47.

456 70 61
                                    

                           
2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ

Crystal

Nic się nie dzieje. Nic się nie dzieje. Jest zajęty. Dużo pracy. Jest zmęczony, bądź bardziej wyrozumiała.

– Gówno prawda, coś się stało – prycham, patrząc w lustro. Zaciskam dłonie na umywalce i biorę kilka głębszych wdechów, żeby się uspokoić. Jeszcze raz czytam wiadomość, którą Ross wysłał mi piętnaście minut temu: przepraszam, pogadamy jutro. Dobranoc.

Tym razem już ogarnia mnie złość, którą próbuję ukryć, rosnący od dwóch tygodni niepokój. Bez względu na to, jak intensywne dni miewał, zawsze znajdował czas, żeby zadzwonić, a nagła zmiana, która zaszła w naszej relacji jest nie do ukrycia. Nagle z długich rozmów, które prowadziliśmy dzień w dzień, zostały krótkie pogawędki przed snem, w których to ja więcej mówiłam niż on. Jasne, nawet po samym głosie słyszałam, że jest zmęczony, nie przełączaliśmy się na wideorozmowy, szybko zasypiał. Wydawał się być przygaszony.

Spoglądam na pierścionek na palcu i jeszcze raz nakazuję sobie spokój. Obiecał, ale...

Jego nagłe odsunięcie jest niemożliwe do niezauważenia. Przyzwyczaił mnie do zasypiania z uśmiechem na ustach i długich rozmów. A czasem to właśnie przez niego nie mogłam zasnąć, bo samą rozmową rozpalał moje zmysły i z każdym dniem coraz bardziej odczuwałam bolesną tęsknotę, przeklinając się za to, że nie potrafiłam zdobyć się, aby zostać z nim wtedy, kiedy mnie o to prosił.

Po jego szalonych oświadczynach i moim żenującym występie na scenie, zapewnił mnie, że nie są to jeszcze właściwe oświadczyny, a obietnica, jakby bał się, że po opadnięciu emocji, ja rozpłynę się jak kamfora i tyle zostanie z naszych planów. Nie miałam zamiaru się wycofać. Jak nigdy, doskonale wiedziałam czego chcę. Nadal wiem. Nie ma we mnie większego pragnienia, niż ponownie znaleźć się w jego ramionach. Miałam plan powiedzieć mu na koncercie, że jestem gotowa na ten krok.

Wracam cicho do pokoju i siadam na łóżku. Czekałam na jego telefon cały dzień, po to, żeby o pierwszej w nocy dostać nijakiego sms’a, na odwal się. Na szafce nocnej stoi kubek z nieruszoną gorącą czekoladą, która przez ostatnie zimowe tygodnie była nieodłączną częścią wieczornych rozmów.

Biorę telefon i wystukuję wiadomość: co się dzieje, Ross?

Nie otrzymuję odpowiedzi.

Nie otrzymuję jej również rano, ani w południe. Nie odbiera moich telefonów, a strach coraz bardziej przejmuje nade mną kontrolę. Wnika w każdy por skóry, rozprzestrzenia się w krwiobiegu, widzę go w swoich oczach, czuję jego zapach...

– Crystal, wróć do mnie. – Słyszę łagodny głos Diany. Z trudem odrywam wzrok od pierścionka na swoim palcu i przenoszę spojrzenie na terapeutkę. – Co się dzieje?

Parskam nerwowym śmiechem. Przeczesuje palcami włosy.

– To samo pytanie zadałam wczoraj Rossowi. Nie odpowiedział do teraz. – Rozcieram zmarznięte dłonie. Mój niepokój czuć w całym gabinecie. Zawisł w powietrzu niczym groźna, burzowa chmura zapowiadająca ulewny deszcz i potężne grzmoty.

– Gdy się widziałyśmy trzy tygodnie temu było wszystko w porządku. Coś się zmieniło?

– Widocznie tak – mruczę, czując coraz większą potrzebę wyjścia na świeże powietrze. – Nagle.

Nasze spojrzenia się spotykają. Diana pozostaje spokojna, ale przecież jest terapeutką. Musi zachować dystans i trzeźwość umysły, w porównaniu do mnie.

Taniec duszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz