~Rozdział 10~

185 7 0
                                    

Archer

Gdy wyszliśmy na teren szkoły, podjechał mój ojciec, którego pewnie wezwała dyrekcja. Wyszedł z samochodu i podszedł do nas. - Elizabeth, wszystko w porządku? - zapytał. - Tak, jasne, po prostu zestresowałam się sprawdzianem - odpowiedziała.- Chodź, Archer, idziemy do dyrekcji.Eliza, poczekaj tu, dobrze? Zaraz wrócimy  - powiedział ojciec . Udałem się za ojcem do gabinetu, gdzie był nauczyciel matematyki. - Witam, panie Johnson, cieszę się, że pan się tak szybko zjawił - powiedziała kobieta po pięćdziesiątce. - Dzień dobry, co się stało? - zapytał. - Pański syn na lekcji matematyki wszedł spóźniony z panną Evans. Gdy usiedli do ławki, Archer zaczął z nią rozmawiać. Gdy zwróciłem im uwagę, zapytał jak mam na imię. I nazwałem go gówniarzem. Wstał i kazał wstać także Elizie. I wyszli.
-Jak go pan nazwał? - zapytał zdenerwowany ojciec.
- Gówniarzem, bo tak się zachowuje.
-Ale pan jest tutaj od uczenia, a nie nazywania uczniów gówniarzami. To jest brak jakiegokolwiek wykształcenia. Mam nadzieję, że nie do zobaczenia - powiedział i wyszedł, więc podniosłem się z krzesła, które zająłem i Poszedłem za nim. - Idź do Lizzy. Ja jadę do domu. Napiszcie i wróćcie, okey? - zapytał, zatrzymując się przy drzwiach. Wyszliśmy na dwór, gdzie spotkałem Lee rozmawiającą z tą samą dziewczyną, co poszła po pielęgniarkę.
- Hej, ciacho, co tam u ciebie? Masz dziewczynę? - zapytała jakaś dziewczyna, idąc ramię w ramię ze mną. - Dobrze mam - odpowiedziałem. Ochle podszedłem do Lee, przytuliłem ją i pocałowałem, tak żeby wiedziała, że jestem zajęty. - A... a co ty robisz? - szepnęła, gdy się od niej odsunąłem. - Widzisz tamtą dziewczynę? Gdy szedłem w twoją stronę, zapytała mnie, czy mam dziewczynę, więc jej pokazałem. A poza tym chciałem cię pocałować - powiedziałem, dalej przytulony do mojej dziewczyny. - Yyy... hej - szepnęła  Rozalie
- Hej, przedstawisz nas? - zapytałem. - Tak, jasne. Archer, to jest Rosalie, przewodnicząca naszej szkoły. Rosalie, to jest Archer, mój chłopak i współlokator. - Rosalie Smith - powiedziała, wyciągając rękę w moją stronę. - Archer Johnson, ej, nie jesteś może siostrą Emmy Smith? - zapytałem. - Tak, a co, znasz ją? - zapytała. - Tak, to dziewczyna mojego brata Lucasa. - Jaki ten świat mały - powiedziała Lee, pakując się i wstając, a wtedy zadzwonił dzwonek. Więc udałem się z dziewczynami do klasy. - Napiszemy ten sprawdzian i idziemy stąd - powiedziałem, przyciągając ją do swojego boku. - Jedno bardzo ważne pytanie: kto wymyślił, żeby pisać sprawdzian z biologii na matematyce? - zapytała, wchodząc do klasy, dalej do mnie przytulona. - Ja - odpowiedział przeklęty nauczyciel - mam wykształcenie matematyczne, jak i biologiczne. Podeszliśmy do ławki, usiedliśmy, dostaliśmy kartki i zaczęliśmy pisać. Poczekałem , aż Elizabeth skończyła, wstaliśmy, podeszliśmy do biurka, oddaliśmy i poszliśmy do wyjścia, aż zatrzymał nas głos nauczyciela. - A wy dokąd ? - zapytał.
- Do domu, mamy zwolnienie - odpowiedziałem. -
Nie wierzę, pokaż.
- Błogosławieni ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli. Amen - powiedziałem, chwyciłem Lee za rękę i wyszliśmy, po czym trzasnąłem drzwiami. - Chodź, jedziemy do domu. Obejrzymy jakiś film i poczekamy do obiadu. Później może pójdziemy na spacer. Obok mojego domu jest urocza chatka, mieszka w niej moja ciocia, jest uroczą staruszką, i robi pyszną czekoladę na gorąco - powiedziałem. - Dobrze - powiedziała. Otworzyłem jej drzwi, gdy znalazła się w środku, zamknąłem je za nią. Zapowiadało się na burzę, więc na zewnątrz zrobiło się bardzo ciemno. - Jechaliśmy przez ogromny korek, i co chwila stawaliśmy na światłach. Więc z nudów wziąłem rękę Elizy w swoją, i kciukiem przejechałem po jej palcach. Czułem wzrok dziewczyny na sobie, więc odwróciłem głowę w jej stronę. Złapaliśmy kontakt wzrokowy, który przerwała Lee, łącząc nasze usta w delikatnym, lecz pełnym uczucia pocałunku. Oderwałam się od niej po jakiś dwudziestu sekundach, bo ludzie jadący za mną zaczęli bić w klaksony. Ruszyłem, skręciłem w małą uliczkę w centrum, zgasiłem auto, odpiąłem się i odwróciłem się ile byłem w stanie w stronę Lee. Delikatnie chwyciłem podbródek dziewczyny, pierw nawiązałem kontakt wzrokowy, później zatopiłem swoje usta w jej. Poczułem, jak jej usta są zimne, lecz nie miałem z tym problemu. Po jakiś dwóch minutach zabrakło nam tchu, więc oderwaliśmy się od siebie. - kocham cię  - powiedziała, chwytając moje policzki w jej delikatne palce i złożyła milion małych pocałunków na mojej twarzy. - Ale tak samo jak jeść, więc odpalaj Władzię i jedziemy.
- Jak nazwałaś moje auto? - zapytałem, przekręcając kluczyk
-Władzia - odpowiedziała niewinnie. Ostatni raz ją pocałowałem i wyjechałem z uliczki, wiedziałem, że nie będę mógł tego zrobić w domu. Gdy dojechaliśmy, dopadła nas ulewa, więc nie opłacało się iść do cioci. Ciocia wybaczy, odwiedzimy ją kiedy indziej.

Mafia wifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz