Rozdział 32

1K 86 66
                                    

– Jeśli jeszcze raz cię tu zobaczę, rozerwę cię na strzępy!

Zagotowało się w niej. Co za bezczelny typ. Jakim prawem pokazywał jej się na oczy po tym, co zrobił? Zaufała mu, przystała na wszystkie warunki, a on tylko pogorszył sytuację. Zostawił Destiny z tą tragedią, zostawił ich, a teraz pojawił się nieproszony w miejscu, do którego nigdy nie powinien być w stanie dotrzeć. W biały dzień. Tuż pod nosem łowcy.

Zamiast poradzić sobie z problemem, stworzyła nowe. Nieodwracalne. Wściekała się również na siebie.

– Przecież mamy umowę – przypomniał, w ogóle nieporuszony jej wybuchem. Stał beztrosko oparty o pień, jakby czekał na umówione spotkanie. – Zgodziłaś się dostarczać mi informacje w zamian za pomoc.

– I ty mu niby pomogłeś?!

Spojrzał w kierunku drzew, za którymi Chase przed chwilą zniknął. Des też się obejrzała, przestraszona, że zaraz po coś wróci. Przejmowała się przyłapaniem bardziej niż David. Albo po prostu gorzej maskowała swoje obawy.

Wyciągnął papierosa – jedyną widoczną oznakę stresu – i włożył go do ust. Nie sięgnął po zapalniczkę, mimo to bibułka zaczęła się tlić. Pośród wydmuchanego dymu sam trochę przypominał nadpaloną zapałkę, ubrany w ciężkie, czarne buty, wydłużający sylwetkę płaszcz i sweter, którego kołnierzem zakrywał bliznę. W komplecie z równie ciemnymi włosami jego twarz i dłonie wydawały się bledsze, choć już nie tak, by pomyliła go z kostuchą, jak to miało miejsce zeszłej nocy.

Pierwszy raz mogła mu się przyjrzeć w świetle dnia. Straciła resztki nadziei, że był tylko zjawą nasłaną przez ichor.

– Nie wyglądał na martwego. 

– Nie dzięki tobie – warknęła. Nie pozwoli Davidowi odwrócić kota ogonem. Nie obowiązywała jej żadna umowa, skoro nie wywiązał się z powierzonego zadania. – Wyszedłeś. 

– A dzięki komu? 

– Wyszedłeś – upierała się, bo na razie nie odkryła odpowiedzi na to pytanie, co właśnie mu uświadomiła. – Błagałam cię, żebyś coś zrobił...

– Zrobiłem. Obniżyłem temperaturę krwi tak, jak chciałaś. Skutkiem ubocznym tej zabawy jest spowolnienie akcji serca.

Zacisnęła ręce w pięści. Doprowadzał ją na skraj wytrzymania. Sądził, że łyknie każde wyjaśnienie, choć przecież też tam b y ł a. Nie zdążyła się jeszcze w pełni otrząsnąć, nie minęła nawet doba, a już próbował przeinaczać jej wspomnienia.

Nienawidziła go za to, że zmuszał ją do odświeżania zdarzeń, o których wolałaby zapomnieć. Zlały się w niejasny, narkotyczny sen, prawie jak klatki filmu przywoływanego w pamięci, zamiast świeżych przeżyć. Mimo to wyraźnie pamiętała oświadczenie Davida, choć dotarło do niej dopiero w momencie, kiedy sięgnęła ku Chase'owi i chwyciła pustkę. Jak mogłaby przeoczyć najdrobniejszą oznakę życia, skoro na niczym nie zależało jej wtedy mocniej?

– Przestań robić ze mnie kretynkę! Jego serce nie biło. Wyczułabym krążenie krwi.

– Byłaś w takim stanie, że nie wyczułabyś nawet wiadra wody, gdyby spadło ci na głowę. – Wypuścił spokojnie dym, obserwując jej znerwicowanie. – Sprawdziłaś mu chociaż tętno?

– Przecież sam mi wmawiałeś, że jego serce nie wytrzymało! – krzyknęła o wiele za głośno, zbyt wściekła, by się tym przejmować.

David nie wypierał się. Przytaknął, jakby wreszcie dochodzili do porozumienia.

– I nagle nauczyłaś się negocjować.

Zrozumienie spłynęło na nią z opóźnieniem, ale kiedy nadeszło, aż odrzuciło Des w tył. Rozbolał ją brzuch. Wpatrywała się w Davida w poszukiwaniu czegokolwiek, co przeczyłoby znaczeniu, jakie pociągały za sobą jego słowa.

ExodusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz