- Nie musisz tego oglądać, sama sobie poradzę. W najgorszym wypadku utopię się we własnych rzygach. - jęknęłam i oparłam głowę o muszlę. Było mi w tej chwili wszystko jedno.
- Zawsze masz takie gadanie po alkoholu? - zapytał, unosząc brew, a ja nie zdążyłam nawet otworzyć ust, mama była szybsza.
- Zawsze. - odpowiedziała za mnie i postawiła obok mnie szklankę wody z musującym wewnątrz proszkiem. Złapałam ją momentalnie w swoje rostrzęsione dłonie i wypiłam za jednym łykiem. - Jakim cudem ty pozostałeś przy niej trzeźwy? - zapytała zdumiona, uśmiechając się.
- Nie byłem z nią na imprezie.
- I z własnej woli wstałeś w środku nocy żeby odwieźć ją do...
- Mamoo! - napomniałam ją zbyt agresywnie i to spowodowało kolejną falę wymiotów. Mama zmoczyła ręcznik i podała mi go, kiedy skończyłam, a Neymar nadal podtrzymywał moje włosy.
- Pamiętam te moje imprezy, kiedy byłam w waszym wieku... - uśmiechnęła się na samo wspomnienie i skrzyżowała ręce na piersi. - Moja mama dostawała zawału, kiedy znikałam bez uprzedzenia na całą noc, szczególnie jak zostawiałam z nią małego Leo. - zachichotała, a ja wyszczerzyłam zęby. Uwielbiałam w niej to, że była taka wyluzowana i można było jej o wszystkim powiedzieć bez żadnej krempacji. Neymar za to wpatrywał się w nią z lekkim zdumieniem. - Gdzie to byłaś, kotku?
- Na parapetówce u Marca. - wytarałam twarz w ręcznik.
- Myślałem, że parapetówki obchodzi się w domu. - powiedział Neymar, a ja wywróciłam oczami.
- Stereotypy, wszędzie stereotypy... - wyprostowałam nogi i wyłożyłam się na zimnych kafelkach. - Zostawcie mnie tu, nie mam siły się stąd ruszać. - Włożyłam dywanik pod głowę i ziewnęłam przeciągle. - Chcę spać.
Przymknęłam oczy i w momencie zaczęłam odpływać. Jednak błoga chwila nie trwała długo, bo ciepłe dłonie Neymara uniosły mnie i postawiły do pionu.
- Chodź, to tylko kawałek. - zaśmiał się i przełożył sobie moje ramię przez szyję. Opierając się na nim całym ciężarem swojego ciała, ruszyłam ku schodom. Nie wiem jakim cudem jeszcze przebierałam nogami, ale kiedy padłam na swoje mięciutkie łóżko, cała szalona noc poszła w zapomnienie.
- Posiedź ze mną na chwilę. - pociągnęłam go za dłoń i wylądował na łóżku tuż obok mnie. Ułożyliśmy się wygodniej na poduszkach, oparłam swoją głowę o jego ramię i odetchnęłam głęboko.
- Ładne masz perfumy. - powiedziałam, a on parsknął śmiechem.
- Dzięki.
- Dziwnym jesteś człowiekiem. - westchnęłam, czując jak powoli opadam już z sił. Przymknęłam powieki i pozwoliłam moim oczom odpocząć.
- Ee...dzięki? - powtórzył.
- Masz te swoje humorki, raz jesteś spokojny, potem nagle wpadasz w gniew i wyglądasz jakbyś chciał wszystkim pourywać głowy, a na końcu jeszcze się śmiejesz... A mówią, że to kobiety są zmienne...Leżeliśmy od jakiegoś czasu i nie umiem powiedzieć co właściwie mną kierowało, ale w pewnym momencie po prostu pochyliłam się nad nim i ni stąd ni zowąd pocałowałam go. - Ciekawe co powiesz na to? - otworzyłam oczy i ujrzałam zaskoczenie w jego ciemnych tęczówkach. Ujął moją twarz w swoje dłonie i kciukiem prawej ręki przejechał po moich wargach. Następnie założył mój kosmyk włosów za ucho i pocałował mnie, na początku powoli i spokojnie, a później coraz zachłanniej. W następnej chwili, leżałam na materacu, a on pochylał się tuż nade mną. Czułam go, czułam jego niesamowity zapach - zapach perfum, mięty i gum do żucia, który pobudził wszystkie moje zmysły. Wsunęłam moje dłonie pod jego luźną koszulkę i przejechałam nią po idealnie wyrzeźbionym torsie. Już miałam zdjąć ją całkowicie, kiedy gdzieś daleko, jakby za jakąś osłoną, usłyszałam głośne łomotanie.
Otworzyłam oczy i momentalnie skojarzyłam kilka faktów. Byłam wczoraj, a raczej dzisiaj, na imprezie. Mam kaca bo umieram z pragnienia i bół czaszki rozrywa mi głowę od środka. Jestem w swoim pokoju, bo poznaję ten sufit, nie wiem tylko jak się w nim znalazłam. Jest jeszcze jedna kwestia... Obróciłam się na bok i wrzasnęłam, sprawiając, że brunet leżący obok mnie podniósł się wystraszony.
- Co ty tu robisz??!! - zeskoczyłam z łóżka i krzyknęłam w jego kierunku, wymachując nożyczkami zdjętymi z szafki nocnej.
- Przyniosłem Cię tu i chciałaś żebym został... - tłumaczył się, ale szybko mu przerwałam, mierząc go gniewnie.
- Niemożliwe. Gdzie ja właściwie byłam i skąd się tu wziąłeś? Przecież byłam tylko ja i Marc... - rozmyślałam gorączkowo.
- Kurcze, na serio nic nie pamiętasz? - zmrużył brwi.
- A co mam pamięt... Och! Chcesz mi powiedzieć, że... Że my... - zmieszana bałam się dokończyć. Ogarnęła mnie panika i przerażenie.
- O Boże, nie! - wybałuszył oczy, ale ja byłam nieugięta. Potrzebowałam pewności po tym, co mi się przyśniło.
- Przysięgnij na... Na coś na czym najbardziej Ci zależy! - nakazałam, wciąż mierząc w niego nożyczkami do paznokci, a on uniósł ręce w geście poddania.
- Przysięgam na mojego synka. - westchnął. - Czy mogłabyś już odłożyć te nożyczki? - zapytał, a ja spojrzałam na niego, na przedmiot w mojej dłoni, potem znowu na niego... I ostatecznie odłożyłam je na swoje miejsce, a on odetchnął z ulgą.
- Boziu, ale mnie wystraszyłeś. - podeszłam do okna i otworzyłam je na oścież, a świeże powietrze szybko wypełniło pomieszczenie.
- Ja Ciebie? To Ty obudziłaś mnie krzykiem, a potem wymachiwałaś w moim kierunku nożyczkami! - zaperzył się.
- A co twoim zdaniem niby miałam zrobić, jak otworzyłam oczy i zastałam w moim łóżku jakąś ciemną czuprynę, hę? Tak właściwie to czemu tu zostałeś? - skrzyżowałam ręce na piersi, czekając na wyjaśnienia.
- Usnęłaś w momencie jak koło Ciebie się położyłem. Chciałem wyjść, ale dziwnym trafem drzwi były zamknięte, a nie było w nich klucza.
- Mama... - wściekła zacisnęłam szczęki i ruszyłam ku drzwiom, które musiała zamknąć od tamtej strony. Wyrzuciłam wszystko z biurka w poszukiwaniu kluczyka, a kiedy wreszcie go znalazłam, rozległo się ponowne dobijanie.
- Livio Messi, jest już jedenasta, wstawaj natychmiast! - usłyszałam głos Inez i zamarłam.
- O kurwa. - wymsknęło mi się, aż wypuściłam klucz na podłogę i upadł z głośnym hukiem.
- Wiem, że tam jesteś! - zapukała, a ja odwróciłam się na pięcie i złapałam Neymara za koszulkę.
- Musisz się schować! - popchnęłam go w stronę mojej dużej, rozsuwanej szafy.
- Ej ej, ale po co?
- A co ona sobie pomyśli jak zobaczy nas tutaj razem z samego rana, w dodatku zamkniętych na klucz i mnie w tak okropnym stanie jak teraz? No ruszaj się! - wepchałam go do środka, i zanim zdążył zaprotestować, zasunęłam drzwiczki, zostawiając jedynie małą szparę, aby się nie udusił. Przejrzałam się w lustrze i stwierdzając, że i tak w dziesięć sekund nie zdziałam żadnego cudu, wpuściłam przyjaciółkę do środka.
CZYTASZ
Tempting
FanfictionLeżeliśmy na dachu jednego z budynków, wpatrując się w gwiazdy migoczące na ciemnym niebie. Delikatny, ciepły powiew muskał nasze twarze. To byłaby piękna, beztroska noc, gdyby z ust przyjaciółki nie wydostało się jedno pytanie. - Gdybyś miała możli...