Rozdział 9 - Tydzień wyjęty z życia

2.9K 210 30
                                    

Piątkowy powrót do domu bez kurtki był idiotyczny. Praca przez cały weekend na mrozie nie do końca odpowiedzialna, ale konieczna. Wejście na lód podczas treningów otwartych niemądre, a pojechanie do Banff i przemarznięcie na wylot kretyńskie.

Bezlitosnych skutków tych bezmyślnych decyzji doświadczyłam dzisiaj. Obudziłam się za trzecim budzikiem, tylko po to, by w nieludzkich męczarniach wywlec się z łóżka. Bolały mnie wszystkie mięśnie, co przypominało zakwasy po treningu życia. Zatoki miałam zatkane do tego stopnia, że czułam to aż w uszach. Ból głowy był nie do opisania, a gdy myślałam, że gorzej być nie może, spojrzałam w lustro i wymsknęło mi się ciche: ja pierdolę...

Otworzyłam szerzej oczy na dźwięk własnego głosu. Przypomniało to demona opuszczającego moje ciało. Brzmiałam gorzej niż troll.

Do śniadania wypiłam elektrolity i wzięłam ostatnią tabletkę przeciwbólową. Upomniałam się w myślach, żeby po szkole zahaczyć o aptekę. Ubrałam się cieplej niż zwykle i żółwim tempem ruszyłam do szkoły.

Nie przejęłam się nawet spóźnieniem na pierwszą lekcję. Wolna ławka czekała na mnie obok Leah'i, więc po cichu udałam się w jej stronę, przepraszając skinieniem głowy nauczyciela angielskiego za spóźnienie.

– Wyglądasz tragicznie! – brunetka szepnęła na tyle cicho, żeby nauczyciel jej nie usłyszał, a jednak wydawało mi się, że krzyczy wniebogłosy.

– Ty też, a nie wytykam ci tego na dzień dobry – mruknęłam, czym skutecznie zamknęłam jej buzię.

Nie byłam w stanie bawić się w uprzejmości. Miałam jedno zadanie, dotrwać do końca dnia.

Z lekcji na lekcję czułam się coraz gorzej, ale na historii miałam ochotę popłakać się z bezsilności. Jak na złość nauczycielka dobrała nas w pary według własnego uznania i oświadczyła, że do końca przyszłego tygodnia mamy przygotować prace zaliczeniowe na jakieś tam tematy.

Nie usłyszałam co mam robić ani z kim. Oczy łzawiły mi do tego stopnia, że wszystko przed nimi było rozmazane. Zupełnie nie wiedziałam, co napisała białą kredą na zielonej tablicy, a siedziałam w pierwszym rzędzie.

Po chwili zaczepił mnie Brad siedzący za mną.

– Hej, to co, który temat bierzemy? – spytał entuzjastycznie.

– Hm?

– Mamy zrobić razem projekt na przyszły tydzień – powtórzył to, co zapewne powinnam już wiedzieć.

– Tak?

– Maeve, facetka przed chwilą wyczytała naszą dwójkę jako jedną z par, słuchałaś?

Ręką wskazał na tablicę, na której prawdopodobnie były wypisane tematy prac, po czym przyjrzał mi się dokładnie.

– Tak, tak. Ale jakoś umknęło mi – mruknęłam.

– Dobrze się czujesz? – wwiercał się we mnie spojrzeniem brązowych oczu.

– Tak, tak, jest okej – westchnęłam i oparłam czoło na dłoniach.

Nie musiałam na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że mi nie uwierzył.

***

Po ostatnich zajęciach, na korytarzu zatrzymało mnie rodzeństwo Evans.

– Wyglądasz jak zombie, czemu nie zostałaś w domu? – spytała Leah z wyrzutem.

– Nie mogę, będę miała zaległości – wzruszyłam ramionami.

– Nie gadaj głupot, wszystko bym ci wysłał – spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu Owen.

Przez chwilę bliźniacy przyglądali mi się w ciszy z nietęgimi minami, a ja wodziłam błędnym wzrokiem od jednego do drugiego.

bladeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz