ZABAWKĘ KTÓRĄ UPOLOWAŁAM

473 33 22
                                    

Nie Lilith! Nie! Pamiętaj głębokie wdechy. Po kilkunastu wdechach uspokoiłam się. Teraz za pomocą magi zablokowałam część zwaną emocjami.

-Słuchaj mnie bo nie będę się poważać.- Powiedziałam chłodno. -Nic ci nie powiem bo to moja sprawa co działo się w moim rodzinnym domu. Chodź możesz pewnie się domyślać. Nie umiem tego powiedzieć więc pokażę. Wstałam na równe nogi i podwinęłam bluzę z tyłu. Na moich plecach widniała ogromną blizna której nabawiłam się przez matkę. Dostałam w tedy jedynkę i spóźniłam się.

Z tak błachego powodu mam teraz bliznę na pół pleców.

-Stare dzieje. Jedna blizna więcej lub mniej. Nie robi to różnicy.- Powiedziałam chłodno.

Odwruciłam się, przodem do niego. Vincent siedział jak wryty. Ma jego tważy była złość, smutek i wsułczucię. Nie chciałam by Vincent się tak czuł. Podeszłam do niego I przytuliłam go w matczyny sposób. Użyłam też troszkę magi, by jego złe emocję zniknęły. Po chwili byłam pewna że Vincent odczuwał spokój.

Puściłam go i poprostu wyszłam. Miałam zamiar teraz troszkę poćwiczyć bo mi się mudziło. Na siłowni poćwiczyłam box, Tekwondo, gimnastykę. Pod koniec okazało się że jest 1:11 w nocy. Wyszłam z siłowni I zgasiłem światło. Poszłam do kuchni po zimną wodę bo byłam spragniona chłodnej wody. Gdy wypiłam całą butelkę poszłam się umyć I do spania. Przez moją bójkę w szkole zostaję przez tydzień w domu. Vincent chyba nie  rozumie że to dla mnie nagroda a nie kara?

Położyłam się do łóżka ale naprawdę nie chciało mi się spać. Leżałam tak chyba z 2 godziny? Nie wiem w każdym razie zbliżała się 3:33. Widziałam że mają pianino w bibliotece. Mam nadzieję że nikogo nie obudzę. Ubrałam się w czerwoną bluzę I zwykłe jeansowe (czyt: Dżinsowe) spodnie. Włosy rozczesałam i poszłam do biblioteki.

Otworzyłam klepę pianina i Przejechałam palcami po klawiszach. Usiadłam przy nim I wybrałam co mam zagrać.

Ps umiem to zagrać na pianinie :) od aut.

Gdy skończyłam grać że pójdę się przejść po lesie. Poszłam do kuchni by napić się herbaty bo nie gustuję w kawach. Gdy wypiłam całą zawartość wyszłam i poszłam do lasu. Lubię mrocznę klimaty dlatego też chodzę w nocy na spacery a nie w dzień, no chyba że pada albo jest burza to wtedy mogę wyjść w dzień.

Poprostu nie lubię słońca, ani tak zwanej "ładnej pogody" bo dla mnie jest okropna. Gdy tak szłam, nagle zadzwonił mi telefon. 

-Czego?- Zapytałam z mostu.

-Gdzie jesteś?!- Krzykną Tony.

Aż musiałam odsunęłam telefon od ucha.

-W lesie. Na spacerku. A co?- Powiedziałam spokojnie.

Nagle poczułam ciarki na karku. Szybko przechyliłam głowę na bok. Przed moim uchem poleciał pocisk.

-Ej! Co się dzieje?! Usłyszałem świst!? Wszystko dobrze!?- Zaczą panikować.

-Poczekaj...- Warknęłam.

(Time skip. W domku!)

Nie wiem co mnie podkusiło ale chciałam pochwalić się, moją nową zdobyczą. Ciągnęłam za rękę, nieprzytomnego typa który chciał do mnie strzelić. Gdy przekroczyłam prug salonu gdzie był Vincent, żuciłam typka przed niego.

-Lil. Gdzie ty byłaś. I kto to?- Zapytał.

Jakbym miała ogon i była bym psem to machał by mi jak szalony.

-Moja nowa zdobycz. Chciała mnie zabić. I spokojnie żyje jeszcze.- Powiedziałam dumna z siebie.

Nagle do salonu wszedł Dylan.  Podszedł do mnie I poklepał mnie po głowie.

-No no. Gratki młoda.- Powiedział zerkając na mężczyznę. -Zachowujesz się jak kocur który cieszy się że upolował nową zdobycz i pokazuję ją reszcie. Udeżyłaś się w głowę?- Zapytał.

Pokręciłam głową.

-Po prostu, cieszę się że mam nową zabawkę. A teraz idę się nią pobawić. Pa pa.- Odpowiedziałam machając ręką.

Gdy chciałam łapać moją nową zabaweczkę, poczułam jak Tony złapał mnie w tali i podniusł.

-Ej!!! TO MOJA ZABAWKA! UPOLUJ SOBIE INNĄ!- Krzyknęłam widząc jak Dylan gdzieś go zabiera.

-Lil, nie zachowuj się jak dziecko.- Mrukną Vincent.

-ALE TO MOJA ZABAWKA! NIECH DYLAN SOBIĘ SAM INNĄ UPOLUJĘ!- Krzyknęłam.

Vincent spojrzał na mnie ździwiony. Nagle do salonu wszedł Will.

-Will dzwoń po lekarza. Lil chyba udeżyła się w głowę.- Powiedział Vincent patrząc na Will*a.

Will spojrzał na mnie rozbawiony ale jednocześnie ździwiony.

-Williamie. Ja nie żartuję. Dzwoń po lekarza.- Warkną Vincent.

Will już teraz zmartwiony zadzwonił  po lekarza. Teraz do salonu wszedł Shane.

Zaczęłam się wyrywać. A z oczy poleciały mi łzy. Tony mnie puścił a ja odrazu pobiegłam do Shane*a. Przytuliłam go chowając głowę w jego torsie. Nadal płacząc. Shane przytulił mnie.

-A tej co?- Zapytał się Shane.

Tony opowiedział całą tą sytuację. Pomijając to że Dylan zabrał mi zabawkę.

-Dylan zabrał mi zabawkę którą upolowałam...- Poskarżyłam się.

Rodzina Monet (Siostry czy wrogowie) Korekta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz