Rozdział 3

106 17 8
                                    


Florence

– Dobrze się wczoraj bawiłyście? – Mama kładzie przede mną talerz z naleśnikami.

– Taaa, Rain nazbierała cały koszyk cukierków – odpowiadam wymijająco, bo przecież nie powiem rodzicom całej prawdy. – A wy? – pytam i patrzę na tatę, który od rana niewiele się odzywa.

Mama krząta się po kuchni w szlafroku i wciąż ma nagłowię te misternie ułożone loki z wczoraj.

– Było w porządku – odburkuje tata i z dziwną zawziętością kroi swojego tosta.

– Ludzie byli hojni? – dopytuję.

– To znaczy? – Tata zerka na mnie znad swojego talerza.

– U burmistrza większość gości to bogacze, więc pewnie wpłacili kupę hajsu na cele charytatywne – tłumaczę.

– Taaa, uzbierano całkiem niezłą sumkę. Też byśmy coś dali, gdybyśmy tylko mogli. – Tata znacząco spogląda na mamę, ale ona  nie zwraca na niego uwagi – siada przy stole i skupia się na swoim śniadaniu.

– Przecież daliśmy – odpowiada w końcu po dłuższej chwili ciszy, ale nawet nie patrzy na tatę. – Przypominam ci, że również pieniądze z organizowanych przez burmistrza gier będą przekazane potrzebującym – dodaje i nalewa sobie kawy.

– Masz na myśli pół mojej miesięcznej wypłaty, którą wczoraj przewaliłaś w Blackjacka?

– Twoim zdaniem miałam nie grać? Ludzie wpłacali hojne datki, my nie. Nie mogliśmy tylko iść tam, żeby się napić i najeść.

– Mogłaś zagrać raz czy dwa, ale ty grałaś cały wieczór i przegrałaś mnóstwo pieniędzy. – Tata z brzękiem odkłada sztućce na stół.

– Przypominam ci, że ja też zarabiam. Pieniądze, które przegrałam, nie były tylko twoje. – Mama w końcu spogląda na ojca i nie jest to przyjazne spojrzenie.

– Przypomnieć ci, ile przegrałaś wcześniej? Rozumiem, masz problem, trudno wygrać ze starymi przyzwyczajeniami, ale przez ciebie znów jesteśmy pod kreską i...

– A jak na terapii, mamo? – wtrącam szybko, bo chcę zapobiec nadciągającej katastrofie.

– Miło, że pytasz, skarbie. Jest w porządku, chociaż w tym tygodniu nie spotykam się z moją terapeutką.

Unoszę wysoko brwi, a mama szybko dodaje:

– Sofia ostatnio ma straszne migreny. Powiedziałam jej, że ma w końcu o siebie zadbać. To że jest psychologiem, nie zwalnia jej z dbania o siebie, prawda? No to umówiła się do lekarza, a wizytę ma akurat w czasie, kiedy miałyśmy zaplanowane spotkanie. Ale spokojnie, co się odwlecze, to nie uciecze. – Mama mówi zbyt szybko i zbyt nerwowo, bym mogła jej uwierzyć.

– A więc znów przerwa w terapii. I jak nic o tym nie wiem?! – unosi się tata.

– To nie moja wina. Zresztą, jakbyś nie zauważył, ostatnio nie przegrałam nawet dolara.

– Nie licząc wczoraj – mamrocze tata i odsuwa od siebie talerz. Chyba całkiem stracił apetyt.

– Wczoraj się nie liczy. To było na cele charytatywne i...

– A może zamiast przewalać hajs na biedne bezdomne dzieci, w końcu pomyślisz o własnych, co?! – Tata nie wytrzymuje i podnosi głos.

– Ciszej, Patrick! Rainbow jeszcze śpi. – Mama obrzuca go karcącym wzrokiem.

– Może pora, żeby się obudziła i w końcu poznała prawdę! Może kiedy twoje młodsze dziecko dowie się o twoich problemach, to sprowadzi cię do pionu! Może w końcu zrozumiesz, że przez ciebie twoje dzieci mogą wylądować na bruku!

Secret CrushOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz