~Rozdział 33~

47 3 0
                                    

Archer
Podniosłem wzrok znad telefonu. Widząc, że Iris wyszła już z kuchni, podszedłem do Lee, siedzącej na wyspie, wpatrzonej w swój telefon. Chwyciłem jej twarz w dłonie i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku, który trwał albo dziesięć sekund, albo dziesięć minut. Zakończyliśmy go, bo przerwał nam zadowolony Rick, wchodząc do kuchni.

-Och, przepraszam, nie chciałem przerywać. Idziecie z nami grać w butelkę?

-Jasne, czemu by nie? - odpowiedziała, schodząc z blatu. - Idziesz, Archi?

-Tak, jasne.

Weszliśmy do salonu, gdzie muzyka już ucichła, a ludzie siedzieli w kółku.

-Wszyscy już? - zapytała uśmiechnięta brunetka.

-Chyba tak - odpowiedział Rick, siadając na kanapie obok wyjścia na balkon. Ruszyłem za nim, czując, że Lee idzie za nami.

-Okej, to zaczynamy! Kręcę! - krzyknęła ta sama dziewczyna.

-Jak się nazywasz? Nie kojarzę cię zbytnio - spytała Lee.

-Elizabeth.

-Jesteś czyjąś dziewczyną? Bo chyba nie chodziłaś z nami do klasy.

-Archer'a.

-Okej, Elizabeth. Pytanie czy wyzwanie?

-Pytanie.

-Jesteś z Archer'em tylko dla korzyści?

-Nie, nigdy mi to nawet przez myśl nie przeszło - powiedziała od razu. - Dobra, teraz ja kręcę. Iris, pytanie czy wyzwanie?

-Wyzwanie.

-Idź sobie zrób zdjęcie z randomową osobą! Masz na to pięć minut, czas start!

-Iris podniosła się i wybiegła z domu. Po dwóch minutach wróciła.

-Mam! - krzyknęła, cała zdyszana. - Moja kolej.

-Owen, pytanie czy wyzwanie?

-Wyzwanie.

-Pocałuj według ciebie najatrakcyjniejszą osobę z tego pomieszczenia.

Chłopak patrzył mi głęboko w oczy, podchodząc do Lee. Już miał ją pocałować, gdy nagle usłyszałem plask. Wkurzona dziewczyna patrzyła na trzymającego się za krwawiący nos chłopaka.

-Aż tak chcesz dzisiaj mieć złamany nos? - syknęła przez zaciśnięte zęby.

-Ty suko! - krzyknął, chwytając dziewczynę za gardło. Już miałem się rzucić na chłopaka, ale dziewczyna mnie zatrzymała, a chwilę później zadała cios tak mocny, że twarz Owena odleciała w bok, przez co chłopak upadł na podłogę, a Lee usiadła na nim okrakiem, okładając jego zakrwawioną twarz następnymi ciosami.

-Dobra, dość tego - szepnąłem, podchodząc do dziewczyny. Nie przestawała ranić chłopaka, była jakby w transie.

-Lee - szepnąłem, próbując ją odciągnąć. - Lee, zostaw go, już starczy mu!

-Masz szczęście, że mnie odciąga, bo bym ci zęby powybijała!

-Owen, weź ty już stąd wypierdalaj, bo tylko psujesz atmosferę - stwierdził Rick, podnosząc mężczyznę.

Spojrzałem na zakrwawione knykcie dziewczyny.

-Chodź, Lee, Rick, gdzie masz apteczkę ?

-W łazience, nad umywalką jest. A coś się stało?

-Knykcie Lee popękały.

Wszedłem do wskazanego pomieszczenia.

-Usiądź tutaj - wskazałem na toaletę.

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz