Zmiana kierunku

440 6 0
                                    

-Co-o?-zapytałam z nieukrywanym strachem w głosie

-Dowiesz się z czasem.-odparł. Jego kąciki ust lekko się uniósły

Przełknęłam ślinę. Poczułam gulę w gardle.

-No to o ile sie ścigamy?-zapytałam bruneta

-A ile możesz dać?-odpowiedział mi pytaniem

-Nie wiem. Pasuje ci 10 tysięcy? -zapytałam bruneta z zaciekawieniem czy go stać. Większość z którymi się ścigam przeważnie negocjuje, chociaż patrząc na jego auto musi mu nie brakować pieniędzy.

-Pasuje. To widzimy się na starcie.-odparł ruszając w stronę znajomych

-Powodzenia.-wymamrotałam pod nosem

O co mu mogło chodzić z tym życiem? Cały czas zadawałam sobie w głowie te jedno pytanie na które nie dostałam odpowiedzi.

Dotarłam już do swojego auta gdzie czekali dalej na mnie Daria i Kuba.

-Dziewczyno czy ty zwariowałaś!?-wydarla się na mnie Daria

-O co ci chodzi poszłam zapytać o stawkę.-opowiedzialam

-Chodzi jej o to że to jest niebezpieczny typ. Dowiedzieliśmy się kilku rzeczy na jego temat. -opowiedział mi Kuba też z nieukrywanym wyrzutem

-Jakich rzeczy się dowiedzieliście? -zapytałam zaciekawiona

Nie zdążyli mi odpowiedzieć bo już dobiegł do moich uszu gwizd oznaczający żeby pierwsi zawodnicy ruszyli na start.

-Powodzenia kochana-odparla Daria że zmartwieniem

-Powodzenia Laura.-odparł Kuba też równie zmartwiony

-Dzięki kochani.- opowiedzialam i wsiadłam do auta

Gdy już podjeżdżałam pod wyznaczoną linię zauważyłam że auto Marche stoi już gotowe do startu. Stanęłam obok równie gotowa. Popatrzyłam tylko na niego i poprawiłam sobie szminke. On prychnął rozbawiony.

-Co cie tak cieszy?- zapytałam zażenowana

-To że jesteś tak pewna siebie i myślisz że ze mną wygrasz. Ale to dobrze bo inni moi rywale przeważnie prawie płaczą ze strachu, ale ty jesteś inna , intryguje mnie to.-odparł z kpiarskim uśmieszkiem

-Cóż ja nie jestem taka jak inni. -odparłam z wymalowanym uśmiechem na twarzy

Ciągle na mnie patrzył , czułam się bardzo niezręcznie. Nie odwracam głowy w jego stronę aby nie spotkać znowu jego oczu. Czekałam tylko na start.

Minęła minuta i już długowłosa dziewczyna ubrana w bardzo krótką sukienkę odkrywająca dla niej bardzo dużo wyszła na środek pomiędzy nasze auta a w ręku trzymała zieloną flagę. I zaczęło się odliczanie. 3...2...1... START.

Jechałam pewna siebie na luzie zmieniałam biegi, bo mój rywal był w tyle. Zastanawiałam się czy naprawdę chce przegrać i robi to specjalnie czy coś się dzieje z jego autem.

Skończyłam wyścig pierwsza na mecie. Każdy zaczął gwizdać i robić mi miejsce. Co się właśnie wydarzyło czy ja wygrałam ze słynnym Marche Russim?

Wysiadłam z auta i odrazu każdy do mnie podbiegł a przedewszystkim kogo zobaczyłam była to Daria i Kuba. Podeszłam do nich.

-Mówiłam że wygram.-powiedziałam do nich cała rozweselona , nagle wszystkie nerwy odemnie odeszły. I po co ja się tak stresowałam? Przecież zawsze wygrywam, to już tradycja.

-Wiemm kochana cały czas w ciebie wierzyłam.-odpowiedziała Daria , i podeszła do mnie i mnie przytuliła.

-Gratulacje, wiedziałem że zawsze wygrasz!-odparł Kuba rozweselony i mnie przytulił .

-No proszę wygrałaś ze słynnym Marche Russim. Wielkie brawa, tego chyba jeszcze nikt nie dokonał.-odparł mężczyzna z udawanym rozbawieniem.

Kim on jest? Pierwszy raz go widzę na wyścigach. Ubrany był w dresy tak jak prawie każdy, miał tatuaże na rękach i miał krotkie włosy. Wyglądał jak jeden z kolegów Marche.

-Czy my się znamy?- zapytałam z nieukrywanym ździwieniem

- Nie, ale chciałbym ci pogratulować to czego dokonałaś nie zdążyło się jeszcze nikomu.-odparł

-Aha-odburknęłam

-Jak się nazywasz?-zapytałam

-Lorenzo Verdi, a ty jesteś Laura tak?-zapytał oczekując na potwierdzenie

-Tak.. z kąd wiesz jak mam na imię?-zapytałam nieco zdenerwowana

-Każdy tu wie jak masz na imię, jesteś na tych terenach bardzo popularna.-odpowiedział Lorenzo

Ciekawe czego on odemnie oczekuje, nie powiem miło z jego strony że mi pogratulował i wogole ale jest jakiś dziwny.

-Zostaw ją Lorenzo.-odparł Marche lodowatym głosem nieznoszącym sprzeciwu.

-Spokojnie Marche rozmawiałem z nią tylko, chciałem się dowiedzieć jak to się stało że cię pokonała.-odparł z kpiarskim uśmieszkiem Lorenzo

-Nie powinno cie to interesować, zajmij się swoimi sprawami Lorezno- odparł Marche surowym głosem

-Właśnie się zajmuje..-odparł Lorezno coraz bardziej się denerwując

-Ale dobrze nie będę wam przeszkadzać. Wrócimy jeszcze do tej rozmowy, prawda Laura?-odparł Lorezno zerkając na mnie

-Raczej tak- odpowiedziałam niepewnie

Ten dzień to jakiś jeden wielki żart. Najpierw Marche Russi a teraz dziwny Lorenzo Verdi. Skierowałam wzrok teraz w stronę Marche. Cały czas tu stał kiedy ja przetwarzalam sobie w głowie co tu się właściwie dzieje, myślałam że już sobie poszedł.

-Umiem się sama obronić.-odparłam pewnym siebie i zdecydowanym głosem

-Nie zaprzeczam, lecz Lorenzo by ci tak łatwo nie odpuścił. -odpowiedział brunet łagodnym głosem

-I tak dałabym radę.-odparłam i poszłam w stronę swojego auta.

Ten cały Marche nie jest taki zły nie rozumiem czemu każdy się go tak boi. Dziwi mnie to dlaczego wtrącił się do mojej rozmowy z Lorenzo , tak wiem był bardzo dziwny ale nic takiego nie robił tylko rozmawialiśmy.

Gdy podchodziłam już do auta gdzie miałam spotkać się z Darią i Kubą coś zaczęło szurać. Pewnie jestem przewrażliwiona i to tylko wiatr. Odwróciłam się a tam stał Lorenzo.

-Naprawde mi zaimponowałaś, i nie chciałbym żebyś tak szybko uciekła.-oparł Lorenzo z uśmiechem wymalowanym na twarzy

Zaczął do mnie podchodzić coś trzymał w dłoni. Czy to była broń... tak on ewidentnie trzymał w ręce broń.

-Czego chcesz? Spokojnie przecież możemy się jakoś dogadać. -zaczełam zestresowana

-Teraz się tego nie dowiesz.-odpowiedział z chytrze rozciągniętym uśmiechem

Poczułam broń przy skroni. Nie to się nie dzieje naprawdę...

Spojrzałam mu prosto w oczy , czując mieszankę strachu i determinacij, a w tle rozległ się odgłos pulsującego serca, przypominający o nieuchronnie zbliżającym się momencie decyzji którą podejmie Lorenzo...

Devil's Love In FlamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz