Rozdział 32

2.2K 130 13
                                    

Weston

Jestem na środku boiska, dłonie zaciskają się na piłce, a krople potu spływają mi po skroniach. Szum hali jest znajomy, kojący. W tle słychać śmiechy, odgłosy butów ślizgających się po parkiecie i głośny gwizdek trenera. Tak wygląda prawdziwy trening – ciężka praca, determinacja i atmosfera, której nie da się podrobić. Sezon zaczyna się za miesiąc, a wszyscy pracują tak, jakby finały miały być już jutro.

– Weston, rusz się, bo znowu cię ograłem! – krzyczy jeden z chłopaków, Tony, rozgrywający, który nigdy nie przegapi okazji, żeby wbić komuś szpilę.

– Już się ciebie boję – odpowiadam sarkastycznie, oddając piłkę do Aarona, który jest już pod koszem. Aaron łapie podanie, wykonuje obrót i z łatwością zdobywa punkty.

– Co, Tony? – krzyczy Aaron, pokazując mu język. – To się nazywa drużynowa gra! Spróbuj kiedyś.

Tony przewraca oczami, ale zaraz zaczyna się śmiać. – Jasne, jasne, panie gwiazdo. Zapamiętaj, kto ci podał piłkę.

Aaron patrzy na niego z wyrazem udawanego triumfu.

– Weston mi podał, nie ty. Przyjmij to na klatę – rzuca, mrugając do mnie.

Kręcę głową z uśmiechem, choć łapię oddech. Trening dopiero się zaczyna, a już czuję pieczenie w kolanie. Nie mogę tego dać po sobie poznać. Przeszłość i kontuzja to ostatnia rzecz, jaką teraz potrzebuję. W Chicago dostałem drugą szansę i nie zamierzam jej zmarnować.

– Zbiórka! – krzyczy trener, a jego głos odbija się echem po hali.

Wszyscy zbliżamy się na środek boiska. Aaron staje obok mnie, szturchając mnie łokciem.

– Jak tam kolano? Wyglądasz, jakbyś miał zaraz zdechnąć.

– Jest dobrze – odpowiadam szybko.

– Jasne. Powiedz to swojemu czołu, które świeci jak latarnia – śmieje się, ale jego spojrzenie na moment staje się poważne. – Nie przeciążaj się, stary. Potrzebujemy cię na sezon.

– Nie musisz mi tego mówić – mówię szorstko, choć doceniam jego troskę.

Trener zaczyna mówić o taktykach na nadchodzące sparingi, ale moi koledzy z drużyny – zamiast słuchać – jak zawsze muszą dodać swoje trzy grosze.

– Ej, Weston – odzywa się Chris, wysoki skrzydłowy, który zawsze wygląda, jakby dopiero co wrócił z wakacji. – Musisz nauczyć Aarona, jak rzucać trójki, bo chłop trafia gorzej niż moja babcia na bingo.

– Zamknij się, Chris – odpowiada Aaron z uśmiechem, ale rzuca mu piłką w nogi. – Przynajmniej mam fanów, ty nawet nie masz rodziny na trybunach.

Cała drużyna wybucha śmiechem, a Chris rozkłada ręce, udając oburzenie.

– Ej! Moja babcia wciąż mi kibicuje, okej? Po prostu nie trafia w daty meczów.

Tony przewraca oczami. – Twoja babcia nie umie znaleźć stadionu, bo nigdy nie grasz wystarczająco długo, żeby się dowiedziała, gdzie jesteś.

Wszyscy znowu wybuchają śmiechem, a trener, choć próbuje zachować powagę, sam ukrywa uśmiech pod wąsem.

– Spokój! – rzuca głośniej, ale jego ton jest łagodny. – Myślicie, że sezon wygramy, rzucając sucharami? Do roboty, panowie!

Rozbawieni rozchodzimy się na boisko. Aaron podchodzi do mnie jeszcze na chwilę i kładzie rękę na moim ramieniu.

– Dobrze cię tu mieć, stary – mówi cicho, ale szczerze. – W Chicago potrzebujemy kogoś, kto umie grać z sercem.

Kiwam głową, choć nie potrafię mu odpowiedzieć. Gra z sercem. Tylko tyle i aż tyle. Właśnie dlatego tu jestem – żeby znowu poczuć, że żyję, że to, co robię, ma znaczenie.

Little FlameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz