- Co ty robisz? - do pokoju wszedł mój ojciec czerwony ze złości. Na jego twarzy maluje się momentalnie zdezorientowanie. - Po co się pakujesz? - zapytał z drwiną kiedy wyjęłam spakowaną już walizkę z pod łóżka.
- Dziś wyjeżdżam do Londynu. Mam dosyć tych kłótni,a po za tym jestem pełnoletnia i nie będziesz mi nic zabraniał. - odparłam pakując do torby książki, telefon, laptopa i ładowarkę.
- Ha..ha ...ha... błagam. Nie rozśmieszaj mnie. - drwił, a ja wyciągnęłam mój bilet ze szuflady biurka chowając go do kieszeni mojej ramoneski.
- To patrz. - wzięłam dwie walizki i torbę i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.
- Kochanie, a ty gdzie się wybierasz? - moja mama pojawiła się w przedpokoju kiedy zakładałam moje buty.
- Tam, gdzie was na pewno nie ma. - burknęłam. - Mam dość jak cały czas na mnie krzyczcie i wyżywacie się. Nie zniosę tego psychicznie ani fizycznie. - powiedziałam wychodząc.
- Tylko nie wracaj z podkulonym ogonem jak ci się nie uda w tym twoim Londynie. - usłyszałam krzyk ojca ale zignorowałam go i ruszyłam w stronę... no właśnie, gdzie?
Nie myśląc długo wyjęłam moją komórkę z torby i wybrałam numer Olki.
- Hej. Za dziesięć minut w naszej kawiarni. - podciągnęłam nosem. - Jasne Domczii. Słyszę, że to poważna sprawa. Już wychodzę. - w tle usłyszałam jej kroki i zamykanie drzwi. Po rozłączeniu się razem z moim bagażem udałam się do Galerii Cuprum Arena. To na serio duży obiekt, a szczególnie jest tu dużo ludzi, ponieważ jest to tylko jedyna atrakcja w Lubinie. Szłam w kierunku małej kawiarenki Grycan... W sumie to bardziej lodziarnia no ale co mi tam.
Wszędzie panowały płyty marmurowe, kafelki brązowe i parkiet. Było tutaj ponad sto osiemdziesiąt sklepów, sześć Sal kinowych Helios, a także McDonald i KFC oraz wiele wiele innych. Ja od razu na wejściu zajęłam stolik ustawiając walizki pod stołem. Po około pięciu minutach moja przyjaciółka zdyszana usiadła naprzeciw mnie w miękkim brązowym, skórzanym fotelu.
- Mów co się dzieję. - zdjęła kurtkę i od razu przeszła do konkretów. To właśnie w niej kocham. Nigdy nie pieprzy od rzeczy i nie owija w bawełnę.
- Wyjeżdżam. - zmarszczyła brwi co oznaczało, żebym mówiła jaśniej. - Do Londynu. - dodałam po chwili.
- Co? Czemu? - spytała zaskoczona. - Wiedziałam o twoich planach ale miałaś jechać dopiero za trzy miesiące. - jej głos lekko zadrżał. Byłyśmy ze sobą bardzo związane, a to wszystko zaczęło się od gimnazjum. Ale to kiedy indziej. Wow... siedem lat najlepszej przyjaźni w moim życiu.
- Po prostu nie wytrzymam już z rodzicami, a w Londynie czeka na mnie małe mieszkanko i nowe życie. - wzruszyłam ramionami. - Mam dosyć wyżywania się na mnie. Nie jestem żadnym kurwa manekinem. Mam prawo mieć swoje życie. - dokończyłam próbując się nie rozpłakać. Naprawdę nie chcę jej opuszczą ale moja sytuacja rodzinna nie pozwala mi na pozostanie w mieście... podobnie moja psychika.
- A za ile masz samolot? - spytała cicho ze spuszczoną głową.
- Wylatuje z Wrocławia o dwudziestej drugiej. Muszę być dwie godziny przed odlotem by przejść odprawę, a droga do samego miasta zajmuje tyle czasu, a więc z moich obliczeń wynika, że mam jeszcze trzy godziny. - zaśmiałyśmy się obie.
- Dobra. W takim razie teraz zjemy nasze ukochane lody, a potem odprowadzę Cię na busa. - wstała po czym ruszyła do lady by złożyć zamówienie.
Tak szczerze to boję się trochę tego wszystkiego ale wiem, że dam sobie radę. Jak w wieku pięciu lat zostawałam sama w domu to teraz w wieku dwudziestu będę sama w Londynie. Przeczuwam, ze będzie to przygoda życia.
-------
HEY HEY... I OTO MAMY PIERWSZY ROZDZIAŁ ^^
CZYTASZ
(Nie)obecny //N.H.//
FanfictionOPOWIEŚĆ PISANA 5 LAT TEMU, WIĘC MÓJ STYL PISANIA ZNACZNIE SIĘ ZMIENIŁ WRAZ Z MOIMI POGLĄDAMI - A może znajdziesz sobie jakąś irlandzką c****?! - wszyscy w studiu wybuchnęli na pytanie Alana Carra skierowane w moją stronę. Momentalnie chciałem się...