Rozdział 12

926 82 4
                                    

23 września o 12 zameldowali się z Martinem w Hinzenbach. Narzeczony Sandry uparł się, żeby najpierw zostawić rzeczy w hotelu. Nie polemizowała, w końcu to dzięki niemu tutaj jest. Nie powiedziała nic Peterowi o tym, że przyjeżdża. Chciała zrobić mu niespodziankę i zobaczyć jego minę. W hotelu dostała jednoosobowy pokój. Zdziwiła się, no ale niewiele miała do gadania. Jako że byli już na miejscu, Martin zdecydował się przedłużyć ich pobyt w hotelu o obiad. Musiała uzbroić się w cierpliwość i to bardzo dużo, bo wyglądało na to, że jeszcze poczeka.

Wreszcie, po niezliczonej ilości dokładek, dotarli na skocznię. Do kwalifikacji została godzina, więc Wellinger dał jej czterdzieści pięć minut wolnego. Chodziła sobie po terenie skoczni, mijała różnych zawodników, ale jak na złość nie tego, którego chciała. Wreszcie w oddali zauważyła Andresa. No cóż, dobre i to. Pomachała do niego i zauważyła, że podbiega do niej.

- Ninaaaaaaa – przytulił ją mocno, podnosząc do góry i kręcąc się w kółko. – Tęskniłem za tobą.

- Tak, ja też. Postaw mnie już, proszę – spełnił jej prośbę, a po chwili jego wzrok powędrował za jej osobę. Odwróciła się i zobaczyła Petera, który wyglądał jakby miał się popłakać. Poczuła, że czas staje w miejscu. Przez kilka sekund patrzyli na siebie, żadne z nich nie robiło nic. Wreszcie zrobiła krok w jego stronę, ale on po prostu uciekł. – Przepraszam – rzuciła w stronę Niemca i pobiegła za Prevcem. Niestety nie miała pojęcia, gdzie go szukać. Nigdzie go nie było. Po kilkunastu minutach z wrażenia przybiła sobie facepalma. Wioska skoczków! Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślała. Nie miała problemu z wejściem, bo dostała od Martina przepustkę. Mniej więcej w połowie domków spotkała Domena.

- Nina! – krzyknął zdziwiony. Niemal rzucił na ziemię swoje narty i przyciągnął ją do siebie. Odsunęła się jednak niemal natychmiast.

- Cześć, Domen. Nie widziałeś Petera? – zapytała bez owijania w bawełnę.

- Widziałem. Jest u nas w domku. Ale nie idź tam teraz, bo może cię ugryźć. Nie wiem, co go znowu napadło.

- Mimo to spróbuję. To chyba nie problem?

- Nie, nikogo tam teraz nie ma. Musimy potem pogadać. Dawno się nie widzieliśmy.

- Jasne, ale najpierw... - powiedziała i wskazała palcem na ich domek.

- Rozumiem. – Już miała odchodzić, gdy znów się odezwał. – Cieszę się, że on a nie Cene – powiedział i tak po prostu poszedł. Przez chwilę stała tam jeszcze i patrzyła za nim. Że co? O co mu chodzi? Duh, nie miała teraz czasu na analizowanie zachowania najmłodszego z Prevców. Poszła w kierunku domku Słoweńców. Wzięła głęboki oddech i zapukała. Żadnej odpowiedzi. Nacisnęła więc klamkę i weszła do środka. Peter siedział naprzeciw drzwi. Był pochylony do przodu, a ręce miał we włosach.

- Powiedziałem ci już, Domen, że nie będę dzisiaj skakał. Wypierdalaj – jego głos był spokojny, ale bez problemu wyłapała nutkę złości. Zamknęła za sobą drzwi, a on westchnął cicho.

- Nie – powiedziała, a on natychmiast podniósł głowę. Uśmiechnął się, ale ułamek sekundy później jego twarz przybrała wkurzony wyraz.

- Domek Niemców jest dalej – stwierdził chłodno.

- Nie szukam Niemców.

- Oh, to kogo? Norwegów?

- Ciebie – parsknął śmiechem.

- Mogłaś powiedzieć, że spotykasz się z Wellingerem. Wystarczająco się naoglądałem. Nie chce mi się z tobą gadać. – Wstał z zamiarem wyjścia z domku, jednak podeszła do niego i popchnęła go z powrotem na ławkę.

- Nie musisz ze mną gadać, wystarczy że będziesz słuchać – próbowała być spokojna, ale nie wychodziło jej. Zauważyła, że już otwiera usta, by coś powiedzieć. – Zamknij się i nie przerywaj! Nic nie widziałeś! Tak, Wellinger jest moim kumplem, a za kilka tygodni będzie moją rodziną, gdy moja ciocia ohajta się z jego wujkiem. Tak, zakolegowaliśmy się w ciągu tego lata, ale już na urodzinach Domena fajnie nam się gadało. Nie, nie spotykam się z nim. Nie, nie jest moim chłopakiem. Traktuję go jak brata, w dodatku jest ode mnie młodszy. – Zrobiła kilkusekundową pauzę. – Przepraszam, Nina, nie chciałem, żeby tak wyszło. Masz rację, poniosło mnie trochę. Nie zrobiłaś nic złego, ja też przecież przytulam się z fankami i cieszę się, że ci to nie przeszkadza. – Powiedziała obniżając głos.

- Nie przesadzasz? Kumple? Niby dlaczego chcesz się z nim kumplować? – wybuchnął. Wstał i podszedł do okna.

- Chociażby dlatego, że on jako jedyny zareagował, gdy twój brat chciał mnie zgwałcić – powiedziała cicho. Milczeli przez dobre kilka minut. Nie wiedziała co o tym myśleć. Przecież nie byli z Peterem parą, więc jakim prawem tak się zachowywał? Czyżby nie miał koleżanek? A może to oznaczało, że był zazdrosny? A to że był zazdrosny, oznaczało że mu zależy. To chyba dobrze, że mu zależy?

Cały czas stał tyłem do okna. Podeszła do niego cicho i przytuliła się do jego pleców, obejmując go w pasie. Przez cienki materiał koszulki poczuła jego napinające się mięśnie. Serce waliło jej jak oszalałe, ale mimo to nie puszczała go. Po kilku chwilach odwrócił się i popatrzył na nią z góry.

- Przepraszam, Nina. Po prostu szlag mnie trafia, gdy widzę obok ciebie innego. Najpierw mojego brata, teraz Wellingera. Jestem o ciebie cholernie zazdrosny, nic na to nie poradzę. Tak w ogóle, to ciebie też miło widzieć – dodał cicho, zakładając jej za ucho kosmyk włosów. Gdy się odwracał, puściła go i teraz dzieliło ich jakieś pół metra. – Pięknie wyglądasz – szepnął, a ona spłonęła rumieńcem. Objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Wolną ręką dotknął jej policzka i pogłaskał delikatnie. Poczuła że traci panowanie nad swoim ciałem. Nie mogła się ruszyć, po prostu stała tam jak kołek. Jedyne co mogła zrobić, to tkwić tam i patrzeć na niego. Z przerażeniem zarejestrowała, że Peter pochylił się, a ich twarze zbliżały się do siebie. Nie była psychicznie na to gotowa. Przyszła tutaj, żeby wyjaśnić sytuację z Wellingerem. Nie przypuszczała, że sprawy przybiorą taki obrót. Po kilku sekundach poczuła na twarzy jego gorący oddech. Podniosła wzrok i ich spojrzenia spotkały się. Jego niebieskie oczy uspokoiły ją, poczuła jak całe zdenerwowanie znika. Ich twarze dzieliły milimetry, przymknęła oczy, bo tak podpowiadało jej ciało.

I w tym momencie drzwi do słoweńskiego domku otworzyły się z hukiem.

The unexpected life [Peter Prevc & Andreas Wellinger] (zawieszone)Where stories live. Discover now