Rozdział 18

4.3K 506 56
                                    

Dante zareagował niemal natychmiast – odwrócił się tak, aby cała szerokość jego ramion zasłaniała półnagie ciało Percy, która, w podobnym, pełnym desperacji odruchu, przywarła do jego torsu. Przez ułamek sekundy poczuł ciepło rozrastające się w jego piersi, gdy wtuliła się w niego z całą siłą, jaką w danej chwili zdołała z siebie wykrzesać. Równie szybko przypomniał sobie jednak o obecności młodszego brata.

Pieprzony Valentin.

– W porządku! – Odezwał się głos za jego plecami. – Następnym razem po prostu zawieście na drzwiach kartkę. ''Nie przeszkadzać'' albo coś w tym stylu...

– Val – wtrącił twardo Dante. – Spieprzaj.

– Okej.

Kiedy kroki na marmurowej posadzce zaczęły najpierw się oddalać, a następnie – stopniowo cichnąć, Dante powoli spojrzał w dół. Percy opierała czoło o jego twardy tors, wciąż kurczowo zaciskając powieki i usta. Twarz miała czerwoną ze wstydu i zażenowania, zupełnie jakby jednym, o czym teraz marzyła, było zapadnięcie się pod ziemię.

I wyglądała cholernie uroczo, pomyślał.

Kurwa.

Od kiedy stał się aż tak drobiazgowy?

– Persefono... – powiedział cicho.

Dziewczyna odsunęła się od niego powoli, po czym, otwierając oczy, niechętnie odwzajemniła jego spojrzenie.

Dante znów poczuł ciepło w sercu.

– Myślisz, że... widział?

– Mój brat nie jest niczym, czym powinnaś się martwić. Ledwo stał na nogach. Gdy się obudzi, nie będzie niczego pamiętał.

Nie odrywał od niej spojrzenia, kiedy jej piękną twarz znów przyozdobił grymas. Nagle nie była już tą samą kobietą, która gotowa była zrobić wszystko, aby błagał ją na kolanach o więcej. Nagle znów była małym, zagubionym stworzeniem, którego widok w trudny do wyjaśnienia sposób rozczulał jego zimne niczym lód serce.

– Persefono...

– Powinnam już wracać do... – urwała, nerwowo zaciągając materiał jego koszulki na swoje ramię. – Do domu – dokończyła wreszcie.

– Jest wcześnie rano – odparł, mimo to odsuwając się posłusznie i pozwalając, aby Percy zeskoczyła z blatu.

Nie zatrzymywał jej, choć bardzo pragnął to zrobić. Zdusił jednak owe pragnienie, pozwalając, aby znów wymknęła mu się z rąk. Widział, jak cholernie niekomfortowo się teraz czuła.

– Nie szkodzi – odpowiedziała, stając pewnie bosymi stopami na marmurowej posadzce. – Już nie pada, więc mogę wrócić...

– Odwiozę cię...

– Nie! – wtrąciła, podnosząc głos odrobinę bardziej niż wymagała tego sytuacja. Kiedy zdała sobie z tego sprawę, zdobyła się na pełen zakłopotania uśmiech. – Po prostu... Poradzę sobie. Naprawdę.

Dante przez chwilę patrzył na nią w milczeniu, a potem uległ, nie zdając sobie sprawy, że nie był to ostatni raz, kiedy Persefona Meyers zaledwie jednym swoim słowem sprawi, iż dobrowolnie porzuci zasady, jakimi zwykł się kierować.

– Dobrze. – Wsunął dłonie do kieszeni spodni. – Pozwól więc chociaż, że zamówię dla ciebie taksówkę.

Percy skinęła.

Lust [18 ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz