Rozdział szesnasty

2.6K 178 38
                                    

#inanotherlifeAK

Gdy po raz pierwszy usłyszałam to słowo – m i ł o ś ć – niezwykle łatwo przyszło mi połączyć je z Tobą.

Lavender

Rzuciłam ostatnie pudło na podłogę w salonie. Chmura kurzu rozniosła się po panelach i wystrzeliła ku górze, a ja po raz kolejny (dokładniej piąty) zostałam przygwożdżona srogim spojrzeniem pani Fisher.

            Prawdopodobnie nie podobało jej się to, że zamiast uprzątnąć stare rzeczy i raz na zawsze pozbyć się pudeł z piwnicy, przyniosłam ich część tutaj, praktycznie pod jej nogi.

            – Zechcesz mi wreszcie wytłumaczyć, co robisz? – zapytała swoim przeraźliwie spokojnym głosem.

            – Niektóre z tych rzeczy to nośniki wspomnień. Nie miałam serca się ich pozbyć – wytłumaczyłam z radosnym wzruszeniem ramion. – Więc teraz przejrzymy je razem, dobrze?

            Spędziliśmy u pani Fisher już cały tydzień, a ja wciąż niewiele wiedziałam o tej kobiecie. Chyba zaczynałam tęsknić za rodzinnym ciepłem i bliskością, więc chwytałam się czego popadnie, by choć na moment zostać otoczoną przez to swojskie uczucie.

Poza tym drobiazgi w tych pudłach wydawały się bardzo cenne – nie pod względem materialnym, a sentymentalnym, co w mojej opinii uchodziło za o wiele ważniejsze.

– A potem je wyrzucisz – zaznaczyła.

Choć wolałabym targać ze sobą te rzeczy na drugi koniec świata niż je wyrzucić, pokiwałam głową na zgodę. Trzymałam się nadziei, że gdy pani Fisher da mi się porwać w tę podróż po wspomnieniach, to zmieni zdanie i już nie będzie chciała się ich pozbywać.

– No więc zaczynamy? – podjęłam.

– Skoro musimy. – Markotne westchnienie opuściło jej usta. Wyglądała na bardzo niechętną, a mimo to odłożyła gazetę na bok, zdjęła okulary i poświęciła mi całą swoją uwagę.

Usiadłam po turecku na wzorzystym dywanie i z uśmiechem przylepionym do twarzy zabrałam się za pierwsze pudło pełne notatników, pocztówek, listów i uschniętych kwiatów. Na tym wszystkim osiadła się gruba warstwa kurzu, a w rogach kartonu wisiały pajęczyny, ale niezrażona wcisnęłam tam dłoń i wyciągnęłam pierwszy przedmiot, który okazał się dziennikiem.

Zajrzałam na pierwszą stronę.

– Marianne. – Obróciłam to imię na języku tak ostrożnie, jakbym smakowała go po raz pierwszy. – To pani?

Staruszka skinęła głową.

– Marianne – powtórzyłam z namysłem. – Ładnie. Nawet bardzo.

– Tak, moja mama rzeczywiście miała wybitny gust.

– Wie pani, że tak ma na imię bohaterka jednej z moich ulubionych książek? To musi być przeznaczenie...

– Lub zbieg okoliczności – wtrąciła sucho. – Przyspiesz z tym swoim podróżowaniem. Nie mamy całego popołudnia.

– No dobrze, więc... To pamiętnik. Na pewno nie ma pani nic przeciwko temu, bym to czytała?

– A gdybym miała, to czy w ogóle by cię to powstrzymało?

– Oczywiście! – wypaliłam.

Pani Fisher wygięła brew, a ja w końcu ugięłam się pod jej sugestywnym spojrzeniem.

            – No dobra. Nie powstrzymałoby mnie to. Jestem troszkę ciekawska...

            – Do rzeczy – znów mnie pospieszyła.

In Another Life | 16  | ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz