41.

466 75 40
                                    

Crystal

Wdech i wydech. Bardzo powoli wciągam powietrze nosem i wypuszczam ustami. Uchodzi ze mnie nadmiar napięcia, mięśnie się rozluźniają.

Z moich barków spada ogromny ciężar. Czuję się, jakby ostatnie łańcuchy, które mnie krępowały rozpadły się. Mam wrażenie, jakby w moich żyłach na nowo krążyła krew. Już nie jest zastygła, pełna gród. Jest gorącą, ze swobodnym przepływem. Oddech nie jest niczym nieskrępowany. Wydaję mi się, że czuję wszystkie otaczające mnie zapachy, kolory są jakby intensywniejsze, bardziej żywe.

Opieram się o fotel i zamykam oczy.

– Czy oni właśnie...?

– Tak. Wybaczyli ci, Crystal – mówi Diana. – I przeprosili.

Otwieram oczy i patrzę na kobietę. Uśmiecha się szeroko, w tak w zaraźliwy sposób, że nie mogę powstrzymać warg przed rozciągnięciem, aż bolą mnie policzki. Czuję mrowienie w całym swoim ciele. Chciałabym skakać. Tańczyć. Wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo jestem w tej chwili szczęśliwa.

Ale jeszcze się powstrzymuję. Mój wzrok spotyka się ze spojrzeniem terapeutki, której twarz jaśnieje jak u anioła.

– Czy mogę panią...?

Diana śmieje się, wstaje z fotela i rozkłada ramiona. Przytulam ją, choć to nieprofesjonalne, ale jestem pełna wdzięczności i nie potrafię tego wyrazić słowami. Nigdy nie odczułam, że jestem dla niej tylko pracą, bo tą wykonuje z taką pasją, że roztacza wokół siebie aurę spokoju i rozluźnienia. Jej gabinet jest utrzymany w ciepłych barwach, z odtwarzacza gra cicho spokojna muzyka, dużo tu kwiatów i obrazów. To pierwsza terapeutka do której przychodziłam bez najmniejszych oporów i czekałam na każdą wizytę.

– Mówiłam ci, że czas często działa na korzyść, Crystal. Emocje muszą opaść, aby można było spojrzeć na wszystko z innej perspektywy.  Są kwestie, w których pozostaje strzepnąć z butów pył i iść dalej, nie masz wpływu na cudze uczucia. Liczą się chęci.

Z powrotem siadamy na swoich miejscach i wiem, że jej słowa nie dotyczą tylko kwestii rozmowy z rodzicami Gianny, ale również Rossa. Od tego zaczęłyśmy dzisiejszą sesję.

Przed rozmową z państwem Morgan bardzo się stresowałam  Spodziewałam się chłodu, ostrych słów, obwiniania mnie, ale nic takiego się nie wydarzyło – choć gdyby jednak, miałam to potraktować jako właśnie to symboliczne strzepnięcie pyłu z butów. Liczyłaby się wtedy próba, której się podjęłam. Diana zmieniła wiele punktów mojego patrzenia, ale Ross wcześniej zrobił jej dobrą podstawę.

Miałam szczęście. Możliwe że za sprawą dzienników Gianny, które jej rodzice znaleźli, gdy doszli do wniosku, że pora uprzątnąć jej pokój.  Oprócz dziennika, natrafili również na moje zdjęcia z wydrapanymi oczami, sylwetką przekreśloną na czerwono, albo całkowicie zamazaną. Wpisy pełne nienawiści odnośnie mnie. Opisy sytuacji, w których mnie dręczyła i była bardzo zadowolona z efektów, jakie osiągała.

Gdy tego słuchałam, nie czułam złości. W zasadzie po raz pierwszy w życiu zrobiło mi się jej żal.

Jej rodzice z ciężkim sercem przyznali, że nie byłam jej pierwszą ofiarą, ponieważ w liceum Gianna została wyrzucona za gnębienie innej koleżanki, którą uważała za swoją konkurencję.

Cierpieli.

W końcu była to ich córka, ale również mnie przeprosili, że musiałam to znosić. Przyznali, że poświęcali jej za mało czasu, zbyt skupieni na pracy, jednocześnie zbyt wiele wymagając. Mieli ją za ideał i nie potrafili dostrzec, że gdzieś popełnili błąd.

Taniec duszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz