25,5. Same gorzkie łzy

19.8K 828 589
                                    

Piosenka do rozdziału: Meet you at the Graveyard - Cleffy
/\/\/\ - tak oznaczę miejsce, gazie możecie ją
sobie włączyć, tylko puścicie na pętli, bo będziecie robić przerwy na wytarcie łez

***

Emocje kumulowały się we mnie do tego stopnia, że zaczęła pękać mi głowa.

- Czy możemy odłożyć to do jutra? - wymamrotałam. Tak bardzo chciałam, by móc w życiu wcisnąć przycisk pauzy, złapać chwilę oddechu, nabrać sił.

- Chodźmy spać - zgodził się chłopak.

Wyjął z komody luźną bluzkę oraz parę bokserek i mi je wręczył. Podziękowałam i odwróciłam się, żeby się przebrać.

- Myślę, że oboje musimy ochłonąć. Pójdę do pokoju gościnnego - oznajmiłam cicho, chociaż wcale nie chciałam być teraz sama.

- Przestań wymyślać - burknął i złapał mnie lekko za nadgarstek, a następnie pociągnął w stronę łóżka.

- Przepraszam, że cię w to wciągnęłam - westchnęłam, gdy oboje leżeliśmy już pod kołdrą. Między nami położyła się Margo, a moja dłoń odruchowo powędrowała do miękkiego, kojącego w dotyku futerka. Ta psina miała stuprocentową świadomość, ile dawała mi jej obecność.

- Jeśli chcesz przepraszać, to za to, że nie powiedziałaś mi o tym wcześniej.

- Nie wiem czy jest rozwiązanie tej sytuacji  - wyszeptałam, wątpiąc w to wszystko, co miało wydarzyć się później.

- Poradzimy sobie. Nie zostawię cię samej, obiecuję - przekręcił głowę w moją stronę i posłał mi spojrzenie pełne wsparcia.

- Dziękuję - poparłam się na łokciu, nachyliłam nad twarzą chłopaka i musnęłam ustami jego policzek.

- Jutro się tym zajmiemy - zapewnił mnie.

Odsunęłam się na drugą stronę łóżka. Nie chciałam przytłaczać chłopaka jeszcze bardziej, a nawet gdyby nie miało to znaczenia, to środek materaca zajmował pies. Nie przeszkodziło mi to w zaśnięciu, bo odleciałam błyskawicznie.

***

Obudziło mnie uczucie duszności. Zegarek na szafce nocnej pokazywał chwilę przed pierwszą. Musiałam zasnąć bardzo szybko, ale teraz obudziła mnie temperatura w pokoju.

- Rany jak gorąco - wymamrotałam. Ciepło emanowało spod kołdry i zrozumiałam, że jego źródłem jest ciało chłopaka. - Strasznie mnie grzejesz.

Światła z zewnątrz wpadały do pokoju i oświetlały nieznacznie profil Reynolds'a, przez co w oczy rzuciły mi się błyszczące kropelki potu na jego czole.

- Fane, dobrze się czujesz? - przyłożyłam wierzch dłoni do policzka chłopaka. Był nienaturalnie ciepły.

- Hmm? - mruknął przez sen.

- Jesteś cały rozpalony - stwierdziłam po dotknięciu wewnętrzną częścią dłoni jego czoła.

- Mhm - nie za bardzo kontaktował.

Wstałam i poszłam do łazienki, a następnie wróciłam z niej ze zmoczonym zimną wodą ręcznikiem. Położyłam go na czole chłopaka, ale momentalnie się nagrzał. Powtórzyłam tą czynność jeszcze dwa razy, aż dotarło do mnie, że nie ma to większego sensu. Nie, dopóki nie weźmie czegoś na zbicie gorączki.

Nieco wahając się, ruszyłam do sypialni Charlotte. Przyświecałam sobie latarką w telefonie. Nie chciałam palić świateł, by nie pobudzić domowników, chociaż i tak miałam to zaraz zrobić. Weszłam cicho do sypialni Charlotte i Nathana. Mężczyzna miał dyżur w szpitalu, więc obecna była tylko kobieta, ale i tak było mi niesamowicie głupio. Musiałam się cały czas upominać, ze chodzi o dobro Fane'a.

bladeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz