Gdy wchodzę do domu, Cassie właśnie wychodzi z łazienki. Na jej twarzy maluje się zaskoczenie moim widokiem. Szybko obrzuca mnie wzrokiem, który na chwilę zatrzymuje się na spodniach Rossa. Jeśli jednak rozpoznaje jego ubrania, to w porównaniu do swojego męża, nie daje tego po sobie poznać. Po szybkiej analizie, uśmiecha się ciepło.
– Miło cię widzieć. Też wstajesz tak wcześnie?
– W sumie...
Powinnam jej powiedzieć, że po prostu obudziłam się, bo poczułam, że jestem w łóżku sama? Właściwie słyszałam jeszcze, jak Ross zamykał drzwi domku. Nagle zrobiło się zbyt pusto i cicho, abym mogła siedzieć i czekać, aż będzie miał przerwę i po mnie przyjedzie. Chciałam jak najszybciej upewnić się, że ostatnie dni to nie sen i gdy się obudzę, moje życie nie będzie nadal koszmarem.
Sukienka wciąż była mokra, a potrzeba zobaczenia Rossa okazała się silniejsza niż przejmowanie się, że pojawię się na ranczu w męskich ubraniach. Ale nie przyszło mi do głowy, że mogliby je rozpoznać, choć Ross wydaje się być bardzo blisko z Cassie i Blake’em.
Kiedy we trójkę grali na pianinie, zastanawiałam się nawet, czy nie są ze sobą spokrewnieni. Rozczula mnie również jego relacja z Melody. Nigdy nie odmówi jej niczego, a bawi się z nią tak długo, jak mała sobie tego życzy. Słuchałam go, gdy śpiewał jej do snu, i uśmiech sam cisnął mi się na usta. Przypomniałam sobie wieczór, kiedy po raz pierwszy usłyszałam jego głos na żywo – chociaż wtedy przez telefon. Kołysanka, którą mi śpiewał, była zupełnie inna niż jego piosenki z płyt – spokojna i kojąca. Wiedząc, że powstała specjalnie dla Mel, nie mogłam powstrzymać łez. Przez chwilę poczułam się, jakbym znów była małą dziewczynką, której gaszono światło w pokoju, mimo że mówiła, że boi się ciemności. Wtedy sama sobie śpiewałam, próbując odgonić strachy. Nie miałam nawet żadnego pluszaka, do którego mogłabym się przytulić. Bałam się wyjść z pokoju, nie tylko ze względu na ciemność, ale również z obawy przed gniewem matki na mój ponowny widok. Nie lubiłam, kiedy była zła, i zrobiłabym wszystko, aby się na mnie nie gniewała.
Gdy Ross śpiewał, stałam się znowu tamtą małą Crystal, tylko że w końcu ukołysaną do snu.
– To dobry facet. Zaraz po moim mężu, najlepszy, jakiego poznałam – dociera nagle do mnie głos Cassie. Odwracam się od okna w jej stronę, czując się, jakbym wróciła z innego wymiaru.
– Przepraszam, zamyśliłam się i...
– Tak, zauważyłam, że często ci się to zdarza, ale Ross już sobie poszedł. Cieszę się, że do mnie wróciłaś – Cassie zerka mi przez ramię. Ross właśnie znika w stajni.
– To aż tak widać? – parskam, zażenowana.
– Wystarczyło, że spojrzałaś w okno i przepadłaś, zapominając o moim pytaniu – śmieje się. – Ale wiesz, co ci powiem? – Podchodzi do mnie, obejmuje mnie i ponownie zwraca w stronę okna. Ross właśnie wyprowadza kolejne konie na pastwisko. – Dzisiaj rano, po raz pierwszy od bardzo, bardzo długiego czasu, słyszałam, jak się śmiał. Tak z serca. I to z moim mężem, a Blake niektóre swoje strony zostawia dla wybrańców. Dlatego lubiłam, kiedy Ross w końcu do nas wpadał. Zawsze na krótko, góra tydzień, raz na pół roku, bo nie przepada za miasteczkiem, ale to były najfajniejsze dni. Mnóstwo śmiechu, bo ten facet nie potrafił być poważny. I znowu go takim widzę, Crystal – Cassie patrzy mi w oczy, jakby chciała przekazać coś bardzo ważnego. – A długo już go takiego nie widziałam. Jasne, sypał żartami, przekomarzał się, ale ten śmiech nie dosięgał jego oczu. To było strasznie przykre, widząc że traci radość z tego, co robi, bo ma talent i wiele do powiedzenia. Ross potrafi rozbawić i jest bardzo towarzyski, złapaliśmy kontakt już przy pierwszym spotkaniu. Fani go uwielbiają. Niby ma wszystko, ale nie jest szczęśliwy.
CZYTASZ
Taniec dusz
RomanceBądźmy tańcem. Pełnym pomyłek i niedoskonałości, błędów, potknięć i rozpoczynania jeszcze raz. -♡-♡-♡- Crystal po tragicznych wydarzeniach, które odcisnęły piętno na jej życiu, nie widzi dla siebie przyszłości, którą straciła wraz z możliwością tań...