

– William.

Jego błękitne oczy są wbite prosto we mnie. Kolor zawsze pozostał taki sam; błękitny, a nawet można porównać do bieli. Są bardzo intensywne, hipnotyzujące i piękne. Zawsze były piękne. Jego tęczówki są jedyne w swoim rodzaju i nie znam osoby, która ma tak piękne oczy, jakie ma William. 

Moja gula w gardle rośnie z każdą sekundą, gdy patrzę właśnie w te piękne oczy, a zarazem puste. Nie dostrzegam żadnych emocji, jak tylko pustka. Beznamiętne, bezuczuciowe, obojętne, nijakie, puste... Nigdy nie widziałam takiego spojrzenia, które zarazem jest tajemnicze i... smutne. Moje serce przyspiesza, a policzki rumienią się, gdy zaczynam skanować go całego, bo tak długo go nie widziałam. Patrzę na wszystko i czuje skurcze w brzuchu, gdy on widzi to, jak się mu przyglądam. 

Jego włosy nie zmieniły swojego wyglądu i są takie, jakie zapamiętałam. Tunel dalej ma na lewym uchu, choć teraz cały czarny bez pustego otworu w środku. O mój boże, aż czuje parzące policzki, gdy patrzę na pełne i malinowe usta, które całowałam, które całowały mnie, które mnie pieściły w każdy możliwy sposób i sprawiały przyjemność, którą jeszcze nikt nie potrafił sprawić. Dalej na jego szczęce jest zarost, który jest mało widoczny, ale jest, jest idealnie ścięty i na jego twarzy nie ma żadnego zacięcia się, nie ma żadnej blizny, żadnej niedoskonałości, jest taki piękny... 

On na mnie patrzy tym pustym spojrzeniem, który nie ma żadnych emocji. Patrzy tak, jakby musiał, jakby ktoś mu kazał na przymus patrzeć, to jest smutne... Dlaczego moje serce się kraja na ten widok, na jego widok? William jest zupełnie inny... 

Jest bez życia, jest pusty i nie ma za grosz namiętności, ja to widzę, jak on został zniszczony... Kiedyś zabawny, pełen swojego specyficznego humoru, pełen tajemnicy i uczuć, które w jakiś sposób okazywał i nie ważne w jaki, ale teraz... Nie widzę żadnych. Jego postawa jest lekko zgarbiona i jak zwykle w obojętny sposób ma ręce w kieszeniach swoich szarych dresów. 

Dlaczego jak go widzę mi serce pęka? Dlaczego ten widok, jego widok, mnie rani i w jakiś sposób chce doprowadzić do kolejnego płaczu? William, mój ukochany mężczyzna, moje serce... Ono jest zniszczone.

– Rachel powiedziała mi, że poszłaś do męskiego akademika... po mnie. – odezwał się.

Naprawdę jest mi trudno odpowiedzieć. 

Przestań tak na mnie patrzeć.

– T-tak... A ty..? – spytałam, ale nawet nie dokończyłam.

– Byłem w damskim. – odpowiedział. – Po ciebie. – dodał po chwili, a mnie ponownie wykręciło w brzuchu.

Przestań.

– Nie przychodź następnym razem sama do męskiego. – powiedział, a ja zmarszczyłam tylko brwi. – Ta banda niewyżytych facetów wzięłaby cię bez twojej zgody, a tego... chyba nikt nie chce, prawda? – zapytał, dając intensywniej nacisk na słowa. 

Nie odpowiedziałam mu, a tylko bardziej przycisnęłam ręce do ciała, które w możliwy sposób próbuję ogrzać. Przegryzam wewnętrzną część policzka i patrzę w jego błękitne oczy, które odkąd się ze mną spotkały, nie spuściły kontaktu wzrokowego chociaż na moment. Przestań mnie tak obserwować, przestań tak na mnie patrzeć. Twój wzrok jest pusty i zupełnie inny, jest smutny. Patrzyłeś na mnie inaczej i to było piękne, zakochałam się w tym, a teraz mam odczucie, że się mnie... Odpychasz mnie, nienawidzisz mnie, gardzisz mną. 

Tak jak kiedyś.

– A jak będę chciała tam iść... do ciebie? – spytałam niepewnie, oczywiście przy tym się rumieniąc. 

Kochamy siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz